Autor Wątek: Bernard Prince  (Przeczytany 5434 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline graves

Bernard Prince
« dnia: Maj 14, 2017, 03:34:34 pm »
W końcu po tylu latach (19 lat) od ukazania się w "Świecie komiksu" (w numerze 2), krótkiego zaledwie 8 stronicowego opowiadania "Rozbitkowie" wchodzącego w skład serii "Bernard Prince" - zaczęto go wydawać.

Teraz dzięki wydawnictwu "Kurc" trafia do nas pierwszy zbiorczy tom, zawierający aż 5 pierwszych albumów tej serii. Nie tylko wspaniałe jest to, że od razu otrzymujemy tak dużą dawkę tej serii, ale również samo wydanie jest wyśmienite: bardzo dobry papier, szycie - ten komiks z pewnością nie rozleci się po pierwszym czytaniu, dobrze zabezpieczony grzbiet. Trochę trudno wypowiadać mi się o tłumaczeniu, ponieważ nie znam oryginału, ani innego tłumaczenia. Ponieważ jednak czyta się ten komiks wyjątkowo lekko i przyjemnie, mogę przypuszczać, że i w tym aspekcie wszystko jest zrobione na najwyższym poziomie. Zresztą Kuba (Tiall) jako tłumacz nas już do tego przyzwyczaił. Ostatnio co nie kupię frankofońskiego komiksu, to okazuje się, że tłumaczył go Kuba. sam nie wiem jak on na to znajduje czas.
Oczywiście jak się dobrze poszuka, to znajdzie się kilka literówek, ale jest ich naprawdę niewiele.

To co lubię w wydaniach zbiorczych to dodatki. Tak jak w wydawanych przez "Kurc" albumach zbiorczych "Storm" w każdym z nich jest wstęp opowiadający o tym jak powstały poszczególne albumy, tak i w przypadku "Bernarda Prince" mamy piękny opis na ten sam temat. W tym wypadku jednak możemy poznać szczegóły warsztatowe i sposób powstawania komiksów w końcówce lat sześćdziesiątych - bo na ten okres umiejscowić można powstanie tej serii.
Jedna z ulubionych moich kwestii zaczerpnięta z tego wstępu to cytat "Nie będziesz deptał moich begonii!" - w taki sposób Tibet (twórca serii kryminalnej "Ric Hochet") bronił pierwszeństwa swojej serii przed "Bernardem Princem" jako głównego przedstawiciela nurtu sensacyjnego w magazynie komiksowym "Tintin" w którym obydwa te komiksy się pierwotnie ukazywały. Szczerze mówiąc na długo zapamiętam ta frazę, ponieważ jest niesamowicie trafna i zabawna (nie wiem, czy tak brzmiała w oryginale, czy to zasługa tłumaczenia). W ten sposób jednak "Bernard Prince" z serii opowiastek kryminalnych prowadzonych przez głównego bohatera jako agent interpolu - zmienił się w opowieści przygodowo-awanturnicze dziejące się na całym świecie, gdzie bohaterowie dostają się podróżując statkiem o nazwie "Kormoran".
Sam wstęp okraszony jest fajnymi zdjęciami przedstawiającymi w tamtych latach śmietankę francuskiej sceny komiksowej oraz okładkami poszczególnych albumów z kolejnego wydania (pierwotne okładki znajdują się przed każdym poszczególnym albumem). Tak więc jak pisałem wcześniej jest to wydanie jakie lubi każdy kolekcjoner i prawdziwy miłośnik komiksów.

Graficznie komiks przedstawia się świetnie. Jest to bardzo, bardzo wczesny Hermann - w sumie jego jedna z pierwszych serii. Gdzieniegdzie w pierwszych albumach widać jeszcze małe niedoróbki warsztatowe, ale w porównaniu do jego późniejszych prac zaskakuje wręcz niesamowita ilość detali i pięknie rozrysowanych kadrów.
Scenariusz do tej serii napisał Greg, którego znamy miedzy innymi z wydawanej obecnie u nas serii "Comanche", gdzie ta sama spółka autorska stworzyła bardzo przekonującą opowieść z dzikiego zachodu.

Jak napisałem powyżej "Bernard Prince" to seria głównie przygodowa. Seria prowadzona przez scenarzystę (Grega) w starym dobrym stylu: dobro zawsze zwycięża a zło zostaje ukarane. Bohater zachowuje prawie zachowuje (prawie zawsze) nienaganne priorytety moralne tzn. pomaga słabszym i walczy o sprawiedliwość dla pokrzywdzonych oraz zawsze stara się pokonać zło i niesprawiedliwość. W tej serii wiadomo, że wyjdzie z najgorszych tarapatów zawsze obronną ręką i ani jemu, ani żadnemu z głównych bohaterów ostatecznie nic nie zagrozi. Pod tym względem "Bernard Prince" bliższy jest "Tintinowi" niż współczesnym komiksom przygodowym. Nie jest to jednak w żaden sposób zarzut. Scenarzysta na tyle komplikuje fabułę, że nasi bohaterowie nieraz muszą się trochę napocić jak wyjść z ciągłych opresji i mimo pewnej "kalki" o której napisałem wyżej - opowieści są bardzo ciekawe i na pewno zadowolą wszystkich, którzy lubią stare komiksy.

Wydanie które zaprezentował na "Kurc" pochodzi z 3 albumowej edycji, w której zawartych zostało 13 początkowych albumów serii "Bernard Prince" plus album dodatkowy - wszystkie tej samej spółki autorskiej.

Bernard Prince Księga 1:

Zawiera następujące albumy:

1. "Generał Szatan" - Le Général Satan (1969), Greg/Hermann
2. "Grzmot na Coronado" - Tonnerre sur Coronado (1969), Greg/Hermann
3. "Granica piekła" - La Frontiere de l’enfer (1970), Greg/Hermann
4. "Przygoda na Manhattanie" - Aventure à Manhattan (1971), Greg/Hermann (remake ilustracje Edouard Aidans)
5. "Oaza w ogniu" - Oasis en flammes (1972), Greg/Hermann


Bernard Prince Księga 2:

Zawiera następujące albumy:

6. La Loi de l’ouragan (1973), Greg/Hermann
7. La Fournaise des damnés (1974), Greg/Hermann
8. La Flamme verte du conquistador (1974), Greg/Hermann
9. Guérilla pour un fantôme (1975), Greg/Hermann
10. Le Souffle de Moloch (1976), Greg/Hermann


Bernard Prince Księga 3:

Zawiera następujące albumy:

11. La Forteresse des brumes (1977)., Greg/Hermann
12. Objectif Cormoran (1978), Greg/Hermann
13. Le Port des fous (1978), Greg/Hermann
Album dodatkowy: Bernard Prince d’hier et d’aujourd'h**i (1980), Greg/Hermann


Na tym kończy się albumowe wydanie, z którego wydaje się, że korzysta "Kurc". Poza tymi albumami zostało wydanych jeszcze 5 dodatkowych, z których nie stworzył Greg z Hermanem, tylko z innymi rysownikami (oprócz ostatniego tomu, który nie był autorstwa Grega):

14. Le Piège aux 100 000 dards (1980), Greg/Dany
15. Orage sur le Cormoran (1989), Greg/Dany (zawiera: Adieu, la reine!, Chacun son goût, Le retour du Cormoran)
16. La Dynamitera (1992), Greg/Aidans
17. Le Poison vert (1999), Greg/Aidans
18. Menace sur le fleuve (2010), Yves H./Hermann


Z tych 5 ostatnich można stworzyć calkiem przyjemny 4 album i mam nadzieję, że "Kurc" (przy dobrej sprzedaży poprzednich) tak własnie zrobi :smile:
« Ostatnia zmiana: Maj 14, 2017, 04:30:52 pm wysłana przez graves »
"It is an old maximum of mine that when you have excluded the imposible, whatever remains, however improbable, must be the truth."

Offline Rzezbiarz.wg

Odp: Bernard Prince
« Odpowiedź #1 dnia: Czerwiec 20, 2017, 08:27:14 pm »
Komiks młodzieżowy. Dla czterdziestolatka imo zbyt infantylny. Kolejnych tomów nie kupię.

Offline kenji

Odp: Bernard Prince
« Odpowiedź #2 dnia: Lipiec 06, 2017, 11:41:11 am »
hmmm właśnie wydaje mi się,że komiks przeznaczony przede wszystkim dla 40-latków, którzy lubują się w historiach powstałych 50 lat temu.
chyba młodzież lubuje bardziej w rajtuzach...
ja kupie kolejny tom ,mimo że Prince chyba najsłabszy spośród komiksów Hermana ( nie liczę Jeremiah - bo jakoś do tej serii się nie przekonałem...)

Offline Garf

Odp: Bernard Prince
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 03, 2017, 04:18:39 pm »
Co prawda z pewnym opóźnieniem, ale chciałbym napisać parę pochlebnych słów o Bernardzie Prinsie (tak się to odmienia?).

Moim zdaniem jest to bardzo porządny i przyjemny w lekturze komiks przygodowy. Fabuły poszczególnych albumów w pierwszym integralu są w miły sposób zróżnicowane, tak że absolutnie nie sprawiają wrażenia "trzaskanych spod sztancy". Różnorodność dotyczy także ogólnego tonu historii - w poszczególnych komiksach proporcje między akcją, suspensem i humorem zmieniają się w zauważalny sposób (wystarczy porównać np. zabawną "Przygodę na Manhattanie" ze znacznie bardziej dramatyczną "Granicą piekła"). Dzięki temu lektura Prince'a wcale nie wydawała mi się nużąca.

Wrażenie to nasilał jeszcze fakt, że w każdym odcinku wydarzenia dzieją się w innej scenerii. Morskie podróże głównych bohaterów, świadczących swoim statkiem "Kormoranem" wszelkiego rodzaju usługi transportowe, są znakomitym uzasadnieniem przerzucania akcji w coraz to nowe zakątki globu (w poszczególnych tomach odwiedzamy pełne piratów chińskie wody, obóz południowoamerykańskich rebeliantów, ciężkie więzienie w Azji Płd.-Wsch., salony Nowego Jorku i pustynie Afryki Północnej). Jest to także miłe przypomnienie czasów, w których nie było Internetu, a telewizory były rzadkością, więc egzotyczne miejsca młody czytelnik mógł zobaczyć tylko w magazynach, książkach i właśnie komiksach :smile:

To skojarzenie pozwala mi płynnie przejść do kwestii wieku Bernarda Prince'a. Nie da się ukryć, że czytając ten komiks dostrzeżemy, że powstał on jakieś 40-50 lat temu. Jednak nie opisywałbym tego uczucia jako "ramotkowatość", tylko raczej "patynę" - styl jest trochę niedzisiejszy, ale raczej nie naiwny (a dla osoby, która gustuje w takich klimatach, dodaje to jeszcze smaczku). Graves bardzo fajnie porównał to wyżej do Tintina - jest naprawdę dużo podobieństw w zakresie fabuły, charakterów postaci* czy zmiennej scenerii, ale mimo wszystko, jeśli stworzylibyśmy skalę, w której na jednym biegunie byłaby umowna "czysta bajka", a na drugiej "100% realizm", to Prince stałby bliżej "realizmu" niż Tintin.**

Przedstawiając to na znanych mi przykładach: moim zdaniem Bernard Prince jest zdecydowanie mniej sztampowy i ramotkowaty niż Ringo czy zerowy integral Blueberry'ego; jak przed chwilą wspomniałem, trochę bardziej "realistyczny" niż Tintin; bardzo zbliżony do integrala 2 Blueberry'ego o budowie pociągu, w którym dominowała akcja; ale mniej wciągający od tych późniejszych, bardziej złożonych i mniej optymistycznych Blueberrych (które były naprawdę genialne). Ale sobie znalazłem sposób porównywania...

Jeżeli chodzi o rysunki, to muszę powiedzieć, że bardzo podobała mi się praca Hermanna w tym tomie. Co prawda był w początkowym stadium kariery, ale naprawdę strona graficzna mu się udała (i widać, że z tomu na tom doskonalił swój warsztat). Rozmaite egzotyczne krajobrazy są przedstawione atrakcyjnie i wiarygodnie, można powiedzieć "soczyście" :smile: - także dzięki dobrze dobranym kolorom. Na forum czasem pojawiały się kontrowersje co do tego, jak ten artysta rysuje twarze - sam muszę przyznać, że w pierwszym tomie "Comanche" czasem trafiałem na dość dziwne oblicza, ale na szczęście w Bernardzie Prinsie jakoś tego nie uświadczyłem (może z wyjątkiem jednego kadru na całą stronę z przedstawicielami nowojorskiego półświatka w "Przygodzie na Manhattanie").

Integral uzupełniają naprawdę fajne dodatki: wstęp nakreślający w ciekawy sposób kulisy powstania serii, tworzenia jej poszczególnych albumów, ale też frankofońskiego przemysłu komiksowego jako takiego oraz sporo okładek - w tym późniejsze, naprawdę świetne grafiki, przygotowane przez już "wyćwiczonego" Hermanna w ramach pewnej reedycji. Czytając dołączone teksty, aż nabrałem silnej chętki na lekturę wcześniejszych przygód Prince'a jako agenta Interpolu (to wyszło w jakimś albumie czy integralu?) albo tej serii detektywistycznej Tibeta o Ricu Hochecie (przebłysk mieliśmy w jednym z szortów w tomie Asteriks i przyjaciele; tego wyszło chyba z 70 albumów!).

Wszystko to sprawia, że na chwilę obecną Bernard Prince wyrasta dla mnie na dobre pocieszenie po nieodżałowanym Blueberrym w kategorii "komiks przygodowy" (mimo że, jak napisałem wyżej, do poziomu serii Girauda i Charliera trochę mu jednak brakuje). Osobom, które uważają, że mają w tej kwestii podobny gust do mojego, szczerze polecam tę pozycję od wyd. Kurc.

---------------------------------------------
* Szyper Barney Jordan to wypisz-wymaluj krzyżówka kapitana Archibalda Baryłki z Jimmym MacClure z Blueberry'ego - zarówno pod względem charakteru, jak i wyglądu :smile:

** Dodam jeszcze, że przy całym mym uczuciu do komiksów superbohaterskich, muszę przyznać, że narracja w Bernardzie jest znacznie bardziej znośna i "dzisiejsza" niż w większości przeczytanych przeze mnie amerykańskich historii superhero z tego samego okresu.
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 03, 2017, 04:23:38 pm wysłana przez Garf »
http://garfield.com/ -  codziennie świeży Garfield!

Przypuszczalny skład kolekcji "Star Wars" od De Agostini i opisy tomów:
Część pierwsza (tomy 1-31): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1417973.html#msg1417973
Część druga (tomy 32-46): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1418058.html#msg1418058
Część trzecia (tomy 47-70): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1418124.html#msg1418124

A Kamala Khan to Ms Marvel, a nie Miss Marvel, do jasnej ciasnej!

Offline greg0

  • Pisarz bracki
  • ****
  • Wiadomości: 667
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • bardzo lubimy nasze tłumaczenie
Odp: Bernard Prince
« Odpowiedź #4 dnia: Wrzesień 03, 2017, 07:11:23 pm »

Czy jest ktoś , kto podjąłby się - choćby w kilku zdaniach- próby porównania tych komiksów :


Bernard Prince vs Luc Orient ?
"
"Jesteś podwójnym sobą."

Offline graves

Odp: Bernard Prince
« Odpowiedź #5 dnia: Wrzesień 03, 2017, 10:09:03 pm »
Czy jest ktoś , kto podjąłby się - choćby w kilku zdaniach- próby porównania tych komiksów :

Bernard Prince vs Luc Orient ?
"
Jak wyjdzie integral Luca, będzie łatwiej :smile:
Ja przed laty spisałem to co ukazało się w naszym kraju, czyli dwa pocięte fragmenty, dwóch albumów ze Świata Młodych.


Luc to fantastyka. Bernard to przygoda/sensacja.
"It is an old maximum of mine that when you have excluded the imposible, whatever remains, however improbable, must be the truth."

Offline amsterdream

Odp: Bernard Prince
« Odpowiedź #6 dnia: Styczeń 14, 2018, 01:08:34 am »
Kolejny tom dopiero na jesień (info z FB).

Offline gobender

Odp: Bernard Prince
« Odpowiedź #7 dnia: Styczeń 14, 2018, 06:49:06 am »
booo  :evil: :cry:

Offline graves

Odp: Bernard Prince
« Odpowiedź #8 dnia: Styczeń 20, 2019, 10:13:32 pm »
Dawno nikt tutaj nie pisał.
W końcu zabrałem się zaczytanie księgi 2, czyli kolejnych 5 albumów ze zbiorczego wydania.
Super. Świetnie się to czyta. Niesamowite ile Greg w tamtych latach był wstanie natworzyć scenariuszy. Szczególnie interesujące jest podobieństwo Bernarda Prince'a do Bruno Brazila... Chciałbym kiedyś móc przeczytać taki integral BB jak ten BP...


No to pozostał jeszcze tylko jeden zbiorczy tom Hermanna & Grega.
A potem zobaczymy, czy Kurc w jakiś sposób wyda ostatnie 5 albumów, które Greg stworzył z innymi rysownikami (jak pisałem w poście otwierającym ten wątek).
Świetna praca Kuby przy tłumaczeniu.
"It is an old maximum of mine that when you have excluded the imposible, whatever remains, however improbable, must be the truth."

 

anything