Kaze no Tani no Naushika
Jestem miłośnikiem twórczości filmowej Hayao Miyazakiego i bardzo lubię jego pierwszy w pełni autorski film z 1984 roku. Teraz miałem wreszcie okazję przeczytać mangę, która była jego pierwowzorem/alternatywną wersją/kontynuacją.
No właśnie... Już tutaj, na etapie zależności między komiksem a filmem, jest bardzo ciekawie. Mniej więcej pierwsza godzina filmu stanowi wierną adaptację mangi, a raczej jej pierwszych dwóch tomów. Ale wydanie, które czytałem liczy tomów 7 (w tym ostatni podwójnej objętości). Od pewnego momentu (wykorzystania przez Doroków Ohmu jako broni masowej zagłady) fabuły filmu i komiksu się "rozwidlają". Film zaczyna powoli zmierzać ku końcowi, sprawnie domykając większość wątków i zostawiając częściowo otwarte zakończenie.
Tymczasem komiks rozwija się w potężny, powstający w latach 1982-1994, wielowątkowy epos. Co ciekawe, wątki z dalszej części komiksu - w zmienionej postaci - przewędrowały do kolejnych, powstających wówczas filmów Miyazakiego - zwłaszcza "Laputy", ale w pewnym stopniu także do bardzo osobistego "Szkarłatnego Pilota".
Już samo prześledzenie różnic między filmem a mangą, a także wędrówki wątków z mangi do innych filmów jest wyjątkowo ciekawym i dość unikatowym doświadczeniem. Zwłaszcza, że w wersji komiksowej niektóre wątki i ich znaczenia zostały w porównaniu do filmu odwrócone o 180 stopni (np. postaci księżniczki Kushany, czy Bożego Wojownika).
Kolejny odkryciem mangowej wersji arcydzieła Miyazakiego była dla mnie ilość pomieszczonych w nim wątków i tematów. Film jest ekologicznym postapo, którego tematem fabularnym jest odkrywanie przez główną bohaterkę swego powołania do roli mediatora pomiędzy światem ludzi i agresywnej przyrody. W komiksie jest to raczej punkt wyjścia. Historia przybiera następnie wiele odcieni, a temat wiodący kilkakrotnie się zmienia. Z opowieści o "grzyboapokalipsie" manga zmienia się w wojenne sci-fi, w którym można dopatrzyć się aluzji do geopolityki doby lat 80. - po kryzysie jądrowym z 1983 roku. Mamy tu przecież dwa despotyczne i zwaśnione imperia: Torumekian (USA?) i Doroków (ZSRR?). Prowadzą oni wyścig zbrojeń oraz próbują posiąść władzę nad światem (czy raczej resztkami świata) przy pomocy broni masowej zagłady. Inne krainy i plemiona znajdują się w strefach ich wpływów. Tak jest z miłującą pokój Doliną Wiatru (Japonia?), która musi włączyć się w konflikt po stronie Torumekian. W tym jednak władcy się przeliczą, gdyż tamtejsza księżniczka Nauzykaa dysponuje niezwykłymi zdolnościami mediacyjnymi i ma do tego własną misję: chce odkryć naturę pleśni pożerającej świat. Ta (zimno)wojenna alegoria też zresztą z czasem się rozmywa, a w końcowych partiach znów powracają tematy ekologiczne.Szczególnemu uwydatnieniu ulega także mesjanistyczny charakter dzieła.
Oczywiście, Nauzykaa także w filmie była utożsamiana z błękitno odzianym aniołem-zbawicielem. Na kartach mangi wątek ten został jednak znacznie rozwinięty oraz zniuansowany. Nauzykaa jest charakteryzowana wprost jako postać chrystusowa, realizująca kolejne etapy jego misji (niekoniecznie w tradycyjnej kolejności). "Umiera" i "zmartwychwstaje", jest kuszona widmem szczęścia osobistego, gromadzi nawet grupę "apostołów" spośród najbardziej pogardzanego plemienia ludzkości... Swoją charyzmą przekonuje najbardziej zatwardziałych, a jej miłość obejmuje cały świat - wszystkich ludzi (zwłaszcza nieprzyjacioły), istoty żywe (w tym te najstraszliwsze - Ohmu i Bożego Wojownika) oraz przyrodę nieożywioną.
Doskonałe jest jednak to, że za sprawą czy to uroku, czy charyzmy, jej postać nie wydaje się idealna, papierowa i nudna. Przeciwnie, czekamy wciąż na jej pojawienia się i utożsamiamy się z jej sprawą.Paradoksalnie, bo w finale okazuje się, że Nauzykaa na swoje barki przyjmuje bardzo trudne decyzje i olbrzymią odpowiedzialność. Z wątpliwościami co do słuszności jej poczynań autor nas pozostawia...
Muszę też podkreślić, że wszelkie aluzje polityczne, czy mesjaniczne tylko w opisie wyglądają na naiwne i pretensjonalne. W komiksie przedstawione są nienatrętnie, inteligentnie i z wielkim marginesem niedopowiedzenia.
Bardzo polecam tę wielką, poruszającą lekturę. Być może jest to dzieło życia Miyazakiego. Czy może istnieć lepsza rekomendacja?