Zacząłem ostatnio nawet czytać "Northlanders", ale nie dałem rady zmęczyć pierwszego tomu. Szrot straszny - Wikingowie może i są, ale w jakimś irytującym - przynajmniej dla mnie - anachronicznym wydaniu, gdzie bohaterowie mówią i zachowują się zupełnie jakby żyli w czasach współczesnych, a scenarzysta wydaje się być dumny z faktu, że nie zrobił żadnego researchu. To trochę tak jakby Aaron przed "Skalpem" usiadł i stwierdził sobie: "nic o nich nie wiem, ale napiszę sobie komiks o Indianach".