No dobra... W takim razie zaczynamy!
Kiedy prosty człowiek dowiaduje się, że ma uratować świat z początku temu nie dowierza. Tak samo było ze mną. Prosty dzieciak, żyjący w najprościejszej chatce, zajmujący się prostą robotą... A mianowicie wypasem owiec. Mój rozkład dnia nie jest skomplikowany. Obudzić się, zjeść coś, załatwić swoje sprawy fizjologiczne, iść opiekować się owcami, znowu sprawy fizjologiczne, odrobinka papu i spać.
Tamtego pamiętnego dnia szedłem z moim pokaźnym stadkiem na wzgórze O'gan, na trakcie minąłem karawanę. Dziwny był to pojazd, takiego dziwoląga żem jeszcze nie widział. Podobny do zwykłego wozu, ale z naciągniętym płutnem, jakimiś odstającymi drągami, na których brzdęczały dzbany i dzwonki. Konie, które ów wehikuł ciągnęły wyglądały jak sto nieszczęść. Ale ja miałem inne, ważniejsze sprawy na głowie, niż gapienie się na dziwne pojazdy. Na wzgórzu całkowicie oddałem się zajęciu jakim jest wylegiwanie się na trawce i patrzenie w chmury. Nawet zdrzemnąłem się przez moment. Jednak każda praca, nawet ta najlrzejsza w końcu się kończy. Słońce przybrało czerwony kolor, powolutku i leniwie chyliło się ku zachodniej części widnokręgu... Czas wracać.
Nie śpiesząc się, ruszyłem w stronę domu. W połowie drogi spotkał mnie makabryczny widok. Wóz, który mijałem rano leżał roztrzaskany na poboczu drogi, woźnica i kilkoro pasażerów leżało w ciemno-czerwonej posoce. "Rabusie!"- pomyślałem na początku, jednak przyglądając się dłużej, mimo odlagłości spostrzegłem, że towary wiezione przez nieszczęśników nie "zniknęły" z miejsca makabry. Wśród spokojnego pobekiwnia owiec usłyszałem jęk... "Ktoś przeżył!!"- krzyknąłem w duchu, ktoś jęczał, znaczy żył. I to z pewnością były jęki... Kobiety. Z początku nie wiedziałem co zrobić, pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją. W końcu.............................. ............
A: Podbiegłem bliżej wozu i próbowałem znaleźć pojękującą osobę.
B: Przeszedłem obojętnie, aczkolwiek z drżącym sercem obok wozu i udawałem, że nic nie widziałem i nic nie słyszałem.
C:Ile sił w nogach pognałem do domu, aby opowiedzieć rodzinie o zaistniałej sytuacji.
************************
P.S Bardzo proszę, obowiązuje tutaj zasada "Kto pierwszy, ten lepszy", jeżeli już ktoś odpowie na pytanie, proszę nic nie pisać i czekać na ciąg dalszy. Postaram się odpisywać jak najszybciej.