Marzyłem o tym od dziecka. Pamiętam czasy Zony i rewelacyjnej dla dzieciaka historii z Maximum Carnage. Czasy magazynu Mix-Komiks z historiami o Pajęczaku, między innymi fascynującej z Kingpinem czy z Venomem i Octopusem. Efektem niedowierzania kiedy w finale jednej z opowieści Fisk zgniatał ogromnym buciorem klatkę piersiową Petera i niezrozumiały dla nikogo przeskok do historii ze Skorpionem w następnym numerze. Erę Dobrego Komiksu z runem mistrza Straczyńskiego. Jednak to zawsze były wydania "zeszytowe". Po wielu wielu latach Egmont wchodząc w linię Marvel Now rozpoczął wydawanie Superiora. Jednak to nie było to, Otto nigdy nie był i nie będzie Spider-Manem, tylko jego nędzną podróbką. Czymś na chwilę, marnym zastępstwem. Od pierwszego numeru każdy zadawał sobie pytanie kiedy powróci jedyny i prawdziwy przyjaciel z sąsiedztwa. Doczekałem się jednak wydania runu w porządnej jakości, przy całym Batmanowym szaleństwie w końcu znalazło się miejsce dla niego.
Na początku XXI Marvel zaszokował czytelników linią Ultimate. Pozwoliło to odświeżyć wizerunek wielu superbohaterów, a szlak przetarł właśnie Peter Parker ala Spider-Man.
I choć obecnie czytam opinie iż run Bendisa jest przereklamowany, to poniższą recenzją postaram się odpowiedzieć dlaczego tak nie uważam.
Pierwsze siedem zeszytów zostało już wydanych w WKKM. Podobnie jak samo zakończenie. Decyzja Egmontu o zapełnieniu dziury była strzałem w dziesiątkę i mam nadzieję że podobnie będzie z kolejną niedokończoną serią z kolekcji.
Panowie na B w formie. Bendis z zapałem stworzył unowocześniony świat gościa łażącego po ścianach, a Mark Bagley w swoim stylu nie do porobienia zilustrował jego wizję. Największy plus tego albumu tworzy relacja Parkera z Mary Jane Watson.
Bez zbędnych ceregieli i tysięcy wahań na przełomie xstu zeszytów nasz młody bohater wyjawia swojej miłości kim jest.
I zabieg ten otwiera szereg kolejnych nici, których efekt będziemy poznawać w kolejnych tomach. Prostota jest czasami największym magnezem przyciągającym czytelników. Bendis w moim przekonaniu udanie oddaje nastrój koledżu, codziennych problemów zagrożeń, emocji czy stresu. Nowe oblicza antagonistów mogą się podobać, jednak na pewno nie unikną kontrowersji. Kwestia gustu. Wilson Fisk pozostaje bez zmian, król jest tylko jeden
Najważniejsza kwestia. Scenariusz. Są w nim naiwności i je dostrzegam. Jednak w gatunku superhero wszędzie jest go pełno, także nie oceniając w stosunku 1:1 do realnego świata czyta się to znakomicie. Płynnie. Bendis ukazuje bohatera jako kompletnego żółtodzioba, raz wręcz daje mu życie. Chciałbym zwrócić uwagę na rewelacyjnie rozpisaną rolę wujka Bena. Aż szkoda że standardowo musiał poświęcić się tworząc ideę iż z wielką mocą idzie wielka odpowiedzialność.
9/10 Punisher Max, Daredevil, Ultimate Spider-Man -obecnie kluczowe serie z Marvela od Egmontu