Nie zgadzam się, zakończenie jest rewelacyjne. Te wędrówki po kanałach, to coraz gęściejsze przeplatanie wydarzeń z roku 1956 z teraźniejszymi, ta walka z Tym jakby "wewnątrz siebie", bo przecież potwór personifikuje się w postaci najintymniejszych lęków i kompleksów swoich ofiar, a każdy z siódemki bohaterów ma jakiś wielki kompleks, wreszcie poetycki styl tych fragmentów. King najwidoczniej nie zamierzał tłuc schematu detalicznego opisu fizycznej walki z bestią i odwołał się do literackiej awangardy; sceny w których Billy'ego pochłaniają "trupie światła" pisane są Joyce'owskim "strumieniem świadomości", co w literaturze popularnej jest chyba wypadkiem bez precedensu. (Autor wplata w tekst rymowankę Billego przeciw jąkaniu, tworząc swojego rodzaju muzykę słowa). Seks nieletnich w finale może rzeczywiście budzić wątpliwość, ale jak to jest napisane! Bez żadnych zboczonych szczegółów a'la Masterton, czysta poezja! Wogóle uważam "To" za najwybitniejszą książkę Kinga, może obok "Misery". Tylko że "Misery" to kameralna opowieść z dwojgiem postaci, zaś "To" jest epopeją, najpełniej chyba objawiającą skalę talentu Kinga. Rzeczywiście nie można się od niej oderwać, naprawdę przeraża i wzrusza, zaś bohaterowie to perełki literatury współczesnej. Ta książka to arcydzieło literackiego horroru, kto wie, czy nie największe w dziejach tego gatunku.