Nawimarze, ale by była tresura, potrzebny jest treser. Wskażesz? Wytkniesz palcem?
Zorganizowanie tego rodzaju przedsięwzięcia "edukacyjnego" wymagałoby bowiem naprawdę nielichych starań, zostawiło ślady... Zwlaszcza, że większość tak wyedukowanych osób, które zabierają głos publicznie, to osoby inteligentne, świadomie wybierajace kategorie, którymi sie posługują przy opisie świata. W moim przekonaniu ich światopogląd uksztaltowały czesto osobiste lub pokoleniowe doświadczenia i część z nich mogła łaczyć się (jak wymierzony w mnichów cios, o ktorym piszesz) z rozczarowaniem rolą kościoła w dziejach wtedy najnowszych, czemu dali i dają po dziś dzien wyraz. Tak patrzą na świat. Czy są tym samym wyrachowanymi agentami jakichs czyhających w mroku sił? Nie. Dla mnie nie. Przynajmniej dopóki ktos nie przedstawi na to dowodów.
Laicyzacja społeczeństw zachodnich, rewolucja estetyczna przełomu XIX i XX wieku, kres "wielkich narracji" to zjawiska połączone ze sobą, wynikające z siebie, ale trudno wskazać jakiekolwiek światłe głowy, ktore mialyby tu moc sprawczą. Ważne publikacje, wydarzenia historyczne, pokoleniowe doświadczenia łącza się ze sobą jako symptomy przemian większych niz jednostki czy instytucje. Tym samym słowa takie jak "tresura" są tu nie na miejscu, bo wszak ruch roku '68 był rokiem buntu przeciw pokoleniu tradycjonalistów i ugodowców dorastajacych w powojennej Europie i w Stanach.
Czy naprawdę nie możemy pogadać o szansach na teoretyczne dookreslenie artystycznych mechanizmów fabularnego przeinaczania historycznych ustaleń (choćby w przykładzie, o którym piszesz, choć tu do dyskusji ja właczę się za kilka dni, bo swego egzemplarza "Romiro" przy sobie nie mam, a jeszcze tomu nie czytałem), bez jałowego przypominania dziwnych spiskowych narracji bez pokrycia?