Autor Wątek: Mark Millar i jego Millarworld  (Przeczytany 13183 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Murazor

Mark Millar i jego Millarworld
« dnia: Październik 13, 2017, 01:28:18 pm »
Ktoś dzisiaj wrzucił opinie o Chrononautach i szukałem jej z 10 min, bo była w nie do końca logicznym dla mnie wątku, ani nie tytułu, ani autora, nawet nie wydawnictwa :neutral: więc znów proszę o tworzenie wątków nowych komiksów/serii albo pisanie w starych wątkach :wink: Skoro komiksów Millara jest sporo zapowiedzianych to chyba najlepszy będzie wspólny wątek dla nich.

Na początek opinia, której szukałem:
Na minusik: Chrononauci.
Fabuła. Żal. Strasznie lubię wszelkie myki z czasem, pętle czasowe, przeskoki, czasy równoległe, alternatywne itp. Tylko to tutaj to jest nastawiony wyłącznie na akcję kloc. To jest płytkie, to jest miałkie, bez pomysłu i polotu, do tego w opór prostackie. Zero przemyśleń, byle cały czas do przodu. Lekko wchodzi, owszem, ale zaraz wychodzi z drugiej strony. Millar odcina kolejny kupon od swojej popularności.

Rysunki. Oglądając w necie prace Seana Murphy'ego w czerni i bieli byłem zachwycony. Potem, gdy zobaczyłem te same strony już w komiksie i w kolorze (Przebudzenie, Amerykański Wampir) za każdym razem doznawałem dużego zawodu. Kolor strasznie krzywdzi te plansze. W tym przypadku jest tak samo. Kolor okalecza rysunki Seana również i w Chrononautach. IMHO oczywiście. Aha, na jednej z plansz odnalazłem pięknie narysowanego Panzerjäger Tigera. Za to dodatkowy plus.
Co do fabuły zgadzam się. Lekko wchodzi, lekko wychodzi, ale nie miałeś przy tym żadnej frajdy? Wielkich przemyśleń, nawiązań i głębi szukam w Sandmanie, czy Miraclemanie. Millar to akcja, akcja, akcja. To jest jego największa zaleta, jak i wada. W Kick-assie potrafił zaciekawić światem, bohaterami i wg mnie podobnie jest w Chrononautach, są dość sztampowi - jeden sztywniejszy i poważniejszy, drugi wesołek casanova, i Tommy Lee Johns, który ich ściga :biggrin: - ale ja poczułem z nimi małą więź (bo to jednak tylko 4 zeszyty) i zależało mi na tym co się z nimi stanie. Początek jest strasznie pocięty i przyspieszony wg mnie: jedna strona są w biurze, druga pół roku później, trzecia 18 miesięcy później.. Na szczęście gdy zaczyna się główna oś (i cała zabawa :wink: ) to wszystko trzyma się kupy (jak na Millara i skoki w czasie). Zakończenie trochę przewidziałem, ale dla mnie jest takie jakbym chciał.

Rysunki, masz swoje zdanie i nawet bym się zgodził, że w czerni i bieli mają dodatkowy urok, ale to i tak klasa światowa i jeden z moich ulubionych artystów, więc cieszyłem się jak dziecko oglądając kadry z różnych epok/miast. A kadr chrononauta kontra jeźdźcy (żeby nie spoilerować) powiesiłbym na ścianie w bardzo dużym rozmiarze :smile:

Całość oceniłbym na db/db+ (dzięki rysunkom), nie jest wybitny, ale jest to jeden z ciekawszych, fajniejszych i obłędnie narysowanych komiksów Millara jakie czytałem.
« Ostatnia zmiana: Październik 13, 2017, 01:35:05 pm wysłana przez Murazor »

Offline clarence

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 13, 2017, 04:27:20 pm »

Co do fabuły zgadzam się. Lekko wchodzi, lekko wychodzi, ale nie miałeś przy tym żadnej frajdy?
Scena pościgu mocno mnie rozbawiła. Po prawdzie była w pytę.


Wielkich przemyśleń, nawiązań i głębi szukam w Sandmanie, czy Miraclemanie. Millar to akcja, akcja, akcja. 
Moim ulubionym filmem o podróżach w czasie jest Powrót do przeszłości 2. Świetna arcade-przygodówka, gdzie też cały czas jest parcie na akcję. A więc nie, nie szukałem w Chrononautach jakichś niezmierzonych głębin intelektualnych.


A rysunki jak pisałem wcześniej są świetne, tylko słabo mi się widzą w kolorze. Czytając zastanawiałem się jaką tu by zastosować kolorystykę aby nie krzywdzić tuszu, ale nic mi nie przyszło do głowy. Zresztą , zawodowego kolorystę od tego mają aby kombinował. Ja tylko piszę co o tym myślę.


poczułem z nimi małą więź i zależało mi na tym co się z nimi stanie (z bohaterami)
No cóż, ja tego nie poczułem. Jak dla mnie to dwa głąby bez charakteru. „Jesteśmy super inteligentnymi naukowcami, którzy dokonują epokowego wynalazku, a gdy tylko cofniemy się w czasie zaczniemy dy*ać panienki, chlać wódę na umór a potem okradniemy ostatnie stulecie ze wszystkiego co cenne i ustawimy to w swoim garażu żeby ładnie wyglądało”. Kij z moralnością i etyką. Domyślam się, że wszyscy naukowcy skrycie marzą o podobnym wynalazku by potem dupczyć do oporu. Badają te wszystkie kwarki, gluony, ślęczą nad neutrinami by na końcu dorwać się do tabuna lasek. Toż to osobowości zarysowane patykiem. Zero. Kartki komiksu w którym występują są mniej płaskie niż oni. Emmett Brown zjada ich na śniadanie.


Na szczęście gdy zaczyna się główna oś (i cała zabawa ) to wszystko trzyma się kupy (jak na Millara i skoki w czasie).
Nic tam się kupy nie trzyma. Mark ma gdzieś te wszystkie paradoksy podróży w czasie, paradoks dziadka, zasadę samospójności Nowikowa. Jedzie na rympał do przodu a na końcu sprzedaje nam dwa słowa pseudowyjaśnienia i wszystko jest cacy. Śmiech na sali. Przecież tu są dziury w logice wielkości komety Czuriumow-Gierasimienko. Millar ani chwili się nad nimi nie pochyla (pewnie się boi że wpadnie:). Nie trudzi się by zachować spójność, albo przynajmniej zamaskować jako tako ten cały pierdzielnik. Powrót do przyszłości 2 (pomimo paru niemałych nieścisłości i przekłamań) to przy tym pomnik ludzkiego intelektu.

Offline Murazor

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #2 dnia: Październik 14, 2017, 09:55:40 am »
wszyscy naukowcy skrycie marzą o podobnym wynalazku by potem dupczyć do oporu. Badają te wszystkie kwarki, gluony, ślęczą nad neutrinami by na końcu dorwać się do tabuna lasek. Toż to osobowości zarysowane patykiem.
Oglądałeś big bang theory? Kilku takich naukowców, tylko bardziej nieśmiałych. Wydaje mi się, że każdy kujonowaty naukowiec, czy stereotypowy pryszczaty gracz komputerowy marzy o dziewczynach, ale boi się zagadać itp. Tutaj mają okazję i ją wykorzystują, bo nie mają nic do stracenia (jeden rozbity związek i popsute relacje z ojcem, a drugi casanova, ale na prawdę nie mający nikogo). Wiadomo, że ich charaktery są przerysowane, ale mnie to nie przeszkadza na tyle, żeby się nie podobało. Jasna sprawa, że każdy może to inaczej odbierać - w tym komiksie mi wystarcza :smile:

Nic tam się kupy nie trzyma. Mark ma gdzieś te wszystkie paradoksy podróży w czasie, paradoks dziadka, zasadę samospójności Nowikowa. Jedzie na rympał do przodu a na końcu sprzedaje nam dwa słowa pseudowyjaśnienia i wszystko jest cacy.
No widzisz, dla laika, albo kogoś kto się nie interesuję taką tematyką (czyli mnie) i nie zna zasad i paradoksów, fabuła trzyma się kupy. Musiałem wygooglować to co podałeś i czy zasada samospójności nie wyklucza paradoksu dziadka? Skoro prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzenia, które tworzy paradoks jest zerowe*. Są jak widać uproszczenia, ale w którym dziele S-F nie ma? Może dla Ciebie są za duże w tym komiksie, bo się na tym znasz trochę i pewnie znajdzie się naście osób, co to potwierdzą :smile: Dla mnie akcja gna od punktu do punktu i to jest najważniejsze :smile:

*pytam z ciekawości, czy dobrze zrozumiałem
« Ostatnia zmiana: Październik 14, 2017, 10:39:17 am wysłana przez Murazor »

Offline misiokles

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #3 dnia: Październik 14, 2017, 11:07:32 am »
Paradoks dziadka był dobry w sf w latach 60-tych. Przecież on w dzisiejszych teoriach światów równoległych się kupy nie trzyma ;]

Offline clarence

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #4 dnia: Październik 14, 2017, 11:12:00 am »
czy zasada samospójności nie wyklucza paradoksu dziadka?
Wyklucza. To konserwatywna próba zapobieżenia paradoksu dziadka. Prościej (chociaż wbrew zasady Ockhamowskiej brzytwy) jest go obejść przyjmując, że w momencie zabicia dziadka stwarzamy nową linię czasową wraz z całym wszechświatem, w którym historia przebiegła inaczej. Millar nie przejmuje się jednak żadnymi takimi bzdurami i nie próbuje niczego wyjaśniać. Emmett przynajmniej wyciąga tablicę i rysuje na niej fajny wykresik, który ma uświadomić widzowi co się mniej więcej dzieje (strzelając tam przy okazji niezłą gafę, która całe szczęście nie psuje świetnej zabawy jaką dostarcza mi ten film za każdym razem:). Jak już się bawimy podróżami w czasie to spróbujmy chociaż zachować pewne pozory spójności fabuły. Zabawy z czasem są jednak trochę wymagające. Trza to zawczasu przemyśleć porządnie. Umysłowe lenistwo Marka mnie razi zbyt mocno by się przy tym bezstresowo bawić.

Oglądałeś big bang theory?
Trochę. Ale nie widzę związku. Chrononauci beztrosko i z premedytacją niszczą całkowicie (i to wielokrotnie) obowiązującą w ich świecie linię czasu dla swoich przyziemnych korzyści. Nie przejmują się zupełnie konsekwencjami, które mogą przecież iść w niezliczone ilości ofiar. Stwarzają na jej miejsce nową linię w której wszystko może przebiegać inaczej. To chronowandalizm czystej wody:) Tak się może zachować bezmózgie yeti, a nie naukowiec który rzekomo twierdzi, że ma 240 IQ.

A gdyby na ten przykład w zamierzchłej przeszłości nadepli na pierwsze zwierzę dwubocznie symetryczne? I dominującym stał się hipotetyczny gatunek czteroboczny? W tym samym momencie bohaterowie zmieniliby się w człowieka o czterech kończynach dolnych i górnych a z ich pamięci znikła by informacja o ich poprzedniej dwuboczności. Albo gdyby jeden z zabitych pod murami Samarkandy mongołów okazał się przodkiem jednego z bohaterów? W tym momencie bohater znika. A drugi z bałwanów nawet by go nie pamiętał. A co z Kennedym? Przeżył zamach. Widząc zaś całe zamieszanie mógłby na przykład wdrożyć program badań nad czasem wcześniej. Zanim bohaterowie by się urodzili. I kto inny wtedy podróżował by w czasie. A te dwa głąby siedząc w pieluchach oglądali by start sondy temporalnej w telewizji. No chyba, że zakładamy możliwość rozszczepiania linii czasu. To wtedy można szaleć do woli. Tylko, że to jest moje wyjaśnienie a nie Millara. No i to haniebne pójście na skróty:)

Zastanowiło mnie też kto lata tymi śmigłowcami, odrzutowymi myśliwcami, samolotami transportowymi? Kto prowadzi te czołgi? Wikingowie? Rzymscy legioniści? Samuraje? Wysyłali ich na paroletnie kursy do XX i XXI wieku czy jak?   

Offline clarence

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #5 dnia: Październik 14, 2017, 11:13:16 am »
Paradoks dziadka był dobry w sf w latach 60-tych. Przecież on w dzisiejszych teoriach światów równoległych się kupy nie trzyma ;]
To już zależy od przyjętych wcześniej założeń. Czyli się trzyma, albo się nie trzyma. To zależy :)

Offline misiokles

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #6 dnia: Październik 14, 2017, 12:38:40 pm »

A gdyby na ten przykład w zamierzchłej przeszłości nadepli na pierwsze zwierzę dwubocznie symetryczne? I dominującym stał się hipotetyczny gatunek czteroboczny? W tym samym momencie bohaterowie zmieniliby się w człowieka o czterech kończynach dolnych i górnych a z ich pamięci znikła by informacja o ich poprzedniej dwuboczności. Albo gdyby jeden z zabitych pod murami Samarkandy mongołów okazał się przodkiem jednego z bohaterów? W tym momencie bohater znika.

Nie czytałem Chrononautów, ale jeśli tak się dobrze zastanowić, to same już pojawienie się czegokolwiek w przeszłości co ma objętość wywołuje automatycznie paradoks dziadka. SF zakłada, że prawa fizyki działają tylko na człowieka, w rzeczywistości natomiast fizyka działa na wszystko. I tak pojawienie się chrononauty o wzroście 180 cm i wadze 90 km w pewnym punkcie przestrzeni w przeszłości, rozpycha znajdujące się tam chwile wcześniej powietrze, efekt pojawienia się powoduje, że wypchane powietrze zmienia strumień, efekt rozepchnięcia powoduje zaburzenie w pierwotnym rozkładzie bakterii i wirusów, część z nich podryfuje w innym kierunku niż w pierwotnej historii. Kroczący chrononauta butem zabija  wiele mikrobów, roztoczy i robaczków, które mógłby zjeść ptaszek gdyby chrononauty nie było. A tak to ptaszek za jedzeniem może polecieć gdzieś indziej. Lecąc gdzieś indziej robi kupę na głowę jakiegoś człowieka. Ten właśnie szedł na randkę, która miała pierwotnie skończyć się seksem i urodzeniem dziecka. Ale z seksu nici, bo humor ma zły, bo jakiś ptaszek na niego napaskudził. I zmiany czasowe się kumulują na zasadzie efektu motyla. Bo dla fizyki nie ma znaczenia, czy przeszłość jest zmieniana na poziomie mikro czy makroskopowym. Paradoks dziadka ma takie same znaczenie jak paradoks ziarnka piasku. A więc skoro już w tej przeszłości już pojawiliśmy to i tak ją nieodwracalnie zmieniliśmy samym swoim pojawieniem. To że zmiana nie będzie widoczna gołym okiem nic nie znaczy - powiedz to rozgniecionym chrabąszczom ;]

Offline rzem

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #7 dnia: Październik 14, 2017, 01:09:57 pm »
I dlatego wyznaję hipotezę szerzoną nam w Falach na morzu Diraca. Możesz zmieniać przeszłe wydarzenia do ilu wersji chcesz, ale to tylko zabawa cząsteczkami, które zawsze wracają do stanu pierwotnego. Przeszłość jest już niezmienialna, i kiedy wracasz, zawsze odnajdujesz poprzednie status quo. Brzmi jak uproszczenie, ale takim nie jest w przeciwieństwie do tego, jak odbieram hipotezę światów alternatywnych.
Tylko gdyby Millar zastosował te zasady, to dopiero Chrononauci mieliby używanie...


Dzięki za naświetlenie, czym cec**je się ten komiks. Miałem brać dla Seana Murphy, ale teraz się zastanowię.

Offline clarence

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #8 dnia: Październik 14, 2017, 07:07:04 pm »
jeśli tak się dobrze zastanowić, to same już pojawienie się czegokolwiek w przeszłości co ma objętość wywołuje automatycznie paradoks dziadka

Zależy jakie sobie autor przyjmie zawczasu zasady obowiązujące w świecie jego utworu. Co do świata rzeczywistego to Ogólna Teoria Względności w zasadzie nie zakazuje cofania się w czasie. Reszta to tylko naukowe hipotezy. Niepotwierdzone, więc taka zasada samospójności Nowikowa być może jest poprawna, a być może nie. Być może można zabić swojego dziadka i przeżyć, a być może nie. Na dzień dzisiejszy nie wiadomo:)

wyznaję hipotezę szerzoną nam w Falach na morzu Diraca.

Nie czytałem tego opowiadania, ale z Twojego opisu wnioskuję, że w tym świecie cofając się w czasie trafiamy na coś w rodzaju teatrzyku w prawdziwym 3D gdzie odgrywa się zaistniałe już wcześniej sceny. Można zmieniać przebieg zdarzeń ale na nic to nie wpływa, bo co raz już wcześniej zaistniało jest w jakiś sposób na stałe wpisane w „tkankę czasoprzestrzeni”. Czy tak? W każdym razie świetny pomysł! 

Miałem brać dla Seana Murphy, ale teraz się zastanowię.

Rysunki są świetne jakby co. Poza tym do niczego nie namawiam i niczego nie odradzam. Najlepiej zawsze samemu sobie wyrobić opinię.

Offline rzem

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #9 dnia: Październik 14, 2017, 10:05:40 pm »

Nie czytałem tego opowiadania, ale z Twojego opisu wnioskuję, że w tym świecie cofając się w czasie trafiamy na coś w rodzaju teatrzyku w prawdziwym 3D gdzie odgrywa się zaistniałe już wcześniej sceny. Można zmieniać przebieg zdarzeń ale na nic to nie wpływa, bo co raz już wcześniej zaistniało jest w jakiś sposób na stałe wpisane w „tkankę czasoprzestrzeni”. Czy tak? W każdym razie świetny pomysł! 

Rysunki są świetne jakby co. Poza tym do niczego nie namawiam i niczego nie odradzam. Najlepiej zawsze samemu sobie wyrobić opinię.


Określenie "teatrzyk" może być krzywdzące dla opowiadania, jak i dla fanów, którzy są też i na tym forum :-)
Wszystko tam dzieje się w bardzo dramatycznych okolicznościach. Ale tak właśnie mniej więcej jest z tą tkanką czasoprzestrzeni - bardzo dobre określenie. Polecam opowiadanie - miało chyba nagrodę Hugo lub Nebula.


Wiem też, że nie odradzasz komiksu w swoich postach. To ja po prostu chłonę każdą opinię, bo mam za dużo ich do przeczytania już w domu i mam zamiar kupować tylko same killery. Czas średniaków minął.

Offline clarence

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #10 dnia: Październik 14, 2017, 10:51:00 pm »
Określenie "teatrzyk" może być krzywdzące dla opowiadania, jak i dla fanów, którzy są też i na tym forum


Jak na razie, jak widzę nie będę miał okazji tego przeczytać (Allegro) i chyba przez jakiś czas nie będę miał aby osobiście to sprawdzić (podobnie jest z Accelerando – ceny są koszmarne – no ale akurat to przeczytałem - chomikową wersję przynajmniej. Jakby co od razu kupię reedycję jak wyjdzie. Nie jestem złodziejem, tylko zapalonym czytaczem) (aha, polecam. Jesteś fanem hardcore SF - czytaj Accelerando). A określenia „teatrzyk” nie użyłem, przynajmniej specjalnie, w sposób obraźliwy jakby co. 

Wiem też, że nie odradzasz komiksu w swoich postach. To ja po prostu chłonę każdą opinię, bo mam za dużo ich do przeczytania już w domu i mam zamiar kupować tylko same killery. Czas średniaków minął.


No ja też mam w opór komiksów do przeczytania. Ale ja akurat mam zwyczaj, że nie wierzę jakimkolwiek opiniom. Na tyle się już nauczyłem, że nawet gdy Lem (super skurwiel SF) stwierdzał w swojej Fantastyce i Futurologi, że coś jest c**jowe w opór, to nawet jemu nie wierzyłem. On też się czasem przecież mylił. Na początku nie trawił Dicka na przykład. Jak można tak błądzić. Dick ma tak zryty beret, że nawet Dukaj by się nie odnalazł w jego szaleństwie.
 Jakby co dzięki za nawet przypadkowe polecenie Geoffreya A. Landisa. Będę szukał. W przystępnej cenie oczywiście. Jeszcze się tyle na komiksach nie dorobiłem :)
   

Offline Szczoch

  • Pisarz bracki
  • ****
  • Wiadomości: 769
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ani czarny, ani kwadrat, ani na białym tle.
Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #11 dnia: Październik 14, 2017, 11:04:46 pm »
Przepraszam, że się wtrącę z wypowiedzią niewiele wnoszącą, ale czytając ten temat przypomniała mi się myśl, jaka naszła mnie gdy przeglądałem katalog zapowiedzi Muchy:
Chyba ich jakiś sprzedawca licencji od Millara omotał!

Owszem, cenię niektóre jego tytuły, ale nie jest to jednak wg mnie autor, w którego warto aż tak inwestować. Obawiam się, że się na tym Millarworldzie akurat u nas przejadą...
A poza tym uważam, że "Iznogud" oraz "Saga o Potworze z Bagien" powinny zostać w całości wydane po polsku.

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #12 dnia: Październik 14, 2017, 11:27:22 pm »
Jak lubicie twarde SF i jeszcze na dodatek o wehikułach czasu, a zatem na temat bieżacej dyskusji, a Chrononautow troche, to polecam 2 papiery Krasnikova (bez problemu do znalezienia w necie):

S.V. Krasnikov, "Causality violation and paradoxes", Physical Review D, 55(6), 1997
S.V. Krasnikov, "The time travel paradox", Physical Review D, 65(6), 2001

z ktorych mozna sie m.in. dowiedziec: 1) czym jest paradoks TM (wg Krasnikowa), 2) ze tak naprawde nikt jeszcze formalnie nie dowiodł, ze te znane, tak zwane paradoksy, w tym te "dziadkowo-podobne", sa rzeczywiscie paradoksami w swietle wspomnianej definicji (chociaz w 2. z papierow Krasnikov konstruuje w tzw. skreconej czasoprzestrzeni Deutscha-Politzera paradoks spelniajacy jego warunki paradoksu TM), 3) i stad zasada Novikowa wydaje sie niepotrzebna (o ile sie nie myle, rozwiazanie paradoksu Krasnikova nie wykorzystuje zasady Novikowa).

@misiokles: Wszechswiaty rownolegle (hipoteza wielu światów) nie sa ogolnie przyjete w fizyce - jak na razie to sa na statusie hard^10 SF, jako jedna z wielu interpretacji mechaniki kwantowej. 
« Ostatnia zmiana: Październik 14, 2017, 11:37:02 pm wysłana przez KukiOktopus »

Offline amsterdream

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #13 dnia: Październik 15, 2017, 09:49:17 am »
Ja tymczasem przeczytałem Kingsman. Podchodziłem do tego komiksu jak pies do jeża bo film mi się nie podobał. Ku mojemu zaskoczeniu komiks jest w zupełnie innej konwencji - zrobiony trochę bardziej na poważnie, bez tego przerysowania znanego z filmu, historia jest bardziej zwarta, nie ma takich dłużyzn, na dokładkę niezłe rysunki Gibbonsa. Niczym wybitnym ten komiks nie jest, ale to dobra odtrutka na bezpłciowego Bonda od Non Stop Comics, który to znów zawiódł mnie kompletnie.

Offline sum41

Odp: Mark Millar i jego Millarworld
« Odpowiedź #14 dnia: Październik 15, 2017, 10:09:30 am »
Mi się Chronauci podobali - taki blockbuster - fabuła średnia jednak rysunki super :)
Jeśli do patelni teflonowej nic się nie przykleja podczas smażenia to jak teflon został przyklejony do patelni?