Nie rozumiem zachwytów nad tą serią.Bo to nie jest typowe superhero, które dostajesz przy Batmanie, ale podejście coraz bardziej popularne w USA, czyli nadanie komiksowi klimatu indie. Najlepiej to widać na przykładzie greckich bogów, którzy zamiast śmigać w togach dostali niekonwencjonalne wyglądy. Dzięki Azzarello przygody Wonder Woman przestały przynudzać, a stały się po prostu ciekawe i bardziej ludzkie mimo, że tematyka kręci się wokół bogów i półbogów. W skrócie io9 świetnie uchwyciło o co tu chodzi: "This book is weird and worth your while."
Po designie greckich bogów? :smile:
Mówisz o designie Posejdona lub Hadesa? :smile:
@Itachi
Choć nie porównywałbym tego do Hawkeya, który jest jednak zupełnie inny i może się spodobać nawet osobom odrzuconym od Wonder Woman.
Potwierdzam. Mnie WW również nie podeszłą. Natomiast Hawkey od razu zrobił na mnie pozytywne wrażenie i seria zapowiada się świetnie i bardzo ciekawie graficznie .
Ciekawe czy to samo będziecie pisać jak dojdziecie do rozdziałów z solowymi przygodami Kate Bishop zamiast Burtona.
Dzięki Azzarello przygody Wonder Woman przestały przynudzać, a stały się po prostu ciekawe i bardziej ludzkie
Azzarello nadal wrzuca 4-5 dymków na stronę czy historia staje się bardziej rozbudowana?Historia staje się bardziej rozbudowana za pomocą zaprezentowanych już środków wyrazu. Nie dostaniesz nagle dialogów jak u Claremonta.
Na "DC Maniaku" ciekawy tekst podsumowujący dokonania duetu Azzarello/Chiang w serii "Wonder Woman":
http://dcmaniak.blogspot.com/2014/11/wonder-woman-magia-runu-briana.html (http://dcmaniak.blogspot.com/2014/11/wonder-woman-magia-runu-briana.html)
Dla niezdecydowanych, tekst na zachętę:
http://dcmaniak.blogspot.com/2014/11/wonder-woman-magia-runu-briana.html (http://dcmaniak.blogspot.com/2014/11/wonder-woman-magia-runu-briana.html)
Dziś dałem drugą szansę i przeczytałem #1.
Za pierwszym razem się rozczarowałem. Za drugim wiedziałem czego się spodziewać i powiem, że już bardziej przypadł mi ten tytuł do gustu. Za chwili kilka zamawiam #2 (przecież #1 to nie zamknięta historia!) i mam nadzieję, że będę zadowolony.
Wiem co dodatkowo mogło zrazić mnie przy odbiorze tego komiksu. Mój egzemplarz na co 2-3 stronie ma białe drobinki, których ciężko się pozbyć (pewnie efekt schnięcia farby i przylegania pyłków) i strasznie mnie to denerwowało dziś podczas czytania tego komiksu, a na pewno jeszcze bardziej mnie wkurzało za pierwszym razem. Głupie to, ale jednak wpłynęło i wpływa na odbiór całości tego dzieła.
Właśnie czytam pierwszy tom wydany przez Egmont i na końcu piątej części, przed okładką do szóstej, jest cała czerwona strona. To tak powinno być, czy błąd w drukarni, może ktoś potwierdzić?Tak być powinno.
Dziś dałem drugą szansę i przeczytałem #1.
Za pierwszym razem się rozczarowałem. Za drugim wiedziałem czego się spodziewać i powiem, że już bardziej przypadł mi ten tytuł do gustu.
Miałem dokładnie takie same odczucia. Niestety po dwójce mój optymizm znowu opadł a jej lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, że to komiks nie dla mnie. Nie trawię mieszania superbohaterów z bóstwami a tutaj cała fabuła się na tym opiera. Do tego nie zmierza ona do żadnego konkretnego punktu, wszystko w kółko obraca się wokół nieślubnego dziecka Zeusa, które co rusz ktoś wyrywa sobie z rąk.Po pierwszym czytaniu #2 mam lepsze odczucia niż po pierwszym przeczytaniu #1. I nie powiem - końcówka #2 i
.Czy mialeś podobne odczucia przy czytaniu Sandmana, w którym też było pełno czerpania z mitologii greckiej?
Scenariusz ciągle czerpie pełnymi garściami z mitologii greckiej i ciężko się nie zgodzić, że w pewnym momencie można mieć tego przesyt. Poza tym człowiek czuje się jakby serwowano mu odgrzewany kotlet, a dodatkowo jakby cofnął się do czasów szkoły średniej i znów zasiadał za ławą szkolną, gdy przerabiało się Mitologię Parandowskiego.
Czy mialeś podobne odczucia przy czytaniu Sandmana, w którym też było pełno czerpania z mitologii greckiej?Nie przypominam sobie...
Seria padła u mnie ofiarą pustek w portfelu... niestety musiałem wybierać priorytety, a 3 tomy Wonder Woman z tego roku to spora oszczędność. W każdym razie zakup nadal w planach (jako priorytetowy), ale przełożyć muszę na początek przyszłego roku. Cieszę się, że seria odbierana jest pozytywnie. Trochę sumienie kłuje po wypowiedzi Pana Kołodziejczaka, że sprzedaż "szału nie robi" bo to dałoby motywacje do zainwestowania w inne tytuły z mniej znanymi polskim czytelnikom bohaterami.Może to Cię przekona
Przesuń Batmana - on i tak ma bardzo dużą ilość nabywców... ;)
A mack3 myślę, że miał na myśli wspieranie wartościowych, ale średnio się sprzedających, serii. A Batman nie narzeka na nabywców.Tak ;)
Trochę sumienie kłuje po wypowiedzi Pana Kołodziejczaka, że sprzedaż "szału nie robi" bo to dałoby motywacje do zainwestowania w inne tytuły z mniej znanymi polskim czytelnikom bohaterami.więc zasugerowałem, że jeśli wspomaganie sprzedaży tytułów wydawanych przez rodzimych wydawców ma być wyznacznikiem zakupu to lepiej odpuścić jakąś dobrze sprzdającą sie pozycję (vide: Batman) niż średnio się sprzedającą jak WW.
Ostatnio kupiłem 3 tomy WW. Przeczytałem w ciągu jednego dnia. Bardzo sympatyczna lektura.
Być może są jakieś komiksy amerykańskie (jestem ignorantem w tym temacie) które nawiązują do mitologii sumeryjskiej (Tiamat, Marduk, Etreszkigal, Isztar) ewentualnie egipskiej (około 2500 bogów).
Fajny link.
Ostatnio kupiłem 3 tomy WW. Przeczytałem w ciągu jednego dnia. Bardzo sympatyczna lektura.
Swoją droga zastanawiam się dlaczego scenarzyści ciągle odwołują się do mitologii greckiej (rzymskiej). Być może są jakieś komiksy amerykańskie (jestem ignorantem w tym temacie) które nawiązują do mitologii sumeryjskiej (Tiamat, Marduk, Etreszkigal, Isztar) ewentualnie egipskiej (około 2500 bogów).
Moim skromnym zdaniem ten jeszcze lepszy:
http://www.marvunapp.com/Appendix/appgods.htm (http://www.marvunapp.com/Appendix/appgods.htm)
Wait... Czemu gadamy tutaj o Marvelu?
Mi się niezbyt podobają te WW N52. Wolałbym jakiś tytuł z tej listy.
http://naekranie.pl/artykuly/najlepsze-komiksy-o-wonder-woman-top-7 (http://naekranie.pl/artykuly/najlepsze-komiksy-o-wonder-woman-top-7)
Ja osobiście uważam WW według scenariusza Azzarello za jedną z ciekawszy pozycji wydawanych u nas przez Egmont w ramach N52.
Zgadzam się z kolegami: WW z New 52 to jedna z nielicznych serii, która trzyma poziom i świetnie się to czyta. Poza tym można ją było zobaczyć w najnowszym filmie Superman/Batman, na którego premierze ostatnio byłem... Ale to już nie DC New52 :smile:
Powiem więcej, ten komiks wyróżnia się na tle całej oferty New52, nie tylko tego co dostaliśmy w Polsce.
Inna zabawna rzecz z tej listy, Greg Rucka, doceniony tak jak powinien.
Mogliby dać Earth One do deluxa :smile:
Nie no, już nie przesadzajmy, był kilka dobrych serii w ramach New 52, nie tylko WW. Czy była najlepsza, kwestia gustu (...)
Chyba jest jednak zbyt świeże (jeśli dobrze pamiętam to chyba wyjdzie w kwietniu), już prędzej bym widział Superman EO (a chętniej bym widział tom 2 Batman EO).Za dwa tygodnie wychodzi http://www.amazon.com/Wonder-Woman-Earth-One-Vol/dp/1401229786 (http://www.amazon.com/Wonder-Woman-Earth-One-Vol/dp/1401229786) i u nas na gwiazdkę jak znalazł :smile: Supermany EO są jak dla mnie średnie a bardzo jestem ciekaw Morrison'owej WW.
Wydanie to standard linii Earth One, zwykłe HC (jedyna różnica, to jedyny komiks z Earth One, który chciało mi się przeczytać, reszta zanudziła przeraźliwie i została sprzedana z miejsca).To jest nawet lepsze od Supermana: Earth One Straczyńskiego? Więc będę musiał sięgnąć po ten tytuł!
To jest nawet lepsze od Supermana: Earth One Straczyńskiego? Więc będę musiał sięgnąć po ten tytuł!
Kto ci tak powiedział?
All-Star Western gorzej im schodzi. Western porzuciliByło mówione o przerwie do przyszłego roku. A że coś schodzi słabiej to nie od razu "topornie" :smile:
Czytałem pierwszy tom tej WW. Boli, że jest oderwana od reszty bohaterów. Szkoda, że z nią Egmont nie może wydać czegoś ze starego DC. Było parę fajnych historii.Jakich. Konkrety. O które historie Ci chodzi, które faktycznie przeczytałeś i dlaczego są fajne. Zrób coś, żeby Twoja wypowiedź wnosiła COKOLWIEK do dyskusji.
Ktoś pisał podobnie ale potem dał drugą szansę i mu bardzo podeszło. Przyznać się kto to był? :smile: (nawet chyba dwie osoby)
Tak btw - Kołodziejczak zachwala tę WW od Azzarello, tymczasem ja nie mogę nawet zmęczyć 1 tomu. Na papierze niby super pomysł, ale zarówno rysunki jak i historia mnie nie przekonują. Przeczytałem większą połowę i takie 5/10, warto to dalej ciągnąć?
Tak btw - Kołodziejczak zachwala tę WW od Azzarello, tymczasem ja nie mogę nawet zmęczyć 1 tomu. Na papierze niby super pomysł, ale zarówno rysunki jak i historia mnie nie przekonują. Przeczytałem większą połowę i takie 5/10, warto to dalej ciągnąć?Ja osobiście nie zauważyłem żadnego wzrostu formy wraz z kolejnymi tomami, bo od początku uważam tą serię za coś absolutnie genialnego, a na pewno najlepsze jeśli chodzi o całe nowe DC wydawane przez Egmont. Ale wydaje mi się, że słuszne są te oto słowa
skoro nie bardzo Ci leży ta seria już od początku to chyba nie ma sensu w to brnąć.
Ktoś pisał podobnie ale potem dał drugą szansę i mu bardzo podeszło. Przyznać się kto to był? :smile: (nawet chyba dwie osoby)To byłem też i ja. #1 za pierwszym razem była dla mnie rzeczą słabą. Przed zapowiedzią #2 wróciłem do #1 i powiedziałem sobie: nie rozumiem czemu tak słabo oceniłem tę serię.
To byłem też i ja. #1 za pierwszym razem była dla mnie rzeczą słabą. Przed zapowiedzią #2 wróciłem do #1 i powiedziałem sobie: nie rozumiem czemu tak słabo oceniłem tę serię.Akurat WW jest tak że trzeba by przeczytać całość, ciurkiem jako zamkniętą serię, to jest typowe dla Azzarello, Pamiętam jak zabierałem się za 100 naboi, pierwsze podejście praktycznie wywalony komiks, drugie jakoś poszło, w pewnym chwili zacząłem się zastanawiać o co c`on, ale po przeczytaniu całości było wow, wszystko się łanie pozamykało.
No ale potem przyszedł #3 i po tej części odpuściłem.
Czyżby pierwsze wrażenie jednak było prawidłowe?
Przeczytałem pierwszy tom i muszę przyznać, że nie podoba mi się za bardzo. Prymitywne przewidywalna fabuła (zazdrosna, okrutna Hera), dziwne zachowania postaci (Amazonki mordujące się nawzajem a potem przyjmujące boginię Eris i trzymające ją u siebie jakby nigdy nic), np. WW po tym, jak uświadczyła śmierci wszystkich Amazonek w tym swojej matki błyskawicznie przechodzi nad tym do porządku dziennego i wozi się po jakichś koncertach metalowych m. in. z ewidentnym wrogiem, czyli Eris.
Za to podobały mi się projekty niektórych postaci, np. Posejdona (wymiata) i Hadesa.
Niech ktoś czy warto kupować kolejne części (i tak kupiłem TPB po angielsku za 30 zł) i czy nabiera to sensu. Jak na razie to nawet zwykłe opowiastki z Supermanem czy Batmanem bardziej trzymają się kupy.
skoro nie bardzo Ci leży ta seria już od początku to chyba nie ma sensu w to brnąć. Może z wersją Rucki będzie lepiej. Oczywiście o ile Egmont ją wyda.
WKKDC: Wonder Woman - Krąg
Rozumiem dlaczego ten tytuł znalazł się u początków WKKDC: obraca się wokół genezy WW, przedstawia też różne aspekty jej świata. Miał także ambitniejszy potencjał: wmieszanie wątków dotyczących inicjacji i rytuałów bohaterki, wymieszanych z historią szpiegowską. Niestety - moim zdaniem - wyszło to bardzo, bardzo przeciętnie. Jakby historia była za krótka, albo celowo upraszczana. Mało emocjonująca (inwazja nazistów) i nierozwinięta (wątek Kręgu). W każdym razie zarówno fabularnie, jak i graficznie nie ma to nawet startu np. do wcześniejszej "Catwoman" Brubakera i Cooke'a...
Obie historie klasyczne odebrałem za to bardzo pozytywnie. Znając już trochę najwcześniejsze Marvele z Silver Age, zaskoczyła mnie biegłość narracyjna i dojrzała kreska tych, o kilka lat starszych, zeszytów DC. Zaskoczył mnie i zaciekawił kadr z zeszytu 98, w którym bohaterka dosiada "torpedy atomowej" w pozie klasycznej pin-up-girl. Jakoś tak zastanawiałem się dla kogo był to komiks. Dla chłopców, którym bohaterka funduje plac zabaw, czy dla "naszych chłopców" w okupowanej Japonii, czy innych Indochinach...
(...)
Przenoszę swoją odpowiedź tu, bo mam wrażenie, że Twój cenny komentarz zagubi się wśród starć o to, kto ma prawo dyskutować o kolekcji i o to, jakie powinniśmy dostać (najlepiej za darmo) wydania specjalne.Dzięki serdeczne. Bardzo liczyłem na Twoją wypowiedź.
Też myślę o zawartej w 6. tomie WKKDC historii, bo pewne poczucie niedosytu podzielam, ale istoty sprawy rozgryźć nie potrafię. Kompaktowość tej historii ja rozpoznaję jako wartość i stawiam dzięki temu wyżej niż w jakimś sensie podobne bieżące i przewlekłe zmagania Rucki z WW w DC Rebirth (największe to chyba rozczarowanie "Odrodzenia", dodam na marginesie). Założenie obu historii jest bowiem podobne: powrót do początków, rozbudowanie świata, bez ingerencji w rządzące nim zasady... Dobra to zabawa. Ale wrażenie skrótowości nie znika, zwłaszcza w finale, kiedy rozegranieMam za słabe rozeznanie w DC, by wyczuć pełen wymiar tej historii. Ale myślę, że zgadzamy się co do tego, że po obiecującym zawiązaniu, odpadały kolejne łupiny nieźle posadzonej cebuli, a pod spodem było coraz mniej. Zakładam, że faktycznie dalsza część runu mogła to jednak jakoś rozwijać.miast rytu przejścia przywodzi na myśl kotłowaninę w duchu szeregowych superbohaterskich starć z łobuzami z ulicy. No plan, no fun.Spoiler: pokaż
A zeszyty archiwalne - perełki. Planowane uczynienie z tej postaci atrakcyjnego obiektu i dla nastolatków młodszych czytających WW pod kołderką swej sypialni, i dla trochę starszych nastolatków na frontach amerykańskich zmagań o jedynie słuszny styl życia widać na wspomnianych przez Ciebie kadrach bez dwóch zdań. Ten poprzedzający wspomniane pin-upowe ujęcie (na poprzedniej stronie u dołu) jest jeszcze bardziej dramatyczny w swych erotycznych podtekstach (wielkość rakiety, przerażenie bohaterki...). Ach, te niegrzeczne sny. Niezwykłe!Mnie w ogóle bardzo ciekawi kwestia recepcji pierwszoplanowych heroin w komiksie superhero. Gry, jaką autorzy (świadomie i nieświadomie) podejmują w ich przypadku z (męskim) czytelnikiem. Przy tym w czasach naszej młodości - lat 80./90. Jima Lee, czy Liefelda - ta gra była bardziej oczywista i bezpretensjonalna. Natomiast taka "Wonder Woman" z lat 50. otwiera przed dzisiejszym czytelnikiem świat fantazji zaskakujących i nie całkiem jasnych.
"świat fantazji zaskakujących i nie całkiem jasnych."
No cóż....dr. Marston był nietuzinkowym człowiekiem-
https://en.wikipedia.org/wiki/William_Moulton_Marston (https://en.wikipedia.org/wiki/William_Moulton_Marston)
http://people.com/movies/wonder-woman-the-story-behind-her-creator-william-moulton-marston/ (http://people.com/movies/wonder-woman-the-story-behind-her-creator-william-moulton-marston/)
Czy po polsku ukazała się jakaś biografia Marstona? Zaciekawiła mnie ta postać.
(...) Mnie w ogóle bardzo ciekawi kwestia recepcji pierwszoplanowych heroin w komiksie superhero. Gry, jaką autorzy (świadomie i nieświadomie) podejmują w ich przypadku z (męskim) czytelnikiem. Przy tym w czasach naszej młodości - lat 80./90. Jima Lee, czy Liefelda - ta gra była bardziej oczywista i bezpretensjonalna. Natomiast taka "Wonder Woman" z lat 50. otwiera przed dzisiejszym czytelnikiem świat fantazji zaskakujących i nie całkiem jasnych.
Właściwie większość kadrów można by interpretować jako krypto(lub nawet nie-krypto)erotyczne, fetyszystyczne, czy sado- lub masochistyczne.
Innym - obok wymienionych - który szczególnie zwrócił moją uwagę jest kadr, na którym Diana ratuje nieszczęsnego spadochroniarza, a ten nazywa ją "Aniołem". Układ postaci zbliżony do malarskich i rzeźbiarskich erotyczno-religijnych "ekstaz", w których bezwolne, omdlewające ciało ekstatyka wyrywa się ku górze, podtrzymywane przez ducha obdarzającego ekstazą. Na kadrze tym najciekawiej wygląda jednak kwestia ramienia naszej bohaterki, którym niby podtrzymuje plecak spadającego żołnierza. W sensie kompozycyjnym jednak jej ręka powinna być zupełnie gdzie indziej - a symbolicznie zastępuje (przedłuża) ją pas od spadochronu...
(...) polecam czytelnikom te prakorzenie w Silver Age soft cover (...).
Doszukiwanie się ukrytych symboli i podtekstów erotycznych byłoby uzasadnione w przypadku zeszytów wspomnianego Williama Marstona pochodzących z lat czterdziestych. Tam było pełno takich rzeczy i nawet nie trzeba było się wysilać, żeby je zauważyć. Ale tutaj, w tych komiksach wydanych zaraz po wynikającym z nagonki społecznej i politycznej wprowadzeniu Kodeksu Komiksowego (https://en.wikipedia.org/wiki/Comics_Code_Authority), który miał za zadanie zrobić z amerykańskiego komiksu maksymalnie niewinną rozrywkę wyłacznie dla dzieci i który w pierwszych latach funkcjonowania był najbardziej czujny i doszukiwał się niewłaściwych treści nawet tam gdzie ich nie było? Bez przesadny. To zwykły komiks dla małych dziewczynek. Macie po prostu wybujałą wyobraźnię i widzicie w tych ramotkach to, co chcecie zobaczyć. :wink:Dzięki za cenne uzupełnienie!
Jeśli po 1954 roku można się było czegoś w tej serii doszukiwać to przygotowywania tych dziewczynek do funkcjonowania w patriarchalnym społeczeństwie Ameryki lat 50. i 60. Nawet zmiany w genezie Wonder Woman w tych dwóch ramotkach to odzwierciedlają redykując nieco bardziej feministyczny wydźwięk wersji ze Złotej Ery.Bo akurat urabiania dziewcząt do posłuszeństwa patriarchalnej władzy w odcinkach "Wonder Woman" z WKKDC w ogóle nie widzę. I mam wrażenie, że to był raczej komiks dla chłopców. Ale tylko intuicyjnie. W każdym razie "Millie the Model", czy inne "Love Adventures" to to nie jest...
(...) To zwykły komiks dla małych dziewczynek. Macie po prostu wybujałą wyobraźnię i widzicie w tych ramotkach to, co chcecie zobaczyć. :wink:
Jeśli po 1954 roku można się było czegoś w tej serii doszukiwać to przygotowywania tych dziewczynek do funkcjonowania w patriarchalnym społeczeństwie Ameryki lat 50. i 60. Nawet zmiany w genezie Wonder Woman w tych dwóch ramotkach to odzwierciedlają redykując nieco bardziej feministyczny wydźwięk wersji ze Złotej Ery.
(...) urabiania dziewcząt do posłuszeństwa patriarchalnej władzy w odcinkach "Wonder Woman" z WKKDC w ogóle nie widzę. I mam wrażenie, że to był raczej komiks dla chłopców. (...)
Trochę natomiast zdziwiłeś mnie tym fragmentem:Bo akurat urabiania dziewcząt do posłuszeństwa patriarchalnej władzy w odcinkach "Wonder Woman" z WKKDC w ogóle nie widzę. I mam wrażenie, że to był raczej komiks dla chłopców.
Dlatego, Szczochu, z Tobą też się spiąć chciałbym, bo gdy piszesz, żeZe spięcia niestety nic nie będzie. W pełni przyznaję Ci rację, a moje sformułowanie należy traktować jako efekt polemicznego zapału wobec wypowiedzi Aniona.
to mając rację z tym męskim adresatem, zostawiasz na boku fakt, że do "ustawienia" dziewcząt potrzeba też tych zaczytanych w WW chłopców właśnie, którzy, gdy dorosną, mają tego rodzaju wizerunek partnerki przenieść w swoje życie. Dobra, czuła, spolegliwa i gotowa zaspokoić potrzeby prawowitego małżonka powinna być kobieta tych czasów - i taką jest ta Diana. Bierze udział w konkursie, by być najlepszą spośród rówieśniczek, a gdy wygra, nagrodą jestgwiazdkaSteve Trevor spadający z nieba. Ona będzie jego aniołem i spełnieniem jego mokrych (nieoficjalnie) snów. A biała smuga spadochronu wlekąca się po nieboskłonie za ich splecionymi ciałami przynieść powinna na myśl...
Ok, ok... Teraz już wczytuję.
Troszkę.
A fuj?
A jednak....
[...]Jest bogata literatura na temat WW, patriarchatu, wzorów męskości/kobiecości etc. Można intuicyjnie zgadywać, co w niej napisano, ale po co, skoro można przeczytać.Rozumiem. To znakomicie, że ta literatura jest. Może nawet jak znajdę czas do niej sięgnę, bo temat - jak widać - do mnie trafił. Ale jakoś ciężko pogodzić mi się ze stwierdzeniem, że po co gdybać skoro można przeczytać. To jest "tylko" forum, a nie praca naukowa i o ile cenne jest wg mnie objaśnianie i dodawanie pewnych kwestii (jak Anion), czy prostowanie i ściąganie sprawy na ziemię (jak Ty), to jednak nie widzę powodu, aby gasić swobodę toku skojarzeń i przemyśleń, jakie tu - w niezobowiązującej formie - wywołane zostały naszą lekturą dwóch zeszytów WW z końca lat 50...
Nie mamy dostępu do starych komiksów amerykańskich i nie zawsze we właściwy sposób wyobrażamy sobie co myśleli amerykańscy chłopcy w latach 40-tych i 50-tych XX wieku. Nie zancy to, że powinniśmy przestać "gdybać". Proponuję jednak bysmy zachowali w tym gdybaniu umiar.
Ja nie wiem o co wam chodzi. To sa zwykłe komiksy a scenarzystom chodziło tylko i wyłącznie o opowiedzenie fajnej historii.A czemu miałyby się nie podobać?
(https://d1466nnw0ex81e.cloudfront.net/n_iv/600/605505.jpg)
Te kadry już wam się mniej podobają ?
Nie ma żadnego drugiego ukrytego dna.
(...) Jest bogata literatura na temat WW, patriarchatu, wzorów męskości/kobiecości etc. Można intuicyjnie zgadywać, co w niej napisano, ale po co, skoro można przeczytać.
Nie mamy dostępu do starych komiksów amerykańskich i nie zawsze we właściwy sposób wyobrażamy sobie co myśleli amerykańscy chłopcy w latach 40-tych i 50-tych XX wieku. Nie zancy to, że powinniśmy przestać "gdybać". Proponuję jednak bysmy zachowali w tym gdybaniu umiar.
(...) Absolutnie słusznie punktuje część tej rozmowy tak BTW. (...)
Proponuję jednak bysmy zachowali w tym gdybaniu umiar.
I mam wrażenie, że to był raczej komiks dla chłopców. Ale tylko intuicyjnie. W każdym razie "Millie the Model", czy inne "Love Adventures" to to nie jest...Z tym trzecim zdaniem się zgadzam, bo to nie był aż tak bardzo dziewczęcy komiks jak wspominane tytuły i na pewno czytali go też chłopcy. Myślę jednak, że czytelników płci męskiej było wyraźnie mniej niż tych płci żeńskiej.
Żeby nie było: ja nie bronię mieć skojarzeń, ale nie znaczy to, że autor miał zamiar takie skojarzenia wywołać. Czasem scena, w której bohaterka ujeżdża rakietę to po prostu scena, w której bohaterka ujeżdżą rakietę i nic poza tym. :wink: Czyli w sumie podpisuję się pod stwierdzeniem absolutnie, żebyśmy zachowali umiar i takich rzeczy doszukiwali się w charakterze forumowego żartu, a nie poważnej analizy dzieła.
(...) A zatem ta WW nie jest moim zdaniem tylko "dobra, czuła, spolegliwa i gotowa zaspokoić potrzeby prawowitego małżonka".
Wystarczy spojrzeć na to, jakie dodatkowe materiały pojawiały się w tej serii poza komiksowymi historyjkami z WW - "Marriage a la Mode" (w każdym numerze) czyli informacje o zwyczajach ślubnych z całego świata i różnych okresów historycznych, ślubne wróżby, dziwne przesądy o sukniach ślubnych, co oznacza pierścionek noszony na tym czy innym palcu, starożytne sposoby dbania o urodę itd. Takie trochę BravoGirl czy cuś. Generalnie rzeczy, które chłopców chyba raczej nie interesowały. Pewnie woleli czytać komiksy o Supermanie, kowbojach czy najeźdźcach z kosmosu. :wink:
Większość czytelników komiksów w latach 50 wyglądała tak:
(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/80/5d/1d/805d1d10d8452ba801def6bd37464284.gif)
Dziewczynka czyta "Girls' Romances", a chłopiec "Space Cadet". :biggrin:
To znakomicie, że ta literatura jest. Może nawet jak znajdę czas do niej sięgnę, bo temat - jak widać - do mnie trafił. Ale jakoś ciężko pogodzić mi się ze stwierdzeniem, że po co gdybać skoro można przeczytać. To jest "tylko" forum, a nie praca naukowa i o ile cenne jest wg mnie objaśnianie i dodawanie pewnych kwestii (jak Anion), czy prostowanie i ściąganie sprawy na ziemię (jak Ty), to jednak nie widzę powodu, aby gasić swobodę toku skojarzeń i przemyśleń, jakie tu - w niezobowiązującej formie - wywołane zostały naszą lekturą dwóch zeszytów WW z końca lat 50...Przypomnę, że nie twierdziłem, iż nie warto gdybać, skoro można przeczytać. Zasugerowałem jedynie, że warto zachować w swoim gdybaniu umiar, bo można się w nim zapędzić do formulowania twierdzeń, którym od kilkudziesięciu lat inni w swoich książkach przeczą.
No dokładnie. A jak inaczej miałem się nakręcić na ten komiks? ...Się nakręcać mogłeś, polecać nie koniecznie.
Ale i tak dalej będę polecał komiksy przed ich przeczytaniem.:roll:
Te 4 zeszyty samotnie nie prezentują się zbyt korzystnie. Może rzeczywiście w ciągu dalszym by się historia rozwinęła i dała bardziej polubić.Ale to jest problem większości komiksów w takich kolekcjach, że dostajemy tylko fragment, wycięty z większej całości. Dlatego pełne runy twórców, czy też pełne serię pokazują wyższość nad taką składanką jak kolekcja.
A Krąg może po prostu jest źle przycięty i nie jest to wina komiksu, a redaktora i ludzi opracowujących Kolekcję. Isteklinstek ma wersję do numeru 19, a my tylko do 17. Nie wiem skąd jest ta różnica. Bo są krótsze komiksy, jak Wolverine, czy Marvel Zombies, które dobrze się czytało i nie miało wrażenia urwania.Bo to... miniserie?
Teraz znowu se tylko wybierasz co ci pasuje z moich wypowiedzi i pomijasz całość. O Catwoman pisałem wyraźnie że scenariusz był niezły i mi pasował. Nie podobała mi się tylko sekwencja z samym detektywem i fatalne rysunki, o których też się rozpisywałem.Tylko że o Catwoman wypowiadałeś w kontekście też drugiego tomu, który jeszcze u nas nie wyszedł, więc miałem wrażenie że przerobiłeś więcej niż ja i stąd takie twoje opinie.
Z Harley Quinn było tak, że miałem kasę tylko na jeden komiks - ją albo Flasha. No i wychodzi, że źle wybrałem, a nie że HQ mi się nie podoba (poza zasadniczą wadą że to N52). Jeszcze tego nie czytałem.A to przepraszam, myślałem że to jest powód, polecam, jeśli podobał ci się Deadpool to powinieneś być zadowolony.
W Kręgu jest na odwrót - rysunki dobre, scenariusz taki se.
A Krąg może po prostu jest źle przycięty i nie jest to wina komiksu, a redaktora i ludzi opracowujących Kolekcję. Isteklinstek ma wersję do numeru 19, a my tylko do 17. Nie wiem skąd jest ta różnica. Bo są krótsze komiksy, jak Wolverine, czy Marvel Zombies, które dobrze się czytało i nie miało wrażenia urwania.Kręgu nie czytałem więc wypowiem się jak nadrobię, ale to potwierdza moje stwierdzenie:
Ale to jest problem większości komiksów w takich kolekcjach, że dostajemy tylko fragment, wycięty z większej całości. Dlatego pełne runy twórców, czy też pełne serię pokazują wyższość nad taką składanką jak kolekcja.Dziwię się tylko że nie narzekasz na tak krótki tom, jakby to wydał Egmont to by było biadolenie z twojej strony.
A Krąg może po prostu jest źle przycięty i nie jest to wina komiksu, a redaktora i ludzi opracowujących Kolekcję. Isteklinstek ma wersję do numeru 19, a my tylko do 17. Nie wiem skąd jest ta różnica.Nie, jest w sam raz. Kolejne dwa zeszyty nic nie wnoszą do historii i dotyczą czegoś innego (wystarczy szybkie wyszukanie w googlach aby to wiedzieć). Rysunki Terriego Dodsona zainteresowały mnie na tyle że sięgnę po Harley Quinn z kolekcji.
Na zakończenie wydawania serii przez Egmont taka prezentacja
http://filmozercy.com/wpis/wonder-woman-tomy-1-6-prezentacja-komiksow (http://filmozercy.com/wpis/wonder-woman-tomy-1-6-prezentacja-komiksow)
"No i mam pytanie- kogóż to spotyka blondi w mieszkaniu CudKobity? W zasadzie nie ma to związku z "Kręgiem", więc co- nawiązanie do przeszłości?zapowiedź?"
Szkoda, że Egmont wyda następny tom dopiero w przyszłym roku :cry:Myślę że dopiero chwilę po tomie z kolekcji to wydadzą:
A własnie. ja byłem przyzwyczajony do tłumaczenia nazwy Wyspy jako Temiskera. A tu Temiskira i Temiskira. Jak powinno być?
Tak teraz cedzę sobie powoli "Krew"Azzarello i jeśli w kolejnych tomach poziom nie spada (A nie spada Panowie? :cool: ) to myślę, że sięgnę po całą historię.Łooo, człowieku, to żeś jeszcze tego nie czytał??? Wstydź się!!!!
- Najlepszy - Wonder Woman (cała seria). Zaskoczenia oczywiście nie ma. Najlepsza rzecz jaką do tej pory czytałem z Nowego DC. Cudownie napisany i przepięknie zilustrowany tasiemiec opisujący boską rodzinę. Zależności, zdrady, intrygi, zamachy, niespodziewane sojusze, urażona duma, zawiść, efektowne walki - a więc wszystko na co można liczyć od własnej rodziny. Wszystkie z przewijających się postaci ma swoje 5 minut, a każda z nich jest tak barwna, że mogłaby dostać swoją solową mini-serię i to właśnie stanowi siłę tego komiksu. Przede mną został już tylko finał serii :biggrin:
- Zaskoczenie na minus - Wonder Woman t. 6. Coś mi tu zupełnie nie grało. Poprzednie części to cudowne komiksowe perełki, ze spójną fabułą, wiarygodnymi problemami i przede wszystkim pomysłowo poprowadzonymi bohaterami, zarówno pierwszo-, jak i drugoplanowymi. W ostatnim tomie niby to wszystko jest, ale ja jednak zupełnie nie czułem tego klimatu i pod koniec zacząłem się już wynudzać. Może po prostu zmęczenie materiału, może ja sam miałem gorszy dzień. Nie wiem. Faktem jest, że nie bawiłem się przy lekturze tak, ja w przypadku wcześniejszych tomów.
WW z Odrodzenia o niebo lepsza od tej z N52, zarówno pod względem rysunków jak i scenariusza. Niezły poziom utrzymany jest jednak tylko do 25 zeszytu. Potem na miejsce Rucki przychodzi Shea Fontana i z komiksu robi się papka. Przeczytałem kilka zeszytów tylko po to żeby pośmiać się z jej głupoty.
https://www.youtube.com/watch?v=iQOTEJkLoSA (https://www.youtube.com/watch?v=iQOTEJkLoSA)
Primo: czy mi się wydaje czy pomiędzy "Kości" Azzarello a "Kłamstwami" coś się działo? Odnoszę wrażenie, że mignęło mi w tle coś co powinienem wiedzieć a czego nie wiem i wcale nie chodzi o historię sprzed dziesięciu lat...WW z Nowego DC jakie zostało wydane przez Egmont obejmuje wyłącznie run Azzarello, a więc 6 zbiorczych tomów (zeszyty #1-35). Natomiast wszystkich zeszytów było ... uwaga ... 52, a więc tak jak w przypadku innych ważniejszych bohaterów/drużyn w ramach tej inicjatywy. Pozostałe zeszyty (#36-52) zostały zebrane w kolejne trzy tomy zbiorcze, których Egmont niestety już nie wydał. Dlaczego ... oto jest pytanie. Wiadomo, że Egmont robił tak już kilkakrotnie (Flash, All Star Western, Amerykańska Liga Sprawiedliwości, Suicide Squad), choć akurat w przypadku WW jestem w stanie to zrozumieć. Trudniej mi się z tym pogodzić w przypadku Flasha, ale to sprawa na odrębną dyskusję.
G. Willow Wilson (pani od Ms.Marvel) będzie pisać WWCzyli jak? Teraz Amazonki po Themistanie będą w czadorach popylać? A i to pod czujnym okiem
Czyli jak? Teraz Amazonki po Themistanie będą w czadorach popylać? A i to pod czujnym okiemżeby wszystko było "halal"? :mad:Spoiler: pokaż