Rapp - Zaginione dzienniki Tesli
Lepszy niż Gnat? Trudne pytanie. Na moje oko - lepszy. Dlaczego?
Bardziej podszedł mi scenariusz, komiks jest brutalniejszy ale również intensywniejszy. Co ważne dynamika towarzyszy Nam przez całe wydanie, Jeff nie spowalnia akcji nawet na minutę. Gratulacje należą się za sam zamysł scenariusza, wplątania całego dorobku Tesli do komiksu wypadł okazale. Naprawdę Smith bardzo udanie wkomponował fizyczną smykałkę do fabuły pełnej akcji. Napięcie wzrasta z każdą kolejną zmianą lokalizacji, momentami mamy wrażenia iż zaciska się pętla na szyi głównego bohatera. Naukowe i historyczne wzmianki w żadnym wypadku nie utrudniają lektury, ani co najważniejsze jej nie nużą. Kompozycja wypada autentycznie, czytelnik może odnieść wrażenie iż może z komiksu czerpać sporo interesujących faktów, o jednej z najbardziej złożonych postaci w historii świata. Żaden ze mnie fizyk, więc nie będę się przed Wami wymądrzał ale jeśli w moim przypadku autor zainteresował mnie realiami odkryć i wyścigu o wieczną pamięć historyczną to należy przyznać autorowi, że wykonał kawał dobrej roboty.
Rapp to akcja, alkohol, seks i nieustanny wyścig z czasem. Miła odmiana od Gnata, który mimo wszystko nie spełnił wszystkich moich nadziei.
Aha i jeszcze jedno. Gnata (tom 1) męczyłem dobre kilka tygodni, dopiero po jakimś czasie udało mi się go skończyć. Rappa przeczytałem w jeden wieczór, mimo tego że musiałem wstawać dnia kolejnego o 6.30 do roboty. Także, to pewna informacja iż jest to pozycja pasjonująca.