Co byś zrobił jakbyś miał taką moc jak Flash lub Quicksilver? Takie pytanie wydaje zadawać Mark Millar w wydanym przez Muchę komiksie KM/H. Czy byłbyś superzłoczyńcą czy może superbohaterem? I chyba sam do końca nie może się zdecydować.
Ten komiks posiada wszystkie zalety i wady jakimi Millar nas raczy w każdym swoim autorskim "dziele". Wiec mamy scenariusz skrojony idealnie pod film, napakowany akcją po brzegi z domieszką superbohaterów, ślizgający się po wewnętrznych dylematach bohaterów (czy być superbohaterem w postaci Robin Hooda, czy jednak nie). Głównym bohaterem jest Roscoe, chłopak, który będąc osadzonym w więzieniu w wyniku przypadku trafia na pigułki dające mu superszybkość. Jak łatwo się domyśleć korzysta z okazji i z niego ucieka, a pigułkami dzieli się z 3 przyjaciół. I od tego momentu akcja nabiera niesamowitego tempa, aż do samego końca z wielkim twistem fabularnym, którego czytelnik może łatwo się domyśleć. Odniosłem wrażenie, że w tym wypadku Millar ściągnął sam z siebie, dokładnie z końcowego twistu fabularnego jaki był w Czerwonym Synie. Ale mniejsza o to.
Podobało mi się jak przedstawione są sceny akcji, kiedy bohaterowie korzystają z mocy, swoistego bullet time'u, czy też lepiej pasuje to opisanie tego jako moc Quicksilver z filmów X-men. Pierwszy raz kiedy bohater używa mocy, mamy kadr po kadrze rozrysowane co się dzieje. W kolejnych narracja wizualna zaczyna skakać, tak jakbyśmy dostawali wycięte kadry, ale tak naprawdę tym razem kamera nie śledzi bohatera a jedynie miejsce akcji. Widzimy początek i koniec całego zajścia, gdyż bohaterowie użyli mocy, co nieraz daje zaskakujące rozwiązania. Ja uważam to za duży plus, choć niektórym to się nie będzie podobało przez takie skakanie.
Czytało mi się to dobrze, lepiej niż Chrononautów, zakończenie zamknięte nie jak w Cesarzowej z cliffhangerem, choć do poziomu wspomnianego Czerwonego Syna czy Kick Assa daleko tej pozycji. Polecam jak niezobowiązującą lekturę. Jeśli podobały ci się inne komiksy Millara, ten też cię nie zawiedzie.