W Warszawie zawsze łatwiej o autografy. Pewnie dlatego, że mniej ludzi tu przyjeżdża niż do Łodzi. Nie zmienia to jednak faktu, że osoby odpowiedzialne za strefę autografów panowały nad wszystkim, informowali czekających o opóźnieniach i innych roszadach. Byłem jednym z ostatnich stojących do McKeana i na spokojnie załapałem się na wrys. Od autorów Ireny równie nie było żadnego problemu. Nowacki i Janicki także. Gdybym się uparł to Sandoval, Smudja, Turek, Podolec, Romling (nie wiem czy dobrze napisałem) Śledziu na wyciągnięcie ręki, ale nie miałem ich albumów a kasy też za wiele do wydania, więc odpuściłem. Może były pewne niedociągnięcia, ale należy się panom odpowiedzialnym z strefę pełen szacunek.