Autor Wątek: Najlepsza space opera  (Przeczytany 23361 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Gnostic

Najlepsza space opera
« dnia: Kwiecień 29, 2004, 10:30:55 pm »
Jak oceniacie Dysfunkcję rzeczywistości Hamiltona?
Jak dla mnie pomysł niezły, ciekawie opisana technologia, ale postacie baaardzo słabiutkie. Jedynymi dobrze zarysowanymi postaciami, które budzą (moją) jaką taką sympatię są szemrani kolesie typu Laton czy Rubra. Joshua - totalna porażka. Reszta też płaska jak deska do prasowania.
Ale jedno muszę Hamiltonowi przyznać - kończę Widmo Alchemika (3 tom) i raczej kupię następny, czyli coś tym jest...
Jakie są wasze opinie?
 dnia siódmego, czyż nie powiemy: Obyśmy byli płodni i rozmnażali się i zapełniali martwe, nieskończone obszary próżni statkami, życiem i znaczeniem? (...)
I czyż nie będzie to dzień wieczny?

Offline mr.maras

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #1 dnia: Kwiecień 30, 2004, 08:28:30 am »
Właśnie całkiem niedawno odebrałem paczuszkę z książkami od Zyska i S-ki, zakupionymi w 1-kwietniowej obniżce cen. Same rarytasy, a wśród nich trzy tomy "Dysfunkcji" ;). Jak znajdę chwilę poczytam tę soczystą (mam nadzieję) space operę i dam cynk na temat swoich wrażeń. A jak załapię ciąg to i Reynoldsa wciągnę (Przestrzeń objawienia, Migotliwa wstęga). Mam wielki sentyment do space opery, w młodości powalił mnie rozmach (czyste fiction, ani śladu science ;)) Colina Kappa (Formy Chaosu, Broń Chaosu) ale jego ostanio wydana w Polsce powieść (Uwięziony świat: W poszukiwaniu słońca) to porażka. Dlatego ostrzę sobie zeby na Hamiltona i Reynoldsa.
Spalić po przeczytaniu.

Offline Shadowmage

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #2 dnia: Kwiecień 30, 2004, 05:15:23 pm »
Niezłe, całkiem niezłe. Co prawda to akurat nie jest to, czego oczekuję od sf, bardziej mi fabuła do jakiegos tasiemca fantasy pasuje, gdyby tylko realia zmienić. Bardzo dobrze napisane, ciekawe, ale na dłuższą metę staje sie troche monotonne.
Postacie faktycznie marne, wiadomo od razu jak sie zachowają. Troche lepeij jest w Widmie "Alchemika", a to za sprawą pewnej postaci historycznej :D
Technologia? Juz to gdzies widziałem, w tej materii nie da się wiele nowego wymyślić.
url=http://www.katedra.nast.pl]Katedra[/url] - Twoje źródło informacji o literaturze fantastycznej :)

Offline maksym_kammerer

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #3 dnia: Maj 14, 2004, 10:35:49 pm »
Niedawno zakupiłem oba tomy na alegro (dzięki temu zamist 70zł zapłaciłem 35  :)  :) ). A teraz lezą cierpliwie na półce i czekają, aż zbliżająca się wielkimi krokami sesja stanie się historią  :)
Wtedy będę mógł odnieść się do komentarzy na ich temat.
#1050;то не с нами, тот против нас!

Offline mr.maras

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #4 dnia: Październik 01, 2004, 12:56:12 pm »
Space opera, dla wielu gorszy podgatunek s-f, dla innych prawdziwa s-f pełną gębą. Niegdyś występująca u nas ledwie w śladowych ilościach: w czystej postaci w "Misji międzyplanetarnej" Van Vogta, "Zapomnij o Ziemi" Macc Appa, "Broni Chaosu", "Formach Chaosu" Colina Kappa, "Dalekich szlakach" Sniegowa oraz w postaci mniej czystej w "Fundacji" Asimova, "Billu, bohaterze galaktyki" Harrisona czy "Gateway" Pohla. Z czasem dobrej i średniej space opery było coraz więcej, przykładem "Wieczna wojna" Haldemana, "Kawaleria kosmosu" Heinleina, "Stacja Podspodzie" Cherryh. Cyklami ukazywały się również słabe i beznadziejne okazy jak np. "Świat Null-A" Van Vogta (i inne) czy serie Zahna.
Ostatnio space opery mamy naprawdę sporo - cykle Donaldsona ("Skok w ..."), Reynoldsa (zapoczątkowany "Przestrzenią objawienia"), Hamiltona ("Dysfunkcja rzeczywistości"), - logie Łukanienki, "Hyperion" Simmonsa, "Barrayar" Bujold, "Honor Harrington" Webera, książki Banksa. Poznaliśmy też w całości zwiastowane przed laty pojedynczymi tomami cykle Cherryh ("Wojny Kompanii"), Pohla ("Gateway"), White'a ("Szpital kosmiczny").

Macie swoich faworytów w tym gatunku?
Spalić po przeczytaniu.

Offline andre

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #5 dnia: Październik 01, 2004, 01:42:53 pm »
Przez sentyment i wspomnienie młodości postwię na trylogię Siergieja Sniegowa.

Offline Pokpoko

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #6 dnia: Październik 01, 2004, 11:15:23 pm »
cykl honor harrington, od którego się chyba uzalezniłem :oops: ...do tego(nie iwem czy to klasyczna Space Opera)cykl(trylogie?) "Marsz..."Johna Ringo. "zapomnij o ziemi",o ile pamietam tez nie było złe :)

Offline Gnostic

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #7 dnia: Październik 02, 2004, 03:18:56 pm »
Poza wymienionymi dorzuciłbym Pierścień Nivena i może jeszcze Stację Aniołów Williamsa, choć uczucia mam trochę mieszane.
 dnia siódmego, czyż nie powiemy: Obyśmy byli płodni i rozmnażali się i zapełniali martwe, nieskończone obszary próżni statkami, życiem i znaczeniem? (...)
I czyż nie będzie to dzień wieczny?

Offline Shadowmage

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #8 dnia: Październik 02, 2004, 03:27:01 pm »
Jeśli chodzi o SF, to space opera jest jednym z gatunków, które najmniej cenię. Dla mnie o takie fantasy w realiach przyszłosciowych, a fantasy to ja lubię, ale w wykonaniu magiczno-smokowym :d Po SF spodziewam się mimo wszystko wiecej niz tylko prostej rozrywki. Tak więc z wymienionych pozycji ptzreczytałem zaledwie parę. Nie jestem przekonany czy należy do tego grona zaliczyć Fundację, dla mnie mimo wszystko to bardziej ambtne dzieło, a z elementy typowe dla space opery są tylko w niektórych, późniejszych tomach.
O Honor Harrington czytałem tylko pierwszy tom i na tym poprzestałem. To chyba wystarczajaco świadczy o moim odbiorze tej poyzcji. bardzo za to mi się podoba cykl Hamilltona, szczególnie warty uwagi jest pomysł i rozmach z jakim jest wykonany. Szpital kosmiczny jest całkiem sympatyczny.
url=http://www.katedra.nast.pl]Katedra[/url] - Twoje źródło informacji o literaturze fantastycznej :)

Offline Gnostic

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #9 dnia: Październik 02, 2004, 03:58:48 pm »
Cytat: "Shadowmage"
Nie jestem przekonany czy należy do tego grona zaliczyć Fundację
Asimov straszyłby cię po nocach  :lol:
 dnia siódmego, czyż nie powiemy: Obyśmy byli płodni i rozmnażali się i zapełniali martwe, nieskończone obszary próżni statkami, życiem i znaczeniem? (...)
I czyż nie będzie to dzień wieczny?

Offline mr.maras

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #10 dnia: Październik 02, 2004, 06:20:03 pm »
"Fundacja" za ambitna by być space operą? Hmm. Wielu za space operę uważa "Gwiazdy, moje przeznaczenie" Alfreda Bestera, powieść IMHO znacznie lepszą od dzieła Asimova.

Jedni za space operą uważąją tylko powieści opowiadające o losach załogi kosmicznego statku, który błąka się po wszechświecie. Inni widzą jeszcze pełne rozmachu opowieści o galaktycznych imperiach, gwiezdnych wojnach itp.. Szczerze mówiąc (pewnie narażę się "opluwając" klasykę), czy aż tak bardzo teoria psychohistorii Asimova, będąca osią jego klasycznego cyklu, różni się od pomysłu Kappa, czyli teorii chaosu? Co prawda u Kappa jest znacznie więcej z przygody, jego opowieść to czysta rozrywka, ale w tle mamy podobne megagalaktyczne zmagania itd..

Zresztą gdzie niby Asimov ukrył owe ambitne akcenty? Psychohistoria jako pewnego rodzaju "nadsocjologia" to dobry pomysł ale dzisiaj nie robiący już większego wrażenia. Reszta zastarzała się bardzo szybko. Dzisiaj czyta się "Fundację" jako ciekawą, trącącą myszką historyjkę. ;]. więcej emocji wywołują pewnie "Wojny Kampanii" Cherryh czy "Hyperion" Simmonsa. Oczywiście mam do Fundacji ogromny sentyment, a w czasach młodości była dla mnie wspaniałą przygodą z s-f. Jako leciwej damie należy się jej szacunek ale na wieczorną randkę (inaczej mówiąc do łóżka) zabrałbym inną (czytaj młodszą).
Spalić po przeczytaniu.

Offline Gnostic

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #11 dnia: Październik 02, 2004, 06:47:18 pm »
Cytat: "mr.maras"
Dzisiaj czyta się "Fundację" jako ciekawą, trącącą myszką historyjkę. ;]. więcej emocji wywołują pewnie "Wojny Kampanii" Cherryh czy "Hyperion" Simmonsa. Oczywiście mam do Fundacji ogromny sentyment, a wczasach młodości była dla mnie wspaniałą przygodą z s-f. Jako leciwej damie należy się jej szacunek ale na wieczorną randkę (inaczej mówiąc do łóżka) zabrałbym inną (czytaj młodszą).
Oj chłopie, bluźnisz...  Hyperion jest dobry, Cherryh to dla mnie top SF (Space opery? Whatever) ale Fundacja na półeczce dumnie stoi i co jakiś czas do niej wracam (w zasadzie do tomu I). Młodsze nie znaczy lepsze, czy chodzi o książki, czy o kobiety  :P
 dnia siódmego, czyż nie powiemy: Obyśmy byli płodni i rozmnażali się i zapełniali martwe, nieskończone obszary próżni statkami, życiem i znaczeniem? (...)
I czyż nie będzie to dzień wieczny?

Offline mr.maras

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #12 dnia: Październik 02, 2004, 07:19:53 pm »
Ja nie twierdzę, że młodsze znaczy lepsze. Mówię tylko, że "Fundacja" strasznie się zestarzała. Nie oceniem także co jak wygląda na półce, u mnie "Fundacja" też obowiązkowo pręży grzbiety. Twierdzę natomiast, że jest w niej sporo ze space opery. Co odnosi się także do Cherryh.

Dlaczego space opera ma być synonimem słabej s-f? A wspomniany Hamilton? Reynolds? A Benford z "Centrum Galaktyki" A Brin z cyklem "Wspomagani" ? W każdej z tych serii sporo jest ze space opery. Czy to słabe książki?
Spalić po przeczytaniu.

Offline maksym_kammerer

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #13 dnia: Październik 02, 2004, 07:35:43 pm »
Książka "Przestrzeń objawienia" A. Reynoldsa jest moim zdecydowanym faworytem w kategorii "space opera".
Dzieło to jest niepowtarzalne ze względu na swój mroczny klimat. Gdyby istniała kategoria "dark SF" do niej własnie nlaeżałoby zaliczyć tą książkę. Lektura tej pozycji przy jednoczesnym słuchaniu jakiejś dobrej i mrocznej kapelki blackowej jest niezapomnianym przeżyciem:)
Jedynym minusem w przypadku tej serii (kolejne tomy to Redemption ark i Absolution gap) jest to, że na drugi tom czekamy już od roku.  :cry:  :cry: Wydawnictwo MAG obiecuje jednak, że "Arka odkupienia" pojawi się napewno na początku przyszłego roku!
#1050;то не с нами, тот против нас!

Offline Gnostic

Najlepsza space opera
« Odpowiedź #14 dnia: Październik 02, 2004, 10:06:50 pm »
Cytat: "maksym_kammerer"
MAG obiecuje jednak, że "Arka odkupienia" pojawi się napewno na początku przyszłego roku!
Ja tam nie wierzę w żadne obiecanki, zapowiedzi itp. bo rzadko się sprawdzają. To wszystko złe ludzie som, panie.
 dnia siódmego, czyż nie powiemy: Obyśmy byli płodni i rozmnażali się i zapełniali martwe, nieskończone obszary próżni statkami, życiem i znaczeniem? (...)
I czyż nie będzie to dzień wieczny?

 

anything