Panowie i Panie gdzie radość z czytania?
Czy takie same elaboraty piszecie na stronach wydawnictw, odnośnie tłumaczeń prozy lub na forach filmowych, odnośnie tłumaczeń filmów?
Tłumaczenie filmów to osobna historia, tutaj też się nieźle wyrabia. Czy takie same elaboraty piszę na stronach wydawnictw odnośnie tłumaczeń prozy? Nie, bo ta którą czytam jest tłumaczona przez ludzi znających się na swojej robocie. Ale znam przynajmniej jeden przykład takiego "przekładu" który dobrze obrazuje, że radość czytania o którą pytasz jest mocno uzależniona od jakość przekładu. Dawno temu wydawnictwo "Fatum" wydało "12 krzeseł" Ilfa i Pietrowa oraz coś co nazwali "Wielkim Kombinatorem". Było to tłumaczenie niejakiego Tadeusz Magistra. Nie wiem na ile zawinił tam ten tłumacz, a na ile totalny brak korekty, ale to jest doskonały przykład jak można spier... rewelacyjny oryginał. Coś, co mnie mocno bawiło w przekładzie Brzechwy i Żeromskiego, tutaj nie bawiło mnie w ogóle, a irytowało niepomiernie. Książki te trzymam na półce z zażenowaniem, w oczekiwaniu na nowe wydanie.
I teraz do sedna. Otóż wbrew temu co się niektórym wydaje tłumaczyć nie każdy może. A niestety wydawcy komiksów dość często te tłumaczenia trochę olewają i dają do zrobienia przysłowiowemu szwagrowi za równie przysłowiową flaszkę. Jeżeli coś nie brzmi dobrze po polsku i sprawia wrażenie mechanicznego tłumaczenia skupionego na warstwie literalnej, ale pozbawionego szerszego namysłu (to jest właśnie tłumaczenie jak z translatora - bekaj sobie Rybo nawet do sześcianu) to jest to jednak sygnał, ze tłumacz za bardzo się na robocie nie zna.
Przy czym - od razu zastrzegam, że nie mówię, że to Fanta tak robi czy też że tylko Fanta tak robi. Drażniło mnie to u innych wydawców. U Fanty nie wiem, bo jeszcze nie czytałem. Jak napisałem wcześniej - jeżeli to tylko te fragmenty tu pokazane, to nie ma tragedii.
Ale - wołałbym żeby wydawcy przejmowali się również tłumaczeniem, a nie tylko drukiem obrazków. W końcu po coś te dialogi w komiksach są. I nawet jeżeli w oryginale to nie Szekspir to jednak nie jest powód, żeby jeszcze pogarszać to tłumaczeniem.