Mój też, De Rossi to mistrz, chciaż to co odstawił w "Burial Ground" woła o pomstę do piekła (choć sam film wybitny). Niemniej jak chce to potrafi, ma swój styl i zawsze poznam jego efekty: wodnista konstytencja krwi, ciemna jej barwa, transfokacje na rany (to u Fulciego).
Savini to drugi geniusz, gore'a uczył się fotografując zwłoki w Wietnamie więc wie dobrze jak powinny wyglądać rozerwane ciała, rany, krew i flaki. Jego efekty odznaczają się zawsze niebywałym realizmem ("Day of the Dead", "Maniac"), chociaż jak trzeba to i o karykaturę zahaczyć potrafi i narobić takiego cyrku jak w "Teksaskiej masakrze 2" w scenie zabójstwa tych kolesi w samochodzie albo w "Creepshow" gdzie efekty były już ewidentnie dla dzieciaków, ale to ciągle Savini.
Boże, nawet w głupim "Piątku 13", jakby tego filmu nie zwymyślać, efekty Saviniego wyglądają jakby to było naprawdę, choćby poderżnięcie gardła tej panience w lesie.
A, i mam pod ręką płytę DVD z "Day of the Dead", patrzę na tył okładki... o jak te zombi strasznie wyglądają, jak makabrycznie i przerażająco, i pomysleć że to był sos barbecue, drzemik z wisienek i kiełbasa podwawelska w miejsce flaków... A statyści odtwarzający zombich dostawali odprawę 70$, koszulkę z logiem filmu, no i na podwieczorek mogli zjeść swój makijaż - i byli szczęśliwymi ludźmi bo robili to z pasji, o wiele szczęśliwszymi niż my jesteśmy w naszych opętanych komercją czasach, w których filmy o zombi robi się za 85 mln $$$. a efekty jakieś patałachy odpieprzają na komputerach
I o Tomie Sullivanie nie wolno nam zapomnieć, bo on - jako amator zupełny - zrobił efekty do "Evil Deada" i zapoczątkował czasy agresywnych make'upów (nawet Savini od niego zgapiał
) a dziś prawie nikt o nim nie pamięta