Zgadzam się z NN w tej kwestii, że pitolisz. Chyba, że chcesz pogadać o wkładzie, jaki NN miał w polski dyskurs o komiksie, to nie ma sprawy, zapraszam. Rozumiem, że w Twoim sporze z nim, ja jestem po jego stronie, co czyni mnie automatycznie twoim "wrogiem", ale uwierz mi, to nie tak działa.
A czasem jeden bon mot, znaczy więcej niż kopa artykułów autorów z tzw. "serwisów tematycznych".
Ja też narzekam na kulturę, szczególnie tę popularną i piszę na nią złosliwe pamflety. Ale wiem, że gdzieś obok niej rzowija się kultura drugiej prędkości, która ma świadomość swoich korzeni, która wciąż żyje problemami Platona, Słowackiego czy tego bezbożnika Różewicza. Nie wiem tylko, dlaczego miałoby mi to w czymkolwiek przeszkadzać, a szczególnie w zajmowaniu się komiksem. I co ma z nim, konkretnie, wspólnego.