Autor Wątek: Komiks a kwestie światopoglądowe  (Przeczytany 32407 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Kijanek

  • Gość
Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #15 dnia: Październik 19, 2017, 09:12:25 am »

Obcowanie z fabułą wcale nie jest podstawową funkcją dzieła. Widać to szczególnie wyraźnie w komiksach, gdzie te same fabuły są opowiadane po wielokroć (wiemy, skąd wziął się Superman czy Batman, ale chętnie sięgamy po komiksy w rodzaju "Roku pierwszego") lub traktowane jako punkt wyjścia do daleko idących przeróbek (których autorzy w ten sposób sygnalizują, że fabuła nie jest ważna i można ją w dowolnym momencie zmienić).



Nie zgodzę się akurat z tym, każde nowe otwarcie coś za sobą niesie, każde ma inną wymowę, każde powstało i innym czasie. Jest pewien szkielet, który pozostaje nie zmienny.
Ok weźmy takiego Wolverina, w X-M była kiedyś wzmianka o rodzinie - w którymś z essów wydanych w PL herb rodzinny się pojawił, oraz później informacja że Wolvie dostał szpony w wyniku eksperymentu, dało to kanwę do Weapon X i Origin. Wątki są te rozszerzane lub wymazywane.
Co wejdzie do kanonu zależy od scenarzysty, włodarzy wydawnictwa.
Zabiegi te mają na celu przyciągnięcia nowych czytelników. Wchodzącego w nowy świat.

Offline absolutnie

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #16 dnia: Październik 19, 2017, 09:18:26 am »

Prawda.
Wiersze pisane do szuflady. Filmy nakręcone ukradkiem i niepokazywane nikomu. Krajobrazy malowane na bezludnej wyspie. Może też spontaniczne arie wykonywane pod prysznicem. Te się wymykają.




Wszystkie te dzieła wymykają się po prostu dlatego, że ich nie ma. Jak tylko zostają ujawnione, od razu okazuje się, że są ideologicznie nacechowane.


Odwracając kota ogonem, można powiedzieć, że żadne dzieło nie jest skażone ideologią, bo ta zawsze tkwi w oku patrzącego. I pewnie to też będzie prawda. Nieprawda?



Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #17 dnia: Październik 19, 2017, 09:29:47 am »

Wszystkie te dzieła wymykają się po prostu dlatego, że ich nie ma. Jak tylko zostają ujawnione, od razu okazuje się, że są ideologicznie nacechowane.

Odwracając kota ogonem, można powiedzieć, że żadne dzieło nie jest skażone ideologią, bo ta zawsze tkwi w oku patrzącego. I pewnie to też będzie prawda. Nieprawda?


Nomen omen: humanistyka.


Ale skoro kwestionujesz moj "totalizm", to, domyślam się, choćby na swoj użytek, granicę przeprowadziłeś. Może nie miedzy polityką a realnym życiem, ale rozpoznajesz miejsca w utworze, które opierają się podobnej manipulacji interpretatora tropiącego "upchnięte zideologizowane treści"? I które, z drugiej strony, wymykają się "polityczności" pojmowanej jako wszechzawłaszczajacy żywioł...? 
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Amer

  • Gość
Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #18 dnia: Październik 19, 2017, 12:44:23 pm »
Winckler, moim zdaniem tworzysz byty ponad potrzebę. To znaczy, to, co piszesz, jest dla mnie oczywistą wiedzą, ale nie rozumiem, dlaczego nazywasz to akurat polityką? Ten termin całkiem nieźle funkcjonuje między ludźmi i nie widzę potrzeby dodawania mu nowego znaczenia. Polityka to, jak sam napisałeś, społeczna interakcja. A zatem istnieje już pojemny termin: "społeczna interakcja", a z niej wynika m.in. to, co również zauważyłeś, czyli "negocjonowanie znaczeń i sensów". Po co więc te wszystkie terminy poprzedzać jeszcze jednym, na dodatek kłopotliwym (bo popularnym i mającym w codziennym użytku znacznie węższy zakres), wyrazem? Co to zmienia? Wprowadza to tylko chaos, bo rozmówcy inną ideę polityki mają w głowie.

Każda publiczna wypowiedź (także poprzez sztukę) jest walką (mniej lub bardziej ostrą; i mniej lub bardziej uświadomioną) o wpływy. Chcemy pozyskać drugiego człowieka w taki czy inny sposób. Albo wprost go do czegoś przekonać, albo przynajmniej zainteresować go sobą, swoimi emocjami, albo... itd. To jak rozsiewanie swoich genów w sposób niefizyczny. Im więcej ludzi o nas (albo o naszym dziele) usłyszy i nas zaakceptuje (zaaprobowanie naszego dzieła rozumiemy jako akceptację nas samych przez nasz dzieło), w tym więcej umysłów wlejemy cząstkę siebie. Znany przykład z Horacym i jego "exegi monumentum". I wszystkimi tymi, którzy rodzą się wciąż na nowo w poznających ich dzieła umysłach.

Nasze myśli, emocje, każdy gest i działanie oddziaływają na innych. Dobrze, w porządku. Ale po co tutaj dodawać "politykę"? Brzmi to sztucznie. Przykładowo: wychowując potomstwo, wpływasz na jego światopogląd, kształtujesz jego postawy. Proste, czytelne. Gdy dodasz do tego, że wychowanie ma charakter polityczny, jedyne, co osiągniesz, to przymus wytłumaczenia terminu, który każdy zrozumie niezgodnie z twoją intencją.

A już mieszanie w to takich utartych zwrotów jak "uprawianie polityki" uważam za horrendalne nieporozumienie.

Cytat: winckler
Jasne, że odejście od pojęcia polityki jako działalności instytucjonalnej (rządowej, partyjnej, programu takiej czy innej organizacji...) rozmywa granice pojęcia. Jednocześnie jednak przywraca mu jego istotny sens (zatracony we wspólczesnej "debacie" publicznej). Przypomina o znaczeniu publicznego zajmowania stanowiska w jakiejś sprawie z jednej i mówienia o sobie i swoim świecie z drugiej.

Przywraca mu jego sens? Więc już kiedyś w dziejach tak szeroko interpretowano politykę?

Co do ostatniego zdania - to tylko pozorna obrona tego szerokiego pojęcia polityki. No bo czy istnieje ktoś, kto nie zauważa, że publiczne zajmowanie stanowiska w jakiejś sprawie ma znaczenie? Czy istnieje ktoś, kto lekceważy swój świat?

Cytat: winckler
I nie zgodzę się zatem na proponowana podmianę pojęcia polityczności "na cokolwiek". Nie wszystko, co robimy, ma, na przykald, wymiar erotyczny.


Hola, hola, daj drugiej stronie zdefiniować "erotykę"! Może rozumie ją równie szeroko jak ty "politykę"! Uczepiłeś się funkcjonującego na co dzień znaczenia erotyki, tak jak wcześniej inni funkcjonującego na co dzień znaczenia polityki. Taki np. Robin Hanson w eseju "Czy Cypher miał rację. Dlaczego żyjemy w swoim Matriksie?" twierdzi, że wszystko, co robimy, robimy ze względu na płeć przeci
wną (autor nie podjął wątku homoseksualizmu), tak nam każą nasze geny. I tylko nam się wydaje, że czytamy komiksy dla nas samych, dla przyjemności płynącej z czytania komiksów. W rzeczywistości poszerzamy swoją wiedzę i stajemy się coraz lepsi w jednej z dziedzin ludzkiej aktywności. To później może zaowocować podczas poznania słodkiej pani (bo komiksy to interesujące hobby; a przynajmniej tak sądzimy). Potrafię sobie nawet wyobrazić, jak na pierwszej randce ona mówi, że lubi dojrzałych mężczyzn, a ty ją informujesz, że czytasz Smerfy. Jak po takiej bombie mogłaby się tobie oprzeć? :cool:

Forumowy temat "Zdjęcia waszych komiksów" to tak naprawdę prezentacja wspaniałości swoich genów: im większa kolekcja, im bardziej przemyślana, tym lepiej poukładany i cierpliwy (same zalety!) jej właściciel. Sygnał dla płci pięknej jest? Jest! Więc wszystko sprowadza się do erotyki i rozmnażania. Ci w wieloletnich związkach niech się nie burzą: to tylko kultura trzyma was w ryzach, wasze geny wolą, żebyście się dalej rozmnażali na cały świat. I któż może orzec, czy nieświadomie, nie wysyłacie wciąż i wciąż sygnałów płci przeciwnej? Każdy przedmiot, który człowiek zbierze, od żywności po odzież, samochody i nieruchomości (po drodze niektóre z tych rzeczy nazywa się kolekcjami), i każda dobra czynność, którą wykona, to punkty w rankingu, dzięki którym nasza wartość w oczach drugiej płci wzrasta (a przynajmniej tak nam się wydaje).

Tak też można sobie tłumaczyć świat.
« Ostatnia zmiana: Październik 19, 2017, 12:48:32 pm wysłana przez Amer »

Offline absolutnie

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #19 dnia: Październik 19, 2017, 07:55:21 pm »

Ale skoro kwestionujesz moj "totalizm", to, domyślam się, choćby na swoj użytek, granicę przeprowadziłeś. Może nie miedzy polityką a realnym życiem, ale rozpoznajesz miejsca w utworze, które opierają się podobnej manipulacji interpretatora tropiącego "upchnięte zideologizowane treści"? I które, z drugiej strony, wymykają się "polityczności" pojmowanej jako wszechzawłaszczajacy żywioł...?


Niczego nie kwestionowałem. Nazwałem tylko to, co wydaje mi się oczywiste. I zrobiłem to, bo wydawało mi się, że do podobnego wniosku zmierzasz.
Zgadzam się z tym, co napisał Amer i nie będę jego słów powtarzał.
Osobiście zamiast określenia "ideologia" byłbym skłonny używać słowa "światopogląd". Uważam, że znaczy to samo, a nie budzi demonów.



Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #20 dnia: Październik 20, 2017, 10:46:04 am »

Winckler, moim zdaniem tworzysz byty ponad potrzebę. (...) Po co więc te wszystkie terminy poprzedzać jeszcze jednym, na dodatek kłopotliwym (bo popularnym i mającym w codziennym użytku znacznie węższy zakres), wyrazem? Co to zmienia? Wprowadza to tylko chaos, bo rozmówcy inną ideę polityki mają w głowie.



(...) to tylko pozorna obrona tego szerokiego pojęcia polityki. No bo czy istnieje ktoś, kto nie zauważa, że publiczne zajmowanie stanowiska w jakiejś sprawie ma znaczenie? Czy istnieje ktoś, kto lekceważy swój świat?

Tak. Lekceważenie objawia się na wiele sposóbów. Zaniechanie jest zjawiskiem tak powszechmym jak bułki. Podobnie bezradność, niemoc, zniechęcenie...
Dla porządku zaznaczę, że niekonwencjonalnie pojmowaną polityczność przypomniałem, by określić swój punkt patrzenia na debatę o "ideologizacji" lub "apolityczności" komiksów. Nie chcę nikogo namawiać do stosowania tego pojęcia w wybranym przeze mnie znaczeniu, nie dyskutuję też zwykle ze znajomymi o "polityce codzienności" i zwykle używam słowa polityka tak jak większość. Szanuję pragmatykę języka i nie staram się być niekomunikatywny.
Tu jednak tak zdefiniowana polityczność była ujęciem przywołanym na użytek przemyślenia tego konkretnego problemu. Nikt nie próbował przekonać mnie, że jest to postawa niesłuszna, bo mozna w takich i takich tekstach rozpoznać miejsca niepodległe względem ewentualnie probujących je zagarnąć dyskursów. Nie bronisz, Amerze, koncepcji autonomii sztuki. Bo się nie da? Chyba, jesli dobrze czytam deklarację o niekwestionowaniu mojego podejscia przez absolutnie, właśnie tak. 

Zamiast tego urokliwie przerzucasz kwestię w stronę debatowania wagi poszczegolnych sfer działalności czlowieka. Szeroka definicja erotyzmu nie jest mi obca, z tą od osiemnastego wieku uświadomioną - erotyzmu jako przestrzeni istotnych poszukiwań epistemologicznych - na czele (markizie de Sade - ukłon głęboki). Ale oświeceni rownież świadomi byli na przykład faktu że choćby samotność wyznaczać może granice erotyzmu (jako scieżki poznawania swiata, jako domeny realizacji zwierzęcych instynktow, jako ćwiczenia w fantazji, jako intrumentarium prokreacyjnego...), podczas gdy nie wyklucza człowieka z porządku politycznego. Podtrzymuję - w takich ramach - moje nierozumienie nawet najbardziej utartych zwrotów.
     

Nasze myśli, emocje, każdy gest i działanie oddziaływają na innych. Dobrze, w porządku. Ale po co tutaj dodawać "politykę"? Brzmi to sztucznie. Przykładowo: wychowując potomstwo, wpływasz na jego światopogląd, kształtujesz jego postawy. Proste, czytelne. Gdy dodasz do tego, że wychowanie ma charakter polityczny, jedyne, co osiągniesz, to przymus wytłumaczenia terminu, który każdy zrozumie niezgodnie z twoją intencją.

Publicystycznie rzecz ujmując: robiąc to, włączę przynajmniej na chwilę myślenie o granicach prywatności, może przypomnę osobie zanurzonej  bezrefleksyjnie w rutnie  (w tym, żeby nie było, sobie) mechanizmy, ktore czynią proces wychowania dzieci ważnym wątkiem budowania społeczeństwa, pozwolę na wynikające z powyższego zbudowanie paraleli między schematami społecznymi i tymi obecnymi w rodzinie i wreszcie (o co w tym wątku chodzi), określając polityczność choćby "Smerfów", uprzytomnię brak idiotycznie stosowanej przez "polityków z Bożej łaski" granicy między tym, co "polityczne", a tym co "merytoryczne". Polityczność komiksu nie jest bowiem (jak wynikałoby z powyższego rozróżnienia) niczym go deprecjonującym, jego czy jakąkolwiek inną sztukę. Jest konieczną ramą dla doświadczenia estetycznego. Bywając też oczywiście jego sednem.

Przywraca mu jego sens? Więc już kiedyś w dziejach tak szeroko interpretowano politykę?

Sam z siebie nie byłbym taki mądry, ale wydaje się, że rację ma Eric Voegelin, gdy pisze, że sytuacja tak wyglądała zawsze, kiedy polityka była w kryzysie. Za Platona i Arystotelesa. Za św. Augustyna. W reprezentacyjnych dla epoki pisamach Hegla. Znamienne postaci.
Nie wiem, czy współczesność dorasta do kryzysów, z którymi oni się mierzyli, ale potencjalnie, gadając o polityczności komiksów i negocjowanych w nich wartości, możemy wrócić do fundamentów.
« Ostatnia zmiana: Październik 20, 2017, 10:58:36 am wysłana przez winckler »
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline absolutnie

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #21 dnia: Październik 20, 2017, 11:16:38 am »

Dla porządku zaznaczę, że niekonwencjonalnie pojmowaną polityczność przypomniałem, by określić swój punkt patrzenia na debatę o "ideologizacji" lub "apolityczności" komiksów. Nie chcę nikogo namawiać do stosowania tego pojęcia w wybranym przeze mnie znaczeniu, nie dyskutuję też zwykle ze znajomymi o "polityce codzienności" i zwykle używam słowa polityka tak jak większość. Szanuję pragmatykę języka i nie staram się być niekomunikatywny.


Jeśli się nie mylę, problem polega na tym, że osoba, z którą chciałbyś podjąć dyskusję, zignorowała zaproszenie do niej i nie ma zamiaru przedstawiać tutaj swoich rozważań na ten temat. I jest tak, że dyskusję prowadzą ci, którzy z nim się nie zgadzają, a on za jakiś czas wypłynie w innym miejscu forum z kolejną uwagą o lewackości, ideologicznym skrzywieniu czy czymś podobnym, manifestując swoim wpisem głęboką pogardę dla komunikatywności, pragmatyki języka i - przede wszystkim - nas i naszych poglądów.


Cytuj

Tu jednak tak zdefiniowana polityczność była ujęciem przywołanym na użytek przemyślenia tego konkretnego problemu. Nikt nie próbował przekonać mnie, że jest to postawa niesłuszna, bo mozna w takich i takich tekstach rozpoznać miejsca niepodległe względem ewentualnie probujących je zagarnąć dyskursów. Nie bronisz, Amerze, koncepcji autonomii sztuki. Bo się nie da? Chyba, jesli dobrze czytam deklarację o niekwestionowaniu mojego podejscia przez absolutnie, właśnie tak. 


Sztuka nigdy nie była autonomiczna. Czy też raczej - teza o autonomiczność sztuki była postulatem, wskazującym ideał i cel dążeń. Koniec modernizmu wiąże się z końcem wiary w możliwość realizacji tego postulatu. Dziś raczej mówi się o tym, że sztuka jest czymś prywatnym (tak pisze o niej Potocka w "Nowej estetyce" - streszczenie tutaj: http://estetykaikrytyka.pl/art/30/eik_30_8.pdf )
"Prywatne" przedstawione pod publiczną dyskusję - co ma miejsce w wypadku prezentowania dzieła sztuki, nieuchronnie musi stawać się polityczne (ideologiczne). W zależności od naszego nastawienia możemy głosować, że stało się takie, bo zawsze było lub że stało się takie za sprawą sposobu odbioru. Niczego to nie zmieni.
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Nawimar

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #22 dnia: Październik 24, 2017, 03:13:28 pm »
Jako że kolega Winckler pragnął wymiany poglądów z Kamilem nie będę się na siłę „wkomponowywał” w Waszą dyskusje. Pozwolę sobie jedynie na drobną refleksję (a przy okazji również pytanie) w kontekście opublikowanego nie tak dawno wydania zbiorczego „Ramiro”, która wbrew pozorom wydaje mi się bardziej adekwatna do niniejszego wątku. Nie ukrywam, że komiks mnie urzekł. Jest to solidnie wykonana produkcja z przekonująco prowadzonymi wątkami i wzbudzającym sympatie protagonistą, a do tego rysownik (w tej roli znany m.in. z sensacyjnej „XIII” William Vance) spisał się nadzwyczaj dobrze. 
 
I wszystko byłoby miłe i przyjemne gdyby nie okoliczność, że szacowny pan scenarzysta pozwolił sobie na dokonanie manipulacji właśnie w duchu konkretnego światopoglądu. Nie byłbym jakoś szczególnie zaskoczony tzw. dorabianiem gęby Templariuszom bo to jak wiadomo standard od przeszło 700 lat, a i „należy” im się za niegdysiejsze „psucie” rynku kredytowego pożyczaniem kasy na 3 procent zamiast na 30 jak tego sobie życzyli co poniektórzy (stąd pewnie dlatego nadzwyczaj skutecznie wyeliminowano ich z tegoż rynku...). Przejawy wciąż świetnie się mającej czarnej legendy wspomnianego zakonu odnajdujemy zresztą w innej pracy współtworzonej przez Vance’a tj. opublikowanym przed dwoma laty „Rodryku”.
 
Zaskoczyło mnie natomiast szkalowanie wspólnoty monastycznej w Cluny, prezentowanej w sposób nijak nie mający się do zachowanych przekazów z epoki. Zdradzając ten element fabuły „Ramiro” wspomnę tylko, że mnichów cluniackich ukazano w kategorii niemal organizacji przestępczej z sugestiami o dysponowaniu przez nich siatką płatnych morderców na terenie zarówno Francji jak i chrześcijańskich królestw z obszaru Półwyspu Iberyjskiego. Przynajmniej w moim przekonaniu tego typu zabieg to zdecydowanie coś więcej niż tylko przejaw „licentia poetica”. Nosi bowiem znamiona zamierzonej manipulacji; zwłaszcza że seria o przygodach Ramiro została osadzona w konkretnym „tu i teraz” i tym samym przez część czytelników niekoniecznie zorientowanych w niuansach wieków średnich może zostać uznana za prezentacji ówczesnego stanu faktycznego. Dodam że w tekście wprowadzającym do wydania zbiorczego nie znajdziemy choćby zdawkowego wyjaśnienia tej, nie ukrywam, niepokojącej z mojej perspektywy okoliczności.
 
Pytanie zatem na ile tego typu zabieg jest – jak to ujął Winckler –  „(…) wykorzystaniem konkretnego motywu w celu budowania świata przedstawionego”, na ile zaś – nazwijmy rzeczy po imieniu - ordynarnym wprowadzaniem w błąd ewentualnego czytelnika wynikającym właśnie z konkretnej ideologii autora… 

Feldkurat

  • Gość
Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #23 dnia: Październik 24, 2017, 03:33:07 pm »
Przyznam, że ubawiłem się po pachy, przejrzawszy pobieżnie ten wątek :smile: Jednak lewicowy światopogląd, choć bardzo przewidywalny w swojej prostocie, nadal potrafi śmieszyć. Bo cóż my tu mamy? Ano dokładnie to samo, co na różnej maści "tefałenach", "wybiórczych" i innych "kretynikach politycznych". Lewacy dyskutujący z zatroskaniem nad grozą prawicowego światopoglądu. W swoim hermetycznym gronie ma się rozumieć. I w tymże hermetycznym gronie kreujący sobie wizerunek prawicowca z jego przerażającymi poglądami, krytykujący je z całych sił, przytakujący sobie nawzajem i z obawą rozważający do czego takie (wyimaginowane ma się rozumieć) poglądy doprowadzą. A jeszcze czasem oburzający się, że jakiś prawicowiec do tego ich stereotypu prawicowca nie pasuje - ale do tego w tym wątku jeszcze nie doszliśmy :smile:

Aha, a najbardziej podoba mi się jak wywołany do tablicy Kamil Matusiak zlał ten wasz temat zimnym moczem :smile:

Offline gobender

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #24 dnia: Październik 24, 2017, 06:45:39 pm »
90% tego wątku nie mówi słowem o żadnej z opcji politycznych. Więc zanim zaczniesz się śmiać, najpierw poczytaj z czego, bo się teraz kompromitujesz. 

Offline absolutnie

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #25 dnia: Październik 24, 2017, 07:30:19 pm »

Pytanie zatem na ile tego typu zabieg jest – jak to ujął Winckler –  „(…) wykorzystaniem konkretnego motywu w celu budowania świata przedstawionego”, na ile zaś – nazwijmy rzeczy po imieniu - ordynarnym wprowadzaniem w błąd ewentualnego czytelnika wynikającym właśnie z konkretnej ideologii autora…


Właściwie postawione pytanie powinno brzmieć: czy jest to wyraz poglądów autora czy też przejaw działania jakichś tajemniczych sił knujących, by przejąć duchową władzę nad światem (tzw. "rząd dusz").
Bo z autorem można spokojnie się nie zgadzać, można go krytykować, można wytykać mu nieznajomość rzeczy i popełnianie błędów, popisując się przy tym erudycją i dając wykład własnych poglądów.
Jeśli jednak to jakiś spisek, to trzeba nawoływać do społecznego oporu, demaskować tych, co na dusze czyhają, lamentować i ostrzegać, jak robił to w/w kolega oraz kilka jeszcze innych osób, których światopogląd nie dopuszcza wyjaśnienia, iż Vance mógł te wszystkie głupoty popełnić sam z siebie, bo tak właśnie o świecie myśli i każe im zaraz jednym tchem (albo i bez tchu) mówić/pisać o
"tefałenach", "wybiórczych" i innych "kretynikach politycznych".
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Nawimar

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #26 dnia: Październik 24, 2017, 08:36:59 pm »
Absolutnie: „(tzw. "rząd dusz")”
 
Raczej „rząd portfela” jeśli już. A siły o których była mowa znowuż takie tajemnicze nie są. Fortunnie dla nas tego typu szajek megalomanów i pieczeniarzy z „niezawodnym programem dla ludzkości” jest co najmniej kilka. Tak więc na ogół wzajemnie utrącają swoje ambicje jak nie przymierzając patałachy pokroju Red Skulla czy Doktora Dooma. Nawołujących do połamania kości owym aspirantom do rangi inżynierów społecznych i kreatorów bieżącej polityki także trochę się znajdzie. Nie dziwię się jednak, że ich głos do Ciebie nie dotarł, bo nie tak znowuż kosztowne w utrzymaniu gromady pismaków, tzw. autorytetów moralnych czy pracowników niższych i wyższych szkół perorowania o przysłowiowym wpływie „Chopinchałera” na kopulacje ślimaków bywają na tyle jazgotliwe, że są władne ich zagłuszać, a nawet łajać im od „ciemnogrodzian” i „oszołomów”.  A to że Vance, współpracujący z nim Stoquart czy wielu innych autorów ich pokroju może emanować z siebie głupotami o których wspomniałeś to rzecz oczywista. Na pewno jednak zdajesz sobie sprawę, że często nie jest to wytwór jedynie ich osobistych przemyśleń lecz efekt oddziaływania sączonej im od maleńkości ideologii… Nie wszyscy jednak zdają się zdawać sobie z tego sprawę…

Offline absolutnie

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #27 dnia: Październik 24, 2017, 09:11:26 pm »
Nie dziwię się jednak, że ich głos do Ciebie nie dotarł, bo nie tak znowuż kosztowne w utrzymaniu gromady pismaków, tzw. autorytetów moralnych czy pracowników niższych i wyższych szkół perorowania o przysłowiowym wpływie „Chopinchałera” na kopulacje ślimaków bywają na tyle jazgotliwe, że są władne ich zagłuszać, a nawet łajać im od „ciemnogrodzian” i „oszołomów”. 


Proszę Cię, nie wmawiaj mi tutaj, że coś do mnie nie dotarło. Mam dwoje uszu i otwarty umysł, co kończy się tym, że słyszę jazgot i z lewej, i z prawej strony, i widzę zaskakujące podobieństwo obu tych strumieni głosów, które wszak same się przedstawiają jako przeciwstawne. Nie o tym jednak mówiliśmy, a o tym, czy Vance tak sam z siebie, czy za czyjąś namową. I widzę, że sam nie możesz się zdecydować, bo na poczatku piszesz, o "rządach portfela" (rozumiem, że insynuujesz, iż za pieniądze to zrobił, cynicznie szkalując tych, co ich oszkalował), potem zaś, że to rezultat wychowania go w określonej ideologii, co jednak zupełnie co innego znaczy.

Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline Nawimar

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #28 dnia: Październik 24, 2017, 09:29:32 pm »
Nie dziwi mnie Twoja dezorientacja, bo rzeczywiście bardzo skrótowo poruszyliśmy kilka rozległych obszarów tematycznych spośród których każdy z osobna można by tłuc co najmniej do trzeciego śniadania. Wracając zatem do pytania, które pozwoliłem sobie zadać dwa posty temu: zakładając, że Vance i wspomagający go przy realizacji "Ramiro" scenarzysta pozwolili sobie na epatowanie głupotą i celową dezinformacją jako pochodną tylko i wyłącznie autorskich konceptów jak wytłumaczyć okoliczność, że wpisują się oni w znacznie szerszy nurt dostrzegalny w komiksach i ogólnie kulturze popularnej od 1968 r. (a de facto już nieco wcześniej)? Do tego o ściśle sprecyzowanych prawidłach interpretacji rzeczywistości? Czy aby na pewno mamy do czynienia z działaniem - jak to zechciałeś ująć - "samemu z siebie" czy też może rozleglejszym zjawiskiem?

Offline absolutnie

Odp: Komiks a kwestie światopoglądowe
« Odpowiedź #29 dnia: Październik 24, 2017, 09:55:58 pm »
Wracając zatem do pytania, które pozwoliłem sobie zadać dwa posty temu: zakładając, że Vance i wspomagający go przy realizacji "Ramiro" scenarzysta pozwolili sobie na epatowanie głupotą i celową dezinformacją jako pochodną tylko i wyłącznie autorskich konceptów jak wytłumaczyć okoliczność, że wpisują się oni w znacznie szerszy nurt dostrzegalny w komiksach i ogólnie kulturze popularnej od 1968 r. (a de facto już nieco wcześniej)? Do tego o ściśle sprecyzowanych prawidłach interpretacji rzeczywistości? Czy aby na pewno mamy do czynienia z działaniem - jak to zechciałeś ująć - "samemu z siebie" czy też może rozleglejszym zjawiskiem?


Widzisz, problem w tym, że kilka postów temu to nie Ty, ale ja zadałem to pytanie (jedynie użyłem słówka "czy" tam, gdzie ty wstawiasz "jak"), bo Ty sugerowałeś jedno i jednocześnie drugie, jakbyś nie potrafił się zdecydować na żadną możliwość. I ciągle czekam na odpowiedź.


   
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.