W końcu po tylu latach (19 lat) od ukazania się w "Świecie komiksu" (w numerze 2), krótkiego zaledwie 8 stronicowego opowiadania "Rozbitkowie" wchodzącego w skład serii "Bernard Prince" - zaczęto go wydawać.
Teraz dzięki wydawnictwu "Kurc" trafia do nas pierwszy zbiorczy tom, zawierający aż 5 pierwszych albumów tej serii. Nie tylko wspaniałe jest to, że od razu otrzymujemy tak dużą dawkę tej serii, ale również samo wydanie jest wyśmienite: bardzo dobry papier, szycie - ten komiks z pewnością nie rozleci się po pierwszym czytaniu, dobrze zabezpieczony grzbiet. Trochę trudno wypowiadać mi się o tłumaczeniu, ponieważ nie znam oryginału, ani innego tłumaczenia. Ponieważ jednak czyta się ten komiks wyjątkowo lekko i przyjemnie, mogę przypuszczać, że i w tym aspekcie wszystko jest zrobione na najwyższym poziomie. Zresztą Kuba (Tiall) jako tłumacz nas już do tego przyzwyczaił. Ostatnio co nie kupię frankofońskiego komiksu, to okazuje się, że tłumaczył go Kuba. sam nie wiem jak on na to znajduje czas.
Oczywiście jak się dobrze poszuka, to znajdzie się kilka literówek, ale jest ich naprawdę niewiele.
To co lubię w wydaniach zbiorczych to dodatki. Tak jak w wydawanych przez "Kurc" albumach zbiorczych "Storm" w każdym z nich jest wstęp opowiadający o tym jak powstały poszczególne albumy, tak i w przypadku "Bernarda Prince" mamy piękny opis na ten sam temat. W tym wypadku jednak możemy poznać szczegóły warsztatowe i sposób powstawania komiksów w końcówce lat sześćdziesiątych - bo na ten okres umiejscowić można powstanie tej serii.
Jedna z ulubionych moich kwestii zaczerpnięta z tego wstępu to cytat "
Nie będziesz deptał moich begonii!" - w taki sposób Tibet (twórca serii kryminalnej "Ric Hochet") bronił pierwszeństwa swojej serii przed "Bernardem Princem" jako głównego przedstawiciela nurtu sensacyjnego w magazynie komiksowym "Tintin" w którym obydwa te komiksy się pierwotnie ukazywały. Szczerze mówiąc na długo zapamiętam ta frazę, ponieważ jest niesamowicie trafna i zabawna (nie wiem, czy tak brzmiała w oryginale, czy to zasługa tłumaczenia). W ten sposób jednak "Bernard Prince" z serii opowiastek kryminalnych prowadzonych przez głównego bohatera jako agent interpolu - zmienił się w opowieści przygodowo-awanturnicze dziejące się na całym świecie, gdzie bohaterowie dostają się podróżując statkiem o nazwie "Kormoran".
Sam wstęp okraszony jest fajnymi zdjęciami przedstawiającymi w tamtych latach śmietankę francuskiej sceny komiksowej oraz okładkami poszczególnych albumów z kolejnego wydania (pierwotne okładki znajdują się przed każdym poszczególnym albumem). Tak więc jak pisałem wcześniej jest to wydanie jakie lubi każdy kolekcjoner i prawdziwy miłośnik komiksów.
Graficznie komiks przedstawia się świetnie. Jest to bardzo, bardzo wczesny Hermann - w sumie jego jedna z pierwszych serii. Gdzieniegdzie w pierwszych albumach widać jeszcze małe niedoróbki warsztatowe, ale w porównaniu do jego późniejszych prac zaskakuje wręcz niesamowita ilość detali i pięknie rozrysowanych kadrów.
Scenariusz do tej serii napisał Greg, którego znamy miedzy innymi z wydawanej obecnie u nas serii "Comanche", gdzie ta sama spółka autorska stworzyła bardzo przekonującą opowieść z dzikiego zachodu.
Jak napisałem powyżej "Bernard Prince" to seria głównie przygodowa. Seria prowadzona przez scenarzystę (Grega) w starym dobrym stylu: dobro zawsze zwycięża a zło zostaje ukarane. Bohater zachowuje prawie zachowuje (prawie zawsze) nienaganne priorytety moralne tzn. pomaga słabszym i walczy o sprawiedliwość dla pokrzywdzonych oraz zawsze stara się pokonać zło i niesprawiedliwość. W tej serii wiadomo, że wyjdzie z najgorszych tarapatów zawsze obronną ręką i ani jemu, ani żadnemu z głównych bohaterów ostatecznie nic nie zagrozi. Pod tym względem "Bernard Prince" bliższy jest "Tintinowi" niż współczesnym komiksom przygodowym. Nie jest to jednak w żaden sposób zarzut. Scenarzysta na tyle komplikuje fabułę, że nasi bohaterowie nieraz muszą się trochę napocić jak wyjść z ciągłych opresji i mimo pewnej "kalki" o której napisałem wyżej - opowieści są bardzo ciekawe i na pewno zadowolą wszystkich, którzy lubią stare komiksy.
Wydanie które zaprezentował na "Kurc" pochodzi z 3 albumowej edycji, w której zawartych zostało 13 początkowych albumów serii "Bernard Prince" plus album dodatkowy - wszystkie tej samej spółki autorskiej.
Bernard Prince Księga 1:
Zawiera następujące albumy:
1. "Generał Szatan" - Le Général Satan (1969), Greg/Hermann
2. "Grzmot na Coronado" - Tonnerre sur Coronado (1969), Greg/Hermann
3. "Granica piekła" - La Frontiere de l’enfer (1970), Greg/Hermann
4. "Przygoda na Manhattanie" - Aventure à Manhattan (1971), Greg/Hermann (remake ilustracje Edouard Aidans)
5. "Oaza w ogniu" - Oasis en flammes (1972), Greg/Hermann
Bernard Prince Księga 2:
Zawiera następujące albumy:
6. La Loi de l’ouragan (1973), Greg/Hermann
7. La Fournaise des damnés (1974), Greg/Hermann
8. La Flamme verte du conquistador (1974), Greg/Hermann
9. Guérilla pour un fantôme (1975), Greg/Hermann
10. Le Souffle de Moloch (1976), Greg/Hermann
Bernard Prince Księga 3:
Zawiera następujące albumy:
11. La Forteresse des brumes (1977)., Greg/Hermann
12. Objectif Cormoran (1978), Greg/Hermann
13. Le Port des fous (1978), Greg/Hermann
Album dodatkowy: Bernard Prince d’hier et d’aujourd'h**i (1980), Greg/Hermann
Na tym kończy się albumowe wydanie, z którego wydaje się, że korzysta "Kurc". Poza tymi albumami zostało wydanych jeszcze 5 dodatkowych, z których nie stworzył Greg z Hermanem, tylko z innymi rysownikami (oprócz ostatniego tomu, który nie był autorstwa Grega):
14. Le Piège aux 100 000 dards (1980), Greg/Dany
15. Orage sur le Cormoran (1989), Greg/Dany (zawiera: Adieu, la reine!, Chacun son goût, Le retour du Cormoran)
16. La Dynamitera (1992), Greg/Aidans
17. Le Poison vert (1999), Greg/Aidans
18. Menace sur le fleuve (2010), Yves H./Hermann
Z tych 5 ostatnich można stworzyć calkiem przyjemny 4 album i mam nadzieję, że "Kurc" (przy dobrej sprzedaży poprzednich) tak własnie zrobi