trawa

Autor Wątek: J.M. DeMatteis  (Przeczytany 9529 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Marvelek

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #15 dnia: Listopad 14, 2017, 11:27:11 am »
Istotnie, w Polsce ukazało się dużo Pająków ze scenariuszami DeMatteisa. Pierwszy, wydany przez TM-Semic to świetna historia z Vulturem "Formalności pogrzebowe: porachunki" - 7/1993 (37). Polecam ten zeszyt - ciekawa, głęboka opowieść o żalu i sile przebaczenia, do tego ilustrowane przez Buscema :smile: Kolejny komiks, równie dobry to "Dziedzictwo Osbornów" - 10/1993 (40). Niestety jest to tylko fragment bardzo ciekawej historii, ale pozwala zrozumieć późniejszą relację Spidera z Harrym Osbornem. Najbardziej znanym komiksem są oczywiście "Ostatnie łowy Kravena" - 1-3/1994 (43-45), drugie wydanie WKKM, t. 10.
"Oko Pumy" - 7/1994 (49) - niezobowiązująca historia, z której osobiście nie wiele pamiętam :razz:
"Najlepsi wrogowie" - 10/1995 (64) - klasyczna i jedna z najlepszy historii z Pająkiem, która ukazała się w Polsce. Szkoda, że nie zostało wydane w żadnej kolekcji, aż się prosi o ładne wydanie.
DeMatteis dołożył swoje trzy grosze także do "Maximum Carnage" w historiach:
"Za linią" - 1/1996 (67) - pierwsza część zeszytu.
"Punkt zwrotny" - 3/1996 (69) - pierwsza część zeszytu.
"Wojna serc" - 5/1996 (71) - pierwsza część zeszytu.

"Maximum Carnage" nie polecam - tępa nawalanka, z której nic nie wynika. Natomiast zdecydowanie warte uwagi są:

"Człowiek bez twarzy" - 10/1996 (76)
- druga część zeszytu. Jest to wielki finał ciągniętego przez kilkanaście zeszytów wątku zmartwychwstałych rodziców Parkera - bardzo dobra rzecz a DeMatteis świetnie puentuje opowieść pisaną przez Micheline'a i Kavanagha.
"Wrzask" - 11-12/1996 (77-78) - jak dla mnie również klasyka i jedna z lepszych historii ze Spider-Manem
"Upadek" - 1/1997 (79) - druga część zeszytu.
"Stracone lata" - 3/1997 (81) - to też niestety tylko niewielki fragment większej całości. Klasyczna historia, która wyjaśnia kim jest Ben Reilly.
"Wygnańcy" - 4/1997 (82) - pierwsza część zeszytu. Powrót Pumy, jak dla mnie średniak.
"Deadman" - 6/1997 (84) - pierwsza część zeszytu. Jedna z lepszych ze Spider-Manem poruszająca tematy pragnienia ucieczki od świata. W jednej z głównych ról Daredevil.
"Macki" - 8/1997 (86); "Nim się obudzę" - 10/1997 (88) - pierwsze części zeszytów "Pajęczyny śmierci" - dla mnie ostatnia dobra historia ze Spider-Manem, którą wydał w Polsce TM-Semic.
Z właściwej "Clone Saga" DeMatteis jest autorem:

"Zew" (wspólnie z Toddem Dezago), "Gra pozorów" - 12/1997 (90)
"Śmierć w rodzinie" - 2/1998 (92)
"Down in the darkness" - 4/1998 (94) - druga część zeszytu historii "Piętno Kaine'a"
"Krzyżowy ogień" - 6/1998 (96) - pierwsza część zeszytu.
"Judgment at Bedlam" - 8/1998 (98) - druga część zeszytu.
"In the name od the father" - 11/1998 (102) - wspólnie z Toddem Dezago, jest to druga część "Maximum Clonage".


To tyle ze Spidera, mam nadzieję, że rozpiska będzie pomocna. Co do innych bohaterów to w wątku o Daredevilu pytałem, czy byłyby osoby zainteresowane wydaniem przez Egmont runu DeMatteisa, ale nikt nie odpowiedział, więc albo ta historia jest nieznana, albo DeMatteis nie cieszy się sympatią jako scenarzysta DD.





Offline Koalar

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #16 dnia: Listopad 14, 2017, 11:42:03 am »
Przecie to Straczynski

Rzeczywiście, nie mam pojęcia, jak mi się zmieszali ci dwaj twórcy.  :oops:
http://pehowo.blogspot.com/ - moje komiksy (Buzz, PEH, Horror)

Offline Szczoch

  • Pisarz bracki
  • ****
  • Wiadomości: 769
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ani czarny, ani kwadrat, ani na białym tle.
Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #17 dnia: Listopad 14, 2017, 03:00:25 pm »
Chciałem polecić dwugłos dotyczący komiksu, który naprawdę lubię:
http://ziniol.blogspot.com/2010/09/na-krawedzi-04-last-one.html
http://ziniol.blogspot.com/2016/10/cos-wiecej-czegos-mniej-01-jerzy-szyak.html
To rzeczywiście zajmująca polemika, uzupełniająca spore luki, które mam w znajomości twórczości DeMatteisa i wpisująca ją w pewien kontekst.

Rozumiem - ale poprawcie mnie, jeśli zbłądzę - że w latach 1985-87 DeMatteis "zabłysnął" przede wszystkim serią "Moonshadow". Od niej przeszedł płynnie do pracy dla Marvela, gdzie zasłynął "Łowami Kravena", a potem ich kontynuacją na łamach "Spectacular Spider-man". W momencie gdy od 1993 r. Vertigo przeżywało zaplanowaną, literacką ekspansję niejako "awansował" do grona zatrudnianych przez imprint ambitniejszych pisarzy. Tam zrealizował kilka cenionych (przynajmniej w swoim czasie) miniserii, po czym wrócił jednak do seryjnej pracy dla DC i - znacznie mniej - Marvela.
Nie wyjaśnia to niestety, co zadecydowało, że niedługo potem wdeptywał w tak przygnębiające swoim poziomem historie jak "Bogowie Gotham" (2001), czy "Nie do obronienia" (2005).
Czy rzeczywiście rację ma Szcześniak wyraźnie sugerując, że na Vertigo to był jednak "za cienki w uszach"? Czy jakieś inne czynniki (np. wypalenie zawodowe) pchnęły go z artystycznego "nieba" do piekiełka marnych kooperatyw DC i Marvela? Tego nie mogę rozgryźć i ta artystyczno-biograficzna tajemnica dręczy mnie od paru dni, gdy skończyłem czytać "Defenders"...


Inna sprawa, że chciałbym - poniewczasie - podjąć się polemiki ze zdaniami Jerzego Szyłaka, jakimi w tym artykule określił "Ostatnie łowy Kravena". Przytoczę:

Cytuj
Oceniane przez Szcześniaka jako „fenomenalne”, Ostatnie łowy Kravena są w tym zestawie komiksem najprostszym i w największym stopniu skrępowanym przez ograniczenia gatunkowej konwencji. Jest to opowieść o obsesji, jaką myśliwy Siergiej Krawinow, zwany Kraven, ma na punkcie Człowieka-Pająka: pragnie on udowodnić, że jest od niego lepszy i w tym celu próbuje go skompromitować, zastąpić i złamać psychicznie. Porównując to, co zaproponował DeMatteis w tym komiksie z rozwiązaniami artystycznymi znanymi z innych jego prac, można odnieść wrażenie, że scenarzysta dokonuje autoparodii własnych pomysłów. Rozbudowane monologi wewnętrzne bohaterów, mające na celu pogłębianie ich portretów psychologicznych, w rzeczywistości temu nie służą, bo konstrukcja opowieści oparta jest na powtarzanym po wielokroć schemacie: czarny charakter dąży za wszelką cenę do pokonania bohatera, który na końcu i tak wyjdzie ze starcia cało. Za literacki komentarz do opowieści służy trawestacja słynnego wiersza Williama Blake’a, w którym DeMatteis tygrysa zastąpił… pająkiem, uzyskując naprawdę komiczny efekt, ponieważ udało mu się przekształcić utwór, który opiewał piękno i grozę stworzenia, w wyznanie lęków arachnofoba. Odnotować jednak trzeba, że zabiegi DeMatteisa przypadły do gustu fanom komiksowej serii, którzy uznali Ostatnie łowy Kravena za jedną z najlepszych opowieści o Spider-Manie.
Do pewnego stopnia z tymi krytycznymi zdaniami mogę się zgodzić, choć trochę z przykrością odczuwam pewną, zakodowaną w nich, "wyższościową" postawę pana profesora.
Zgadzając się jednak, że OŁK obciąża pewien - pośledni - patos oraz literackość nie najwyższych lotów, mam pomysł, dlaczego OŁK jest komiksem tak udanym, a prace DeMatteisa dla Vertigo (choć ambitniejsze) budzą bardziej mieszane odczucia (choć muszę uczciwie zaznaczyć, że ich nie znam).

OŁK jest odbierane "na tle" przeciętnej opowieści o Spider-manie i niewątpliwie świadomie wpisuje się w rewolucję jaką w latach 80. przeżywały komiksy superbohaterskie. Komplikuje narrację (o ile pamiętam mamy co najmniej trzy linie narracji literackiej, umieszczane nieraz na jednym kadrze), puszy się nawiązaniami literackimi (wiersz Blake'a znany przez każde anglojęzyczne dziecko, ale są też odległe aluzje do "Braci Karamazow"), wprowadza "cięższy" klimat rodem z literatury i kina noir - i to w jego bardziej mrocznej, "szalonej" wersji... Na nastolatka - jakim wówczas byłem - bardzo to oddziaływało i niewątpliwie wyróżniało się z tła właśnie tym patosem, literackością i ambitnością (nawet jeśli była to tylko "ambitność").
Po drugie, "Łowy" są nie tylko umieszczone na pewnym tle, ale także w pewnym kontekście fabularnym. Za komiksem tym stoi całe, bardzo już rozbudowane uniwersum, a historia ta wtapia się w nie, waloryzuje je, pogłębia. Do tego tez trzeba było mieć dryg i talent.
Już to pisałem, ale zrobię to jeszcze raz: dla mnie OŁK to świetny początek jeszcze lepszego runu DeMatteisa i Buscemy ze "Spectacular Spider-mana", gdzie wątki tej historii są rozwijane i oglądane z różnych stron.

Tymczasem pracując dla Vertigo DeMatteis stawał w szranki z innymi autorami "powieści graficznych" adresowanych do doroślejszego czytelnika. Nie mam wątpliwości, że mimo całej (na pewno po części sentymentalnej) sympatii do niego, do fantazji i warsztatu Alana Moore'a nie ma on specjalnie startu. A do tego jego historie to chyba dość krótkie miniserie - w większości nieobudowane żadnym komiksowym kontekstem. To odpowiedniki tak lubianych przez Amerykanów opowiadań, podczas gdy takie OŁK to wyróżniająca się jakością cegiełka w gmachu "Komedii ludzkiej".

Niemniej raz jeszcze dziękuję za te linki, jak również za pozostałe posty. Niewątpliwie będę musiał zainteresować się serią "Moonshadow". Marvelkovi, który tu podjął się zadania archiwizacyjnego, szczerze polecam zapoznanie się z niepublikowanymi u nas zeszytami "Spectacular Spider-mana", bo to naprawdę wspaniała rzecz - wciąż chyba niedostępna w wydaniu zbiorczym (co o tyle dziwne, że zawiera bardzo przecież już klasyczną i "wpływową" historię o śmierci Harry'ego Osborna).
A poza tym uważam, że "Iznogud" oraz "Saga o Potworze z Bagien" powinny zostać w całości wydane po polsku.

Offline absolutnie

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #18 dnia: Listopad 14, 2017, 03:58:12 pm »

Rozumiem - ale poprawcie mnie, jeśli zbłądzę - że w latach 1985-87 DeMatteis "zabłysnął" przede wszystkim serią "Moonshadow". Od niej przeszedł płynnie do pracy dla Marvela, gdzie zasłynął "Łowami Kravena", a potem ich kontynuacją na łamach "Spectacular Spider-man". W momencie gdy od 1993 r. Vertigo przeżywało zaplanowaną, literacką ekspansję niejako "awansował" do grona zatrudnianych przez imprint ambitniejszych pisarzy. Tam zrealizował kilka cenionych (przynajmniej w swoim czasie) miniserii, po czym wrócił jednak do seryjnej pracy dla DC i - znacznie mniej - Marvela.


W latach 80-tych DeMatteis współpracował z Marvelem i jego imprintem Epic Comics, w ramach którego pierwotnie ukazał się "Moonshadow" i jeszcze jedno jego arcydzieło - "Blood. A Tale". W rezultacie pracował też przy serii "Marvel Graphic Novels" (tu zrobił "Doktora Strange'a"). W Vertigo nie tylko zartrudniono go do pisania scenariuszy, ale i wznowiono autorskie rzeczy z "Epic Comics", czyli "Moonshadowa" i "Blood. A Tale". Potem jednak - zakrojoną na większą skalę - serię "Seekers into the Mystery zamknięto z powodu słabej sprzedaży i DeMatteis wrócił do pisania seriali.


Cytuj

Inna sprawa, że chciałbym - poniewczasie - podjąć się polemiki ze zdaniami Jerzego Szyłaka, jakimi w tym artykule określił "Ostatnie łowy Kravena".


W swoim czasie Szyłak (jako N.N.) dyskutował tutaj, na forum o "Ostatnich łowach" i przedstawiał podobne stanowisko. Chyba nie został wówczas przekonany, chociaż z pewnością obrzucono go wówczas różnymi inwektywami za to, że śmie nie kochać tego komiksu.





Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Marvelek

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #19 dnia: Listopad 14, 2017, 05:06:12 pm »
Kompletnie nie mogę się zgodzić z opinią Szyłaka, a fakt, że OŁK uważany jest przez tysiące fanów komiksu na świecie za komiks wyjątkowy najskuteczniej podważa jego opinię.
Moim zdaniem opowieść w bardzo dobry sposób przedstawia motyw, który pojawia się także w innych scenariuszach DeMatteisa, czyli problem ucieczki od świata równoznacznej ze śmiercią za życia.
Szyłak twierdzi, że scenariusz jest schematyczny i że i tak wiadomo, że Spider-Man pokona swojego wroga, ale trzeba pamiętać, że w tym komiksie to nie Pająk jest głównym bohaterem a łowca i finał jego roli jest zaskakujący. Natomiast czy parafrazy wiersza Blake'a nie należy przypadkiem rozumieć jako celowy zabieg? Komiks mówi przecież o zamianie idealnego łowcy Kravena (tygrysa) w pająka.

Offline absolutnie

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #20 dnia: Listopad 14, 2017, 06:32:51 pm »
Kompletnie nie mogę się zgodzić z opinią Szyłaka, a fakt, że OŁK uważany jest przez tysiące fanów komiksu na świecie za komiks wyjątkowy najskuteczniej podważa jego opinię.
Znam wiele osób i utworów mających nie tysiące, a nawet miliony fanów na świecie i wcale nie czyni to ich wybitnymi. Wcale, a wcale. Ale chciałem zapytać, z którą częścią opinii Szyłaka właściwie się nie zgadzasz? Bo ja tam nie widzę żadnych nieprawdziwych twierdzeń




Cytuj
Moim zdaniem opowieść w bardzo dobry sposób przedstawia motyw, który pojawia się także w innych scenariuszach DeMatteisa, czyli problem ucieczki od świata równoznacznej ze śmiercią za życia.


Ty masz swoje zdanie, a Szyłak swoje. W dodatku on napisał o czymś innym, niż ty piszesz.
On napisał, że zabiegi artystyczne w "Ostatnich łowach" są prostsze i bardziej konwencjonalne niż w innych utworach DeMatteisa, że monologi bohatera są przydługawe i właściwie zbędne oraz, że wstawienie do wiersza Blake'a pająka w miejsce tygrysa uważa za zabieg (niezamierzenie) komiczny. Jeśli oderwiesz się od myślenia, że ów pająk jest w komiksie - zadziwiającym Spider-Manem to też przyznasz, że zdanie "Stanąłem oko w oko z tygrysem" ma zupełnie inną wymowę niż "Stanąłem oko w oko z pająkiem". Mnie bawi użycie w odniesieniu do pająka zwrotu "Skupiona groza twej symetrii".
Ty napisałeś, że uważasz, iż motyw przedstawiony w komiksie został przedstawiony w sposób bardzo dobry, parafraza wiersza została zrobiona celowo i że to co spotkało Kravena w komiksie zatytułowanym "Ostatnie łowy Kravena" było dla ciebie zaskakujące (dla mnie chyba nie było). W którym właściwie miejscu polemizujesz z Szyłakiem?
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Marvelek

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #21 dnia: Listopad 14, 2017, 09:03:37 pm »


 wstawienie do wiersza Blake'a pająka w miejsce tygrysa uważa za zabieg (niezamierzenie) komiczny. Jeśli oderwiesz się od myślenia, że ów pająk jest w komiksie - zadziwiającym Spider-Manem to też przyznasz, że zdanie "Stanąłem oko w oko z tygrysem" ma zupełnie inną wymowę niż "Stanąłem oko w oko z pająkiem". Mnie bawi użycie w odniesieniu do pająka zwrotu "Skupiona groza twej symetrii".

Polemizuje dokładnie z tym, ponieważ jest to myślenie kompletnie pozbawione sensu - czytając komiks ze Spider-Manem mam się odrywać od tego, że Pająk jest w komiksie? Wiersz nie pojawia się w komiksie, by na siłę odwołać się do jakiegoś dzieła kultury. Ta przewijająca się przez cały komiks parafraza jest wyraźnym mottem, a podmiana tygrysa na pająka nie jest przypadkowa. W oryginale podmiot liryczny lęka się tygrysa, ale jednocześnie fascynuje się jego groźnym pięknem. Podobnie jest z Kravenem, dla którego to Pająk jest fascynacją, obiektem podziwu i lęku. Dlatego na kadrach,w  których Kraven spożywa swoje specyfiki widzimy go w starciu z pajęczym monstrum - nie małym pajączkiem, który uwił sobie pajęczynę na suficie. Mówi o tym sam Kraven, kiedy stwierdza, że każdy ma swojego Pająka - w domyśle swój lęk, wyzwanie, które może nazwać jak chce. Oczywiście DeMatteis mógł nazwać ów lęk tygrysem, lwem lub Adolfem Hitlerem, ale czy użycie innego określenia niż Pająk w historii z człowiekiem pająkiem, miałoby sens?
Szyłak natomiast wyrywa cytat z całej historii - nie liczy się kontekst, tylko same ramki z wypisanym wersem.

że to co spotkało Kravena w komiksie zatytułowanym "Ostatnie łowy Kravena" było dla ciebie zaskakujące (dla mnie chyba nie było). W którym właściwie miejscu polemizujesz z Szyłakiem?

Zaskoczeniem był dla mnie finał przemiany bohatera. Cel, który był dla niego obsesją i sensem życia, a do którego nieustannie dążył, sprawił, że w istocie stracił sens życia.
Nie za bardzo rozumiem uzasadnienia Szyłaka, dlaczego monologi nie służą pogłębieniu psychologicznemu postaci. Szyłak tłumaczy to tym, że i tak bohater cało wychodzi z opresji. Nie bardzo rozumiem, jak fakt, że Spider-Man nie wyszedłby cało z opresji miałby wpłynąć na wyrazistość tych monologów.


Offline absolutnie

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #22 dnia: Listopad 14, 2017, 10:27:47 pm »
Polemizuje dokładnie z tym, ponieważ jest to myślenie kompletnie pozbawione sensu - czytając komiks ze Spider-Manem mam się odrywać od tego, że Pająk jest w komiksie? Wiersz nie pojawia się w komiksie, by na siłę odwołać się do jakiegoś dzieła kultury.


Wiersz Blake'a nie jest o lęku bohatera przed tygrysem. To jest wiersz o lęku, a może respekcie, jaki podmiot liryczny czuje wobec Boga, który tygrysa stworzył. Tygrys reprezentuje tu zarówno piękno i grozę, jak i boski zamysł, który powołał owo zwierzę do istnienia i którego ludzki umysł nie ogarnia. Wpakowanie tego wiersza do komiksu i zastąpienie tygrysa pająkiem jest właśnie odwołaniem się na siłę do dzieła kultury, mającego konkretne znaczenie i wiąże się z odarciem go z tego znaczenia, zredukowaniem do lęku przed pająkiem (czyli arachnofobią). Ten wiersz w tym kontekście zostaje kompletnie pozbawiony swojego pierwotnego sensu. A skoro nie ma sensu, to po co go przywoływać?


« Ostatnia zmiana: Listopad 14, 2017, 10:44:03 pm wysłana przez absolutnie »
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Nawimar

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #23 dnia: Listopad 15, 2017, 08:31:56 am »
Poezja (i nie tylko zresztą) ma to do siebie, że może podlegać reinterpretacji w zależności od ewentualnego odbiorcy. Nawet jeśli sam twórca wprost wskazuje na zasadniczy sens jego utworu to mimo tego nic nie stoi na przeszkodzie by doszukiwać się autonomicznych względem „jedynej słusznej wykładni” odczuć z ich przyswajania. Tym bardziej, że nie istnieje coś takiego jak „jedyna słuszna wykładnia” interpretacji tego typu tekstów. Zwłaszcza w przypadku utworów autorów tego pokroju co Blake, który przynajmniej pod koniec życia (a być może jeszcze wcześniej) zachęcał swoich uczniów do takich właśnie reinterpretacji. Mało tego; sam to czynił; nie tylko w kontekście poezji ale też cykli rycin o czym świadczą trzy zasadniczo różniące się interpretacje kompozycji ukazującej Adama w raju (notabene w myśl jednej z nich to nawet nie Adam tylko Jaldabaoth). Nigdzie zresztą nie jest odgórnie nakazane zachowanie pierwotnego sensu utworu w przypadku jego twórczego przetwarzania przez kolejne generacje twórców. Gdyby tak było nigdy nie powstałaby cała masa mniej lub bardziej ważnych tekstów kultury o których wiemy, że ich pierwowzory miały odmienne znaczenie niż nadane im przez reinterpretatora (by wspomnieć chociażby wiodący motyw z biblijnej „Pieśni nad Pieśniami” zużytkowany w przetworzonym znaczeniu przez autora/autorów Objawienia św. Jana). Okoliczność, że DeMatteis pozwolił sobie na tego typu przetworzenie znaczenia wyjściowego określasz jako „odarcie” oraz „pozbawienie swojego pierwotnego sensu”. A czy bierzesz pod uwagę, że bazując na dokonaniu Blake’a scenarzysta „Łowów…”, de facto nie wyróżniając się pod tym względem od wielu twórców przed nim (w tym także samego Blake’a, który z lubością reinterpretował m.in. teksty późnognostyckie) i po nim, wytworzył i zaproponował czytelnikom nową jakość, dostosowaną do prawideł konwencji superbohaterskiej?
 
Swoją drogą jeżeli faktycznie odebrałeś wkomponowanie utworu Blake’a w ramy „Łowów…” tylko i wyłącznie jako sposób na wykazanie trawiącej Kravena arachnofobii to oczywiście masz do tego pełne prawo. Podobnie jak inni odbiorcy do postrzegania źródła obsesji Łowcy nie tyle w literalnie rozumianym pająku (czy nawet „Człowieku-Pająku” w osobie Petera Parkera) co raczej idei pająka jako takiej, uzupełnionej o fobie Kravena.

KukiOktopus

  • Gość
Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #24 dnia: Listopad 15, 2017, 09:34:01 am »
Wasza dyskusja bardzo mnie zainteresowala, niemniej argumenty obydwu stron sa dla mnie na rowni przekonujace, co oczywiscie nie jest stanem pożądanym epistemologicznie, bo nie wiem, czy "Lowy" sa arcydzielem, czy tez moze sa po prostu smieszne i do bani. Poniewaz z wyksztalcenia jestem inzynierem, a co za tym idzie, calkowitym ignorantem w sprawach poezji, postanowilem wyjasnic sprawe i pytajac Wintermute'a - AI, ktora w dziedzinie liryki ostatnio wyewoluowala do statusu 7. kategorii. Oto odpowiedz, jaką otrzymałem (moja translacja wlasciwej odpowiedzi, ktora w oryginale bylaby niezrozumiala dla normalnego czytelnika):   

1. w wierszu Blake'a jest zatarta roznica między stworca-demiurgiem, a jego dzielem "tyger" - kluczem jest "symmetry" występujaca na poczatku i koncu wiersza, a także, byc moze, zrownanie dłoni z łapami (tygrysa?) w wersie "What dread hand? & what dread feet?";

2. w rezultacie "tyger" występuje jako wcielenie aspektu demiurga, aspektu przerażającego ("fearful"), budzącego lęk ("dread"), analogicznie (i jednocześnie kontrastowo) jak wcieleniem takim był "Baranek" ("Did he who made the Lamb make thee?");

3. u podłoża obsesji Kravena nie tyle lezy chęć uzupełnienia swoich mysliwskich zdobyczy o jakiegos tygrysa, czy pająka, ale w istocie rzeczy jest wyzwaniem rzuconym przez Kravena szalonemu, straszliwemu demiurgowi;

4. zwycięstwo Kravena nad owym straszliwym wcieleniem demiurga nadałoby Kravenowi wiec aspekt boskości i to jest właściwe trofeum, które chce tutaj zdobyć Kraven;

5. porażka Kravena podkreśla jego tragiczny wymiar człowieczeństwa, bowiem człowiek w starciu z bogiem z góry skazany jest na przegrana.   

Offline Marvelek

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #25 dnia: Listopad 15, 2017, 09:53:51 am »
nie wiem, czy "Lowy" sa arcydzielem, czy tez moze sa po prostu smieszne i do bani.

To zależy co rozumiemy pod pojęciem arcydzieła, a ściślej jakie czynniki powodują, że coś jest uznane za arcydzieło. Nasuwa się oczywiście od razu "Ferdydurke" z dyskusją, czy poezja Słowackiego jest zachwycająca, czy nie. Myślę, że w odbiorze dzieł literackich zawsze decyduje subiektywna ocena czytelnika. To trochę tak jak z utworami Franciszka Rabelais: wielu powie, że to kloaczne utwory mówiące o litrach moczu, kału, okraszone dużą dozą chodnikowego, wulgarnego języka. Dla innych, będą to genialne utwory ze względu na przeniesie do niego języka i zachowań placu jarmarcznego z epoki autora. Podobnie jest z dziełem Reymonta "Chłopi". Dla mnie zachwycająca jest stylizacja językowa, ale znam wiele osób, którym powieść zwyczajnie się nie podoba i zawsze przeciwstawiana jest jej genialna "Ziemia obiecana".
Najlepszą metodą jest więc lektura i zadanie sobie pytania, co dana historia dla mnie znaczy i jakie wywołała emocje. Osobiście jestem przeciwnikiem jakiegokolwiek szufladkowania: z jednej strony przedstawiania jedynej i słusznie objawionej prawdy, a z drugiej kamieniowania osób którym Łowy (czy inny komiks) zwyczajnie się nie podobają lub mają do nich zastrzeżenia innego typu.

KukiOktopus

  • Gość
Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #26 dnia: Listopad 15, 2017, 10:02:32 am »
[...] Najlepszą metodą jest więc lektura i zadanie sobie pytania, co dana historia dla mnie znaczy i jakie wywołała emocje.
Coż, nie pozostaje mi zatem nic innego jak przekonac sie samemu i kiedyś te "Ostatnie łowy Kravena" w koncu przeczytac.

Offline chmiel

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #27 dnia: Listopad 15, 2017, 12:18:15 pm »
Obłędna dyskusja :D, a przecież wiadomo, że zdanie profesora jest święte, profesor się nie myli. Sam zrobiłby lepszą historię o Spider-Manie, ale akurat był zajęty "Szminką".

Tak czy siak - mogę polecić historię DeMatteisa pt. "Going sane" ze znakomitej serii "Legends of the Dark Knight". To opowieść o tym, co - być może - stałoby się gdyby Joker wreszcie zabił Batmana. Ale nie jest to żaden "What if..." w wersji DC Comics. Nie jest to znakomity komiks, ale dla kogoś komu podobało się to co robił w "Spider-Manie" jak znalazł.

Warto zwrócić też uwagę na jego run w "Justice League" potem "Justice League International" (koniec lat '80) pisany z Keithem Giffenem, który ze względu na dużą dawkę humoru ma wśród amerykańskich fanów status kultowego.

Teraz DeMatteis pisuje scenariusze do filmów animowanych DC i być może jest z tego większa kasa niż z pisania komiksów. Swego czasu napisał też scenariusz do kinowego Daredevila, który mógł być ciekawym projektem - niestety (jak wiadomo) nie został zrealizowany.

Offline Nawimar

Odp: J.M. DeMatteis
« Odpowiedź #28 dnia: Listopad 15, 2017, 12:48:18 pm »
Skorzystam z okazji i pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeszcze jedną, w moim przekonaniu niesłusznie zapomnianą serię zrealizowaną do scenariuszy bohatera tego tematu. W rozrysowywaniu "The Spectre vol.4" uczestniczyli m.in. tacy plastycy jak Ryan Sook, Craig Hamilton i Norm Breyfogle. 
 
http://www.dcindexes.com/features/series.php?seriesid=1844&page=gallery