Autor Wątek: Dan Clowes  (Przeczytany 46392 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #105 dnia: Luty 06, 2016, 02:33:38 pm »
Zastanawiam się, jak w moją odpowiedź wpleść "Davida Boringa", żeby się off-top nie zrobił. Wybaczcie, jeśli Clowes będzie miał nienaturalne wejście.
Co do Pedrosy, świadomość wtórności wykorzystywanej stylistyki autor z pewnością ma, ale nigdzie nie bierze swoich psychologicznych wywodów w cudzysłów. Nie ma tu poczucia dystansu i tym samym można przyjąć, że wierzy w aktualność podobnej stylistyki. Ma takie prawo, podobnie jak czytelnicy, którzy wysoko lokują "Równonoce". I czytanie tego komiksu jako hołdu dla angielskiej pisarki to także dobre wytłumaczenie takich a nie innych zabiegów stylistycznych. W literaturze jednak, jeśli jedynie składamy hołd, nie podejmując próby prześcignięcia poprzednika, skazujemy się na pozycję podrzędną, wystawiamy na zarzut wtórności. I "Równonoce" takie w moim odczuciu są. Nie za sprawą podjęcia w nich tych samych tematów, które ważne były w np. "Falach" czy w innych książkach Woolf, bo każdy ma prawo pisać i rysować o depresji, melancholii, żałobie, tęsknocie, miłości i nadziei. Ale inny status tego rodzaju fragmenty mają, gdy je sobie do kajetu prywatnego wpisujemy, inny, gdy wystawiamy na ogląd innych. Zaryzykuję przewlekłość wpisu i zacytuję fragmenty dotykające podobnych kwestii. najpierw fragment "Fal", myśli Bernarda, artysty, za którego pierwowzór niektórzy wskazują E. M. Forstera, a którego sądy o języku i odzwierciedlaniu rzeczywistości w sztuce są pokrewne temu, co uważała sama Woolf; następnie dwa fragmenty rozważań Camille z podejmujących po przeszło osiemdziesięciu latach wątki refleksji Woolf "Równonocy":

Woolf: "Nasycony jak dziecko, które się odrywa od piersi matki, mogę się teraz pogrążyć głęboko w to, co się wokół dzieje, w to wszechobecne, wszechogarniające życie. (Pomyśleć tylko, jak wiele zależy od spodni; na nic cała inteligencja, jeśli człowiek ma niewyprasowane spodnie.) Przy wyjściu z windy panuje osobliwy brak zdecydowania. Tędy czy tędy, a może tamtędy? Wreszcie przejawia się indywidualność. Odchodzą. Powoduje nimi jakaś konieczność. Jakiś żałosny problem pójścia na umówione spotkanie, kupna kapelusza rozdziela te wspaniałe istoty ludzkie, jeszcze niedawno tak zjednoczone. Co do mnie, nie mam żadnego celu. Nie mam ambicji. Pozwolę się unieś[ć] powszechnemu impulsowi. Powierzchnia moich myśli sunie jak bladoszary potok odbijający to, co się wokół dzieje. Nie pamiętam mojej przeszłości, mojego nosa, ani koloru moich oczu, ani jakie jest moje ogólne zdanie o sobie. Tylko w krytycznych chwilach, przed skrzyżowaniem, na krawężniku, budzi się instynkt samozachowawczy i chwyta mnie, i zatrzymuje, tutaj, przed tym autobusem. Obstajemy, jak się zdaje, przy życiu. Później znów opada mnie obojętność. Zgiełk ulicznego ruchu, pochód napływających z obu stron jednakowych twarzy pogrąża mnie w narkotyczne sny, ściera rysy z twarzy. Ludzie mogliby przeze mnie przechodzić. i czymże jest ta chwila, ten szczególny dzień, kiedy czuję się pochwycony? Warkot ulicy mógłby być jakimkolwiek innym hałasem - leśnych drzew na wietrze, albo rykiem dzikich zwierząt. Szpula czasu okręciła się o cal albo dwa do tyłu, nasz nieznaczny postęp został unieważniony. Wydaje mi się także, ze nasze ciała są w rzeczywistości nagie. Jesteśmy lekko okryci pozapinaną na guziki tkaniną; a pod tymi chodnikami zalegają muszle, kości i cisza". (przeł. L. Czyżewski)   
 
Pedrosa: "Może to tylko iluzja, a ja oszukuję samą siebie, bo nie ma nic do znalezienia. jaki sens może mieć przeszukiwanie rzeki, jeśli nie wie się, czego się szuka? Pokrzepiającym byłoby wiedzieć, że ma to jakiś sens. Zaczyna mi być zimno. Na szczęście dom jest niedaleko.
To zaskakujące. wystarczy jedynie kilka miesięcy, żeby kompletnie zapomnieć głos najlepszego przyjaciela. Trochę dłużej przechodzi gniew. Odkąd siedzę tu sama, mam wrażenie, że przechadzam się z moimi zmarłymi pod rękę. Robimy obchód. wspierają mnie i jednocześnie przerażają. powiadają mi tę samą historię dzień  w dzień. Mam trzydzieści jeden lat i czuję się zagubiona, mam tylko jedno życie, ale ono przelatuje mi przez palce jak potok. Chciałabym je zatrzymać, zrozumieć, co mam z nim zrobić, jakie pragnienie mam ugasić. " (s. 173)
"Jestem tu po to, żeby robić zdjęcia, oni, żeby stoczyć walkę. To uczciwa sytuacja. Co dziwne, czuję, jakbym była na swoim miejscu, a nie czułam się tak już od dawna. Chciałabym pokazać ich tak, jak ich widzę. (...) Musze sprowadzić moje ego do mniejszego rozmiaru. nie dać się ponosić wizjom tego, kim nie jestem. Zderzam się co dzień o nieznośny mur własnych ograniczeń, ale kontynuuję. To jak na rowerze. Jeśli się zatrzymasz, to spadniesz". (s. 260)

"Ludzie mogliby przeze mnie przechodzić" ładnie oddaje stałe założenie graficzne obecne w "Równonocach", a fragment "Szpula czasu okręciła się o cal albo dwa do tyłu, nasz nieznaczny postęp został unieważniony" może stanowić znakomitą parafrazę konceptu Pedrosy,
Spoiler: pokaż
by doświadczenia neolitycznego chłopca zrównać z egzystencjalnymi zmaganiami bohaterów współczesnych
  i takiej formie hołdowania przyklaskuję. Jednak sam sposób ujmowania myśli bohaterów w tych wtrąconych fragmentach prozy lokuje się już kilkanaście poziomów niżej od patronującego komiksowi pisarstwa Woolf. Daleka jest droga od refleksji o kruchości ludzkiego losu wyrażonego we fragmencie o nagości łączącym wyobrażenie ciała ze skamielinami pod chodnikach od prób Pedrosy piszącego o tym, ze życie przelatuje przez palce jak potok (te muszle i kości u Woolf da się za to chyba połączyć
Spoiler: pokaż
z odciskami stóp w finale komiksu
) . Albo te dumania o przeszukiwaniu rzeki czy jeździe na rowerze. Niby zaczynamy z wysokiego "c", ale kończymy sentencjami a la Paulo Coelho.
Poza tym u Woolf bardzo często ironia i żartobliwy ton miesza się z powagą uczuć niepokoju, rozdrażnienia i innymi... U Pedrosy w "międzyrozdziałach" niezbędny jest, z niewiadomych przyczyn, ton podniosły, który w komiksie często rozbijają urokliwe żarty. Z tą powagą fragmentów pisanych też mam problem.
Nie znaczy to oczywiście, że nie ma tam wstawek nieco lepszych (podoba mi się ta ze staruszką) i że przy wszystkich mankamentach można "Równonoce" postawić ponad wieloma współczesnymi próbami oswajania lęków egzystencjalnych w literaturze. Niemniej, ta droga, jaką wybrał Pedrosa (hołdowania mistrzom w bardzo poważny sposób i z wiarą w ponadczasowość konwencji nazywania świata przez nich wypracowanych) na dłuższa metę jemu samemu się nie opłaci i miejsca w historii mu raczej nie zapewni.
A Daniel Clowes, sam dla siebie fabrykujący "Żółta smugę", już na jej kartach poczesne ma miejsce!       
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #106 dnia: Luty 06, 2016, 03:22:04 pm »
Winckler, bardzo ładne wpisy i chętnie bym się do nich odniósł szerzej, ale nie mogę, bo akurat teraz w odmętach matematyki się nurzam, ciągniony na dno kamieniem deadline'u, co mnie źli ludzie na szyi zwiesili.

Napiszę zatem tylko, że - o ile dobrze pamiętam - miedzyrozdziałowe kawałki prozy a'la Woolf nie przez Pedrosę pisane były, ale przez tę laskę, co to ją Pedrosa tchnieniem demiurga stworzył, skazując przy tym na alienację i egzaltację, które w prozie owej ujście znajdują. Czyż zatem prozy tej przypadkiem nie nalezy postrzegac z podobnego dystansu, jak "Żółtej smugi" w "Davidzie"?

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #107 dnia: Luty 06, 2016, 04:12:02 pm »
I tak, i nie. Tak, bo rzecz jasna w tych dużych fragmentach zamykających pory roku to z całą pewnością monolog wewnętrzny Camille, a nie myśli o świecie samego Pedrosy. Ale i nie, bo choć jako refleksje fotografki o ludziach spotkanych i sfotografowanych można też potraktować pozostałe "wstawki" rekonstruujące myśli i doświadczenia złapanych aparatem postaci, to tu brak już chyba jednoznacznego wskazania na to, kto mówi. W tych krótszych wstawek przypadku mamy do czynienia z narracją personalną (trzecioosobowy narrator udaje, że siedzi w głowie bohatera). Jeśli gdzieś było pokazane lub powiedziane, że Camille prowadzi jakieś zapiski i pisze o swoich modelach, to wtedy dystans wymagany względem tej stylistyki by się zwiększał. Trudne to jednak byłoby do udowodnienia.
Ale nawet, gdyby wewnątrztekstową autorką tych refleksji była Camille, to jednak jej refleksje łączą się niezwykle silnie po pierwsze wielkimi ramami tej opowieści (
Spoiler: pokaż
pory roku, wątek prehistoryczny, chwytanie śladów
), pod drugie z emocjami większości głównych bohaterów (wypaleniem emocjonalnym Wincenta czy zniechęceniem Louisa na przykład). Skoro ostatnia refleksja Camille dotyczy
Spoiler: pokaż
zostawiania śladów
, a Pedrosa o znaczeniu losu jednostki przez trzysta stron traktuje, to dystans miedzy jego bohaterami (w tym zwłaszcza fotografką-łączniczką) a nim samym znacząco się zmniejsza. Fragmenty przemyśleń Camille można zatem określić mianem pastiszu stylu Woolf, ale pozbawiony ironii stosunek do nich samego autora nadaje temu pastiszowi, w moim przekonaniu, status stylistyki wciąż aktualnej, wciąż przeźroczystej. A dla mnie to jest kłopotliwe w odbiorze.
Gdyby ktoś pokazał, że ta powieść faluje wizualnie (zmieniające się kolory, rytm przeplatanych wątków) i ze kompozycja tej powieści jest de facto zasadzona na założeniu monologów z "Fal", zlanie się mistrzyni i ucznia byłoby już zupełne. Wtedy mielibyśmy do czynienia z intrygującym przykładem przekładu z jednego medium na drugie i moglibyśmy czytać komiks jako adaptację czy parafrazę pisarstwa Woolf, co podniosłoby znacząco "Równonoce" w moich oczach. Nie zmieniłoby to wszelako zdania o wątłym pisarstwie reprezentowanym w większości prozatorskich fragmentów. Camille jest grafomanką, a Pedrosa sympatyzując z jej formatowaniem świata wciąż jest podejrzany.   

"Żółta smuga" w "Davidzie"z kolei jest pastiszem konwencji komiksów z lat czterdziestych i pięćdziesiątych. I powinowactwo między tą konwencją a stylem czarno-białych fragmentów "Davida" to dużo bardziej złożony i ciekawy problem. To o czym opowiada "David Boring", to o czym (jako opowieść szkatułkowa) opowiada "Żółta smuga" i to o czym mówią te teksty skonfrontowane ze sobą prowadzi do dużo mniej banalnych wniosków refleksji o tym, czym jest miłość, kim ludzie mogą być dla siebie i jak się rysuje komiks, by nie było nudno. Tak to czytam, choć mam świadomość, że nie jest to interpretacja nienaruszalna i że choćby wskazanie
Spoiler: pokaż
na pokrewne zakończenia (odnaleziona wreszcie druga połówka choć na chwilę nadaje sens światu)
pozwala stwierdzić, że i Clowes, jeśli chodzi o ludzką psychikę, nic wielkiego  nie odkrywa. Jednak skupiwszy się na estetycznej stronie tych podróży, uznaję, że jego gra z konkretnymi konwencjami w obrębie komiksowego medium jest i śmielsza, i ciekawsza niż zbyt często ześlizgujące się w tanią literaturę "Równonoce".

Kurde, znowu mi epos wyszedł. Idę walnąć jakąś szyderę 8azylowi, one się czasem mieszczą w dwóch linijkach.
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #108 dnia: Luty 06, 2016, 05:35:13 pm »
Co do Pedrosy, świadomość wtórności wykorzystywanej stylistyki autor z pewnością ma, ale nigdzie nie bierze swoich psychologicznych wywodów w cudzysłów. Nie ma tu poczucia dystansu i tym samym można przyjąć, że wierzy w aktualność podobnej stylistyki.       
Moim zdaniem ten cudzysłów jest i to podwójny - wynika z nadrzędnej roli opowiadania w "Równonocach" poprzez komiks (z całą symboliką kryjącą się za tym) oraz z prób oswojenia świata przez Camille poprzez robienie zdjęć. To może zabrzmieć paradoksalnie, ale wydaje mi się, że nawet czytając te kawałki prozy nie wolno zapominać, że czytamy komiks, że te teksty mają korespondować z sekwencjami obrazków, które były przed nimi i będą po nich. Że to nadal jest typowe dla komiksu uzupełnianie się ilustracji i tekstu, tylko na trochę innych zasadach. Wyobraźmy sobie, że to, czego nie odnajdujesz w prozie Pedrosy w kontekście twórczości Woolf, jest tam jednak, ale ukryte, dopełnione w warstwie komiksowej. Wiem, strasznie wydumany ten pomysł.:D Ale też nie chce mi się wierzyć, że Pedrosa nie zdaje sobie sprawy, że daleko mu do Virginii Woolf.

To może jeszcze jeden szalony pomysł - a gdyby te fragmenty przetłumaczył Lech Czyżewski z całą świadomością tego, co robi i czemu to ma służyć, czy wybroniłby Pedrosę bardziej niż zrobiła to Katarzyna Sajdakowska? :)

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #109 dnia: Luty 06, 2016, 07:48:59 pm »
a gdyby te fragmenty przetłumaczył Lech Czyżewski z całą świadomością tego, co robi i czemu to ma służyć, czy wybroniłby Pedrosę bardziej niż zrobiła to Katarzyna Sajdakowska? :smile:

Nie wiem, co tam jest w oryginale, ale myślę, że z tych pieczarek żaden mistrz kuchni sosu kurkowego by nie wyczarował.

To może zabrzmieć paradoksalnie, ale wydaje mi się, że nawet czytając te kawałki prozy nie wolno zapominać, że czytamy komiks, że te teksty mają korespondować z sekwencjami obrazków, które były przed nimi i będą po nich. Że to nadal jest typowe dla komiksu uzupełnianie się ilustracji i tekstu, tylko na trochę innych zasadach. Wyobraźmy sobie, że to, czego nie odnajdujesz w prozie Pedrosy w kontekście twórczości Woolf, jest tam jednak, ale ukryte, dopełnione w warstwie komiksowej. Wiem, strasznie wydumany ten pomysł. :biggrin:

Tego się trzymam. I nie chcę, od początku nie chciałem (choć może w dyskusyjnym zapale trochę mnie poniosło) dowodzić, że "Równonoce" to zły komiks. Raczej po prostu nie z mojej bajki. Bo dziś bliżej mi już do konwencji na modłę "Fassbindera spotykającego niedorobionego Nabokova na Wyspie Gilligana" (to z Clowesa opisu "Davida") niż formuł, jakie wybiera Pedrosa.
Jak pisałem, także w komiksowej warstwie pokładam nadzieję (i trochę zmartwiła mnie Twoja diagnoza z poprzedniej strony, ze on lepiej pisze niż miejscami rysuje) i myślę o zmianach w obrębie kolorystyki poszczególnych partii w obrębie konkretnych pór roku i tych udanych planszach, w których nastrój (kłopotliwa kategoria krytyczna) interesująco łączy się dla mnie z wzruszeniami ewokowanymi kiedyś przez prozę Woolf. Bez słów, albo tylko przy wykorzystaniu codziennych, zwyczajnych kwestii bohaterów. A jak zaraz po nich znajduję takie kwiatki jak "opadła na jego twarz i szczelnie się na niej zatrzasnęła zimna maska wymuszonych uśmiechów" (s.199) albo "chciałby móc zachować tę chwilę, zasuszyć i umieścić ją w zielniku wspomnień" (s. 309), to prycham niestosownie i - jakby to napisał Pedrosa (s. 223) - "za drobnymi szczelinami, z pozoru nic nieznaczącymi" odkrywam "ogromną dziurę" w całym. Czy żałuję, że tak się dzieje. Chyba tak. Wiara Pedrosy to bezpieczniejsza przystań sympatyczniejsza opcja niż tymczasowe zadowolenie Davida. Ale to Clowes tworzy komiksową przestrzeń, która jest bliższa temu, co nazywam bezkompromisowością (i w życiu, i w sztuce). Tak wybieram, jakkolwiek na tym wychodzę.     
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline tucoRamirez

  • Zbrojmistrz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 010
  • Total likes: 2
  • Hijo de una gran puta!
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #110 dnia: Luty 06, 2016, 11:42:35 pm »
ufff...... nawet nie podejrzewałem, że doczekam się jeszcze na tym forum tak rzeczowej analizy!
Może by tak podlinkować te strony z dyskusji o Clowesie do wątku z Pedrosą? Tam zapewne przydać się mogą równie dobrze. Szczerze, nie jestem na świeżo ani po Boringu, ani po Równonocach, więc czegokolwiek "mądrego" bym nie wymyślił, byłoby to jedynie odbicie w mojej słabej pamięci - dawnych wspomnień, wrażeń po lekturze. Szkoda, że nikt tak dogłębnie nie starał się prześwietlić Równonocy w momencie, gdy większość zainteresowanych czytelników była dopiero-co po lekturze.

Bardzo ogólnie i oględnie mówiąc, muszę swoją subiektywną rację przyznać raczej Wincklerowi niż Dariuszowi. Punkt wyjścia Równonocy był całkiem niezły, i (w przeciwieństwie do Dariusza) wcale nie drażniły mnie na początku te słynne "fragmenty prozy". Nie wiem, czy czekałem podświadomie, aż Pedrosa odbije się od Woolf i zacznie opowiadać swoją własną, świeżą historię, jednak zamiast tego, zaczął coraz bardziej wchodzić w buty pani W. i grzęznąć w nich dosyć niemiłosiernie w wielu miejscach, choć bez wątpienia parę razy, jakby zapominając, co i jak "musi"  "powiedzieć", zaczynał naprawdę ciekawe wątki... ale co z tego, gdy za chwilę "przypominał sobie"i wracał na wyjeżdżone koleiny. Boję się, że -tak jak to ujął Winckler- Pedrosa wyrasta nam takiego komiksowego Coelho, który lada moment zaleje nas lawiną banałów... w dodatku jeszcze na koniec to łopatologiczne wytłumaczenie wątku
Spoiler: pokaż
"śladów"
- poczułem się, jak uczniak czytający lekturę szkolną sklejoną z przypisami dla opóźnionych....


Za to Clowes nie sili się na sięganie po uznaną literaturę, wręcz przeciwnie - wplata do Davida Boringa komiksową niby-pulpową Żółtą Smugę, ale opowiadając swoim oryginalnym językiem, wciąga czytelnika w świat swoich (bardzo prawdziwych) bohaterów. Zupełnie nie razi też to, że David dochodzi na koniec do -wydawać by się mogło- banalnego wniosku (można by rzec, że niczym Monty Python w swoim Sensie Życia). Tak właśnie miało być!
[jest już późno, idę spać, bo sam piszę banały i powtarzam po mądrzejszych, ech....]
Z wszystkiego, co kiedykolwiek napisano, lubię tylko to, co autor napisał własną krwią.

Offline tucoRamirez

  • Zbrojmistrz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 010
  • Total likes: 2
  • Hijo de una gran puta!
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #111 dnia: Maj 22, 2016, 10:31:21 pm »
tiaaa,,,,,
oj, jak ciężko wrócić z takiego tripu, jak Patience, do normalnej komiksowej rzeczywistości. teraz ciężko wchodzą inne, nawet stosunkowo fajne rzeczy; chyba powinienem sobie zrobić jakąś dłuższą przerwę, tęsknię za tymi jakże realnymi postaciami Clowesa. po skończeniu lektury i wielokrotnym wertowaniu wstecz w poszukiwaniu, czy przypadkiem coś mi nie umknęło (ale to tylko wymówka była przecie...) nadeszła pora na odłożenie Patience na półkę i długi okres czekania na coś równie pasjonująco wciągającego......
« Ostatnia zmiana: Maj 22, 2016, 11:26:30 pm wysłana przez tucoRamirez »
Z wszystkiego, co kiedykolwiek napisano, lubię tylko to, co autor napisał własną krwią.

Offline adam and arluk

Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #112 dnia: Sierpień 07, 2016, 10:24:18 pm »
Patience - z dużą dozą prawdopodobieństwa mój komiks roku, tak po prostu.

Offline Epekeina

Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #113 dnia: Sierpień 08, 2016, 06:15:43 am »
Patience - z dużą dozą prawdopodobieństwa mój komiks roku, tak po prostu.


Mi się komiks bardzo podobał, fantastycznie prowadzona narracja, tak wiarygodna, tak intymna. Sama akcja, zapętlenie w czasie i kwestia morderstwa, pytanie: kto zabił? itd., klasycznie ujęte, ale niesamowicie wciągneła mnie narracja. Clowes nie przesadził, idealnie odmierzył proporcje:  nie za dużo introspekcji, psychicznego ekshibicjonizmu. Wątki "metafizyczne" nie zaburzyły opowieści, stanowiąc tło dla historii o miłości i obsesji. Aczkolwiek z tegorocznych premier na naszym rynku wyżej cenię Tutaj i chyba także Testując Apokalipsę.

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #114 dnia: Sierpień 08, 2016, 11:05:37 am »
Mnie też się Patience podobał, choć pod wzgledem scenariusza uważam go za nieco gorszy komiks niż wydany u nas niedawno David Boring, o Rekawicy nawet nie wspominajac. Jak dla mnie, to troche za malo w nim odjazdu, za ktory przede wszystkim cenie Clowesa, oraz nieco zaszablonowe wykorzystnie tematyki time travel. Niemniej, jesli chodzi o to ostatnie, to warto zwrocic uwage na scene, w ktorej
Spoiler: pokaż
glowny bohater chce ukatrupic z klamki bobasa w sklepie, ale jakims dziwnym zrzadzeniem losu nie moze tego uskutecznic. Otoz jest to egzemplifikacja prawa natury postulowanego przez zwolennikow mozliwosci wstecznych podrózny w czasie i majacego na celu zapobiezenie paradoksom typu "zabicie swojej matki przed naszym narodzeniem" - choc wolna wola (o ile w ogole cos takiego jak "wolna wola" obiektywnie istnieje) sprawia wrazenie, ze mozemy cos zrobic w przeszlosci, co wplynie w sposob "paradoksalny" na przyszlosc, to jednak zrobienie tego "czegos" uniemozliwia, w ten czy inny sposob (np. zatnie sie nam pistolet, albo spudlujemy, albo... etc.), wlasnie to postulowane, obiektywne prawo natury.


Podsumowujac: fabularnie Patience to dla mnie takie cos pomiedzy wspomianym Boringiem a Ghost World.
« Ostatnia zmiana: Sierpień 08, 2016, 11:54:51 am wysłana przez KukiOktopus »

Offline gobender

Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #115 dnia: Sierpień 08, 2016, 07:08:09 pm »
Podsumowujac: fabularnie Patience to dla mnie takie cos pomiedzy wspomianym Boringiem a Ghost World.

Czyli jeśli gorszy od Boringa to lepszy od GW?
Gdyby istniał bóg natychmiast rozstąpiłaby się pod Toba ziemia. :D  Jak dla mnie Ghost World to jest perełka i zdecydowanie najlepsza pozycja Clowesa. Potem dłuuugo długo nic.

A Patience? Przyjemne, ale niestety z mam wrażenie, że to jest po prostu more of the same cały czas. Z małym wyjatkiem (Wilson), który i tak był ok-ish i nic więcej. A tak Patience, David, Death Ray i cała reszta niestety wydaje mi się wtórna. Ghost World się zdecydowanie wybija. A cały odjazd z Rękawicy i pozostałych moim zdaniem jest trochę na siłę i nie ma w sobie tej naturalności i organiczności co odloty Burnsa.
Po Eightball miałem go naprawde dość na dłuższy czas.

Offline skil

Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #116 dnia: Sierpień 08, 2016, 09:27:10 pm »
"Patience" to zmarnowany potencjał. Na początku świetnie, im dalej tym gorzej. Pomysł z podróżami w czasie podobny trochę do "Skasowałem Adolfa Hitlera" Jasona, który jednak pokazał jak na 48 stronach wycisnąć temat jak cytrynę, bez męczenia buły. "Patience" to najgroszy Clowes jakiego czytałem, a czytałem niemal wszystko.
qui hic minxerit aut cacaverit, habeat deos superos et inferos iratos

Offline gobender

Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #117 dnia: Sierpień 09, 2016, 02:10:07 pm »
"Patience" to zmarnowany potencjał. Na początku świetnie, im dalej tym gorzej. Pomysł z podróżami w czasie podobny trochę do "Skasowałem Adolfa Hitlera" Jasona, który jednak pokazał jak na 48 stronach wycisnąć temat jak cytrynę, bez męczenia buły. "Patience" to najgroszy Clowes jakiego czytałem, a czytałem niemal wszystko.

Zabawne, że porównujesz do Jasona, bo mi akurat  z Jasonem skojarzył się Death Ray. Z Hey Wait o ile pamiętam.

Ale juz nie pamiętam o co konkretnie chodziło.  Dziury w mózgu maja jednak swoje plusy. Często czytam rzeczy, jakbym sie czytał pierwszy raz ;)

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #118 dnia: Sierpień 09, 2016, 03:55:54 pm »
Czyli jeśli gorszy od Boringa to lepszy od GW?
Gdyby istniał bóg natychmiast rozstąpiłaby się pod Toba ziemia. :biggrin:  Jak dla mnie Ghost World to jest perełka i zdecydowanie najlepsza pozycja Clowesa. Potem dłuuugo długo nic.
Akurat tutaj NIE mialem na mysli szeregowania komiksow Clowesa wg ich fajnosci, a jedynie tylko to, ze Patience to taki miks clowesowego odjazdu w klimacie i o natezeniu Boringa oraz obyczajowki znanej z Ghost World.

Niemniej jednak rzeczywiscie srednio lubie Ghost World z czysto subiektywnych powodow, o ktorych pisalem juz np. tutaj. I mam tego pelna swiadomosc tego, ze pewnie grzesze, i ponioslem juz za to dawno kare, bo moje zycie to jedno wielkie pieklo, ale szczerze mowiac, nie martwi mnie to bardzo, bo nie od dzisiaj wiadomo, ze niebo jest dla nudziarzy i frajerow...

Offline gobender

Odp: Dan Clowes
« Odpowiedź #119 dnia: Sierpień 09, 2016, 04:23:00 pm »
@ UP
Też czytałem komiks po filmie. Film uwiebiam, komiks uwielbiam. No ale wiadomo, nie zawsze wszystko zaskoczy.

Nie napalaj się na to piekło, bo co jak się okaże, że będziesz tam na wieki wieków dyskutował o cenach komiksów?  :evil: :badgrin:

 

anything