Widziałem. Wynudziłem się setnie. Podobnież zresztą cały nurt "cannibal movies" wynudził mnie niesamowicie. No może poza Emmanuelle and the last cannibals, ale to dlatego, ze mam wielki sentyment do Laury Gemser
No i podejrzane tłumaczenie Cannibal Ferox (przepraszam, czy tylko ja małem wersję w której śpiewają piosenkę Ich Troje?) ubawiło mnie setnie.
Gdy oglądałem CH cały czas łapałem się na tym, że oczekuję pojawienia się w rogu ekranu loga National Geographic. Naprawdę, jak dokument. Tylko dość nieciekawy. Byś może to moja znieczulica na flaki w horrorach, bo wiem że innych widzów film bulwersował. JEdyne, co mnie odrzuciło to sceny egzekucji, gdyż swego czasu sporo się pisało, że są one prawdziwe. Dla mnie to przeginka. Podobnie zwierzaki - żółw, czy małpa nie są winne, że reżyser chciał podzielić się z widzem swa mądrością, ubierając ją przy tym w płaszczyk gore.
Najbardziej rozwaliło mnie jednak przesłanie. Jeden z przedmówców wspomniał, że jest ono głębokie i mądre. Pewnie jest, ale przedstawiono je w sposób straszliwie jednoznaczny i pretensjonalny.