Nie zaglosowalem na zadna powyzsza mozliwosc, gdyz zadna nie pokrywa sie z moja opinia. A jest ona taka:
Dwa pierwsze rorki - "Fragmenty" i "Przejscia" byly fenomenalne. Wydane przez Fantastyke w serii Komiks, juz dawno temu, zawladnely mna do granic. Troche jakby nakierowaly moje zapatrywania i zajawki. Piekny klimat. Lubie go nazywac "sennym" bo jest troche jak oscylowanie na granicy snu i jawy. Rork jest myslicielem, duzo w kadrach ciszy i spokoju, ktory jest burzony dosc sporadycznie. Watki maja w sobie sporo Lovecraftowskiego ducha (Andreas sam twierdzi ze ten autor jest dla niego duza inspiracja), co mnie jako jego wielkiego fana tylko cieszy.
Kreska Andreasa - majstersztyk. Uwielbiam, kiedy artysta wklada mase pracy w poszczegolne kadry a Anreas jest takim artysta bez watpienia.
Przynajmniej byl. Do czasu "Cmentarzyska katedr" i "Gwiezdnego swiatla". I tu sie pojawia moj wielki bol - te dwa komiksy sa jednymi z bardzo nielicznych, ktore zalowalem, ze kupilem! Kontrastuje to z moimi poprzednimi slowami? Wiem. Ale tak jest. Andras sie zmienil nie do poznania - w porownaniu z dwoma pierwszymi czesciami rysunki sa niedbale, niektore kadry wrecz niechlujne. Fabula? O niczym. Na sile. "Cmentarzysko katedr"... hmm... Ktos mi powie o co tam chodzilo? Ale prosze o cos wiecej niz glowny zarys fabuly. "Gwiezdne swiatlo" cos sie niby zaczyna malowac tutaj ale nudne to jak flaki z olejem. A rysunki o klase jeszcze gorsze niz w "cmentarzysku". Bardzo mnie Andreas zasmucil.
Moze ktos ma odmienne zdanie - chetnie je uslysze i podyskutuje. A nuz jednak ktos mnie zacheci do zakupienia kolejnej czesci, ktorej obiecalem sobie, ze w zyciu nie kupie.