Pain of Salvation - "BE"Dlatego, ze wykracza poza terminy "plyta", "album", "zbior piosenek". Nie jest to z pewnoscia muzyka lekka, latwa i przyjemna, ktorej mozna sobie posluchac przy sprzataniu chalupy - jest to swego rodzaju filozoficzna podroz, rozliczajaca ludzkosc z tego co dokonala na ziemi. Ciekawa koncepcja Boga, stawiajaca stworce nieomal na rowni z ludzmi, jako zagubionego i poszukujacego odpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczace istnienia i sensu zycia. Brzmi to moze bucowato i strasznie "na wyrost", jednak jesli ktos poszukuje w muzyce czegos wiecej niz bezmyslnej lupaniny czy tez wypranej z sensu muzyczki dla relaksu, powinien zapoznac sie blizej z plytka.
Gatunek to progresywny metal, choc fani ciezkiego i szybkiego grania zapewne sie zawioda. Znajdziemy tu tak elementy folku, metalu wlasciwego czy gospelu. Plyta jest dosc dluga (ok 73 minuty), jednak nudy z pewnoscia na niej nie ma - kazdy utwor jest inny, a umiejetnie umieszczone przerywniki (np. rewelacyjny efekt burzy) oraz utwory instrumentalne dopelniaja dziela.
Plyta zostala nagrana razem z orkiestra, co dodaje jej niesamowitej epickosci. Nie znac jej to grzech. Tyle.
EDIT: Nie wspomnialem o wokalu. W tym celu posluze sie cytatem pewnego recenzenta zza naszej zachodniej granicy:
the first time I heard Daniel Gildenlöw’s vocals I was in shock. How could it be humanely possible for a person to sing like this? From deep growls to high pitched screams, with a extensive range of tones and feelings between the two, Gildenlöw is simply one of the most, if not, the most, versatile singer in the Metal world right now.