trawa

Autor Wątek: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów  (Przeczytany 82647 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline LordDisneyland

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #75 dnia: Październik 05, 2017, 10:17:57 am »
Ze SkandalistąLF zgadzam się tym razem w jakichś 75%- stan na chwilę obecną, bom jeszcze "Supermana- Syna" nie czytał... "Człowieka ze stali" nawet nie mam w planach. Za to zachęcony przez amsterdreama zamówiłem sobie mangowy "Manhole" :)

Ech, wielka szkoda, że runu Slotta w Surferze nikt nie będzie chyba w Polszcze wydawał. Druga przykra sprawa- że w "AllNewGhostRiderze"dalszych odcinków nie rysował już Moore. Ta jego mangowa kreska była jakimś odświeżającym powiewem, tak jak pisał Skandalista, a cały komiks oglądałem niczym animację.

No i hickmanowskie kosmiczne "epickie" zmagania-  cieszy mnie, że nie jestem sam z negatywną oceną jego pisaniny. Już wcześniej żałowałem zakupu 3 komiksów przy okazji "Infinity". Potem z rozpędu kupiłem "Świat Avengers" i również żałuję. Muszę sobie zapisać- najlepiej w portfelu- żeby się 3 razy zastanowić, nim kupię cokolwiek tego scenarzysty.

Laf- czytaj ten pierwszy tomik PGirls, ciekaw jestem twojej opinii. Dziwią tak różne oceny tej serii, myślałem, że wszystkim się będzie podobała :D
 Przynajmniej w sprawie "Młota" jest lepiej i naród najwyraźniej podziela moją opinię ;)


Offline clarence

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #76 dnia: Październik 05, 2017, 10:50:46 am »
Dla mnie Paper Girls były mocnym zaskoczeniem na plus. Nic nie wiedziałem o tym tytule, a tu się okazało, że to świetne, lekkie czytadło w klimatach SF. Plus do tego w pytę rysunki.
NewGhostRider taki średniak raczej, ale rysunki Tradda wypas. Brałem bo mocno mi podpasował jego Luther Strode. Kto nie widział niech zerknie - tak lekko i z przytupem narysowanego HackAndSlasza dawno, a właściwie nigdy nie widziałem.
Młot świetny, Manhole niezły, za to OPUS - cud, miód, orzeszki. Końcówka siłą rzeczy wyszła trochę dziwnie (kto czytał ten wie) ale poza tym to petarda. Ja polecać.

Offline laf

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #77 dnia: Październik 05, 2017, 11:29:51 am »
Laf- czytaj ten pierwszy tomik PGirls, ciekaw jestem twojej opinii. Dziwią tak różne oceny tej serii, myślałem, że wszystkim się będzie podobała :biggrin:
Bardzo mi przykro, klamka już zapadła - nie wchodzę w tą serię.
Chociaż z drugiej strony taką samą decyzję podjąłem w przypadku Skalpu i teraz żałuję.
Więc może jednak...
No bo w końcu z drugiej strony...
I jakby tak...
Ale jednak nie. NIE, NIE, NIE (będę powtarzał to sobie do znudzenia, a jutro obudzę się z tym samym problemem  :sad: )

@LD, tak na marginesie, zakupiłem Lovecrafta "Zgroza w Dunwich i inne opowieści"  :biggrin:

Offline amsterdream

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #78 dnia: Październik 05, 2017, 11:30:31 am »
Mnie ten komiks w ogóle zniesmaczył i jak dla mnie nie przeszedł próby czasu, tym bardziej, że nie byłem obarczony żadnymi sentymentami z czasów zaprzeszłych.

A tak z ciekawości, czym Cię zniesmaczył? Bo mi się bardzo podobało. Cudowna struktura opowieści (jeden zeszyt - jedna historia), bez żadnej dekompresji. Teraz już tak komiksów się nie piszę. Do tego w runie Byrne jest moja ulubiona Lois Lane ever. I te fantastyczne rysunki, jak dla mnie Byrne był tu w szczytowej formie.

Co do Manhole to wrzucam jeszcze video-recenzje, może kogoś zachęci:

JanT

  • Gość
Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #79 dnia: Październik 05, 2017, 11:38:10 am »
Ale jednak nie. NIE, NIE, NIE (będę powtarzał to sobie do znudzenia, a jutro obudzę się z tym samym problemem  :sad: )
To powiedz sobie TAK, TAK, TAK i nie będziesz miał problemu  :smile: Odpuść co innego.

Cały czas wszyscy chwalą Black Hammer  :smile:

Offline laf

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #80 dnia: Październik 05, 2017, 12:58:39 pm »
A tak z ciekawości, czym Cię zniesmaczył?

  • Zaskoczenie na minus - Superman: Człowiek ze stali. Nie pamiętam, żebym czytał tę historię za czasów TM-Semic, dlatego też nie byłem obarczony żadnymi sentymentami. Uważam, że komiks zestarzał się dosyć znacznie; teksty w stylu "Mamo, tato, wyjeżdżam w poszukiwaniu samego siebie", czy tak groteskowy villian jak Sroka (z którą musiało sobie poradzić aż dwóch najważniejszych herosów ze świata DC) bardzo mnie wymęczyły. Do tego miśkowaty Luthor, który raczej zabawny niż przerażający. No Byrne'owi nie udało się porwać mnie tą opowieścią, a szkoda. Za to olbrzymi plus za okładkę.

Offline SkandalistaLarryFlynt

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #81 dnia: Październik 05, 2017, 03:34:07 pm »
  Laf na spokojnie możesz kupować. Owszem czuć, ze historia będzie się toczyła dalej, ale Ghost Rider spuszcza na końcu wciry czarnym charakterom i odchodzi w stronę zachodzącego słońca, także ciąg dalszy będzie na zasadzie "trzeba jeszcze będzie sporo porządków na dzielni zrobić", ale sama historyjka jak najbardziej ma swój koniec (tyle, że otwarty). I żeby nie było niedomówień to nie jest żaden ósmy cud świata, ale komiks którego główną zaletą jest świeżość i oryginalność, podobnie jak Silver Surfera, ale ten jest dużo lepszy pod względem artystycznym.
« Ostatnia zmiana: Październik 05, 2017, 03:47:49 pm wysłana przez SkandalistaLarryFlynt »

Offline rebejakub

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #82 dnia: Październik 07, 2017, 04:40:15 pm »
We wrześniu miałem niestety okazję przeczytać tylko cztery rzeczy, ale na szczęście to jedyna zła wiadomość, bo wszystko okazało się co najmniej dobre. Tak że powiedzmy, że będzie jeden


najlepszy komiks przeczytany:
"Czarny Młot" - o raju, jakie to dobre. Amerykańskie zadupie, dzikie nostalgia i melancholia, do tego stylówka na "komiksy z tamtych lat", nawet przebijanie czwartej ściany się załapało. A do tego sposób prowadzenia historii jest klasyczny, typu: jest bohater, który moc utracił i próbuje ją odzyskać. Każda postać ma jakiś swój prywatny dramat, który wpływa na jej działania.
Do tego rysunki i paleta barw robią robotę. Namawiam do przeczytania rękami i nogami.


i trzy zaskoczenia na plus:
"Green Hornet" - bardzo przyjemny komiks rozrywkowy. I bohater bez supermocy, więc łatwo się wciągnąć w historię, która jest prowadzona z narracją w pierwszej osobie (to lubię) i w konwencji kryminałów.
Trochę z duszą na ramieniu czytałem, bo nie lubię Waida a raczej jego internetowej odsłony, ale tutaj sprawił się jak fachura.


"Star Wars: Mroczne Imperium" - dopiero teraz nadszedł moment kiedym powiedział sobie: "jestem gotów!". I przeczytałem :) I nie żałuję, bardzo przyjemna ramota. Trochę momentami klimat jest przyciężkawy i w polskiej wersji komediowe wrzutki aż tak nie brzmiały, ale zupełnie nie rozumiem dlaczego ta historia jest aż tak hejtowana. No i rysunki Kennedy`ego to jest coś, co mogę oglądać godzinami.


"Słowackiego" - zupełnym przypadkiem trafiłem w sieci na przykładowe plansze i postanowiłem sprawdzić całość. Podobał mi się oniryczny nastrój i sposób rozrzucenia tekstu na rysunkach, tak zagrało to z treścią skonstruowaną jak w historiach typu "siedzi sobie paru kumpli i przy fajkach i piwie nawijają różne odjechane historie i życiowe mundrości", że momentami autentycznie się to ociera, nie wiem, o poezję chyba.
Szacunek dla obojga autorów, chętnie przeczytałbym więcej.
Naganiacz, piegża, makolągwa i sum

Offline clarence

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #83 dnia: Październik 13, 2017, 11:24:07 am »
Na minusik: Chrononauci.

Fabuła. Żal. Strasznie lubię wszelkie myki z czasem, pętle czasowe, przeskoki, czasy równoległe, alternatywne itp. Tylko to tutaj to jest nastawiony wyłącznie na akcję kloc. To jest płytkie, to jest miałkie, bez pomysłu i polotu, do tego w opór prostackie. Zero przemyśleń, byle cały czas do przodu. Lekko wchodzi, owszem, ale zaraz wychodzi z drugiej strony. Millar odcina kolejny kupon od swojej popularności.

Rysunki. Oglądając w necie prace Seana Murphy'ego w czerni i bieli byłem zachwycony. Potem, gdy zobaczyłem te same strony już w komiksie i w kolorze (Przebudzenie, Amerykański Wampir) za każdym razem doznawałem dużego zawodu. Kolor strasznie krzywdzi te plansze. W tym przypadku jest tak samo. Kolor okalecza rysunki Seana również i w Chrononautach. IMHO oczywiście. Aha, na jednej z plansz odnalazłem pięknie narysowanego Panzerjäger Tigera. Za to dodatkowy plus.

Offline laf

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #84 dnia: Listopad 02, 2017, 08:38:51 am »
Październik u mnie pod znakiem kontynuacji Nowego DC, ale również wpadły mi w ręce inne pozycje. Muszę przyznać, że uzbierało się tego trochę, lecz niestety ilość nie przeszła w jakość. Na szczęście jakieś tam pozytywy były, chociaż mam świadomość, że moje pozytywne wybory mogą być co najmniej zaskakujące.
Lektury: Szpon t. 2: Upadek sów (drugie czytanie), Batman t. 3: Śmierć rodziny (trzecie czytanie), Detective Comics t. 3: Imperium Pingwina, Detective Comics t. 4: Gniew, Liga Sprawiedliwości t. 1: Początek oraz Deadpool Classic t. 2, Deadpool (SBM), Falcon (SBM), Odważni i Niezłomni: Władcy losu (WKKDC) - łącznie 9.
  • Najlepszy - Odważni i Niezłomni. Uważam, że właśnie dla takich komiksów powinny istnieć kolekcje. Zamknięta historia prezentująca wciągającą fabułę i naprawdę dobre (choć bez rewelacji) rysunki, która, pomimo mnóstwa rozpoznawalnych bohaterów, raczej nie miałaby szans na wydawanie w normalnej dystrybucji. Co do samej opowieści to bazuje ona na standardowym formacie: weźmy dwójkę superherosów i wrzućmy ich w wir szalonej akcji. I ta klisza pod ręką Waida sprawdza się w 100 procentach, a więc mamy tajemnicę do rozwiązania, mamy akcję, która z zeszytu na zeszyt rozkręca się coraz bardziej, a przede wszystkim mamy bohaterów, którzy się rozumieją i uzupełniają (moją ulubienicą, nie tylko pod kątem graficznym, została Kara). Czyta się to wszystko z wielką przyjemnością, a niejednokrotnie z bananem na twarzy.
  • Najgorszy -Detective Comics t. 4. To co DC zrobiło z tą zasłużoną serią jest dla mnie niezrozumiałe. Miałem nadzieję, że Layman podniesie poziom serii i nawet na początku wyglądało to obiecująco. Uważam, że motyw z Pingwinem Cesarskim miał swój potencjał i był naprawdę ciekawy. Ale póżniej przyszedł tom 4 i ostateczne zakończenie tego wątku było rozczarowujące i jak dla mnie zbyt szybko poprowadzone. Podobnie słabą jakość miała opowieść o Wrathcie. Sam vilian pojawił się nagle z przysłowiowej d..., a odkrycie jego prawdziwej tożsamości i sposobu działania nie nastręcza absolutnie żadnych problemów. Poza świetnymi rysunkami cała ta seria leży i kwiczy. Cieszę się, że zakończyłem na 4 tomie.
  • Zaskoczenie na plus - Liga Sprawiedliwości t. 1. Tak, potwierdzam, podobał mi się ten komiks. Absolutnie wszystko jest w nim wtórne: zachowanie bohaterów i ich niby zaskakujące spotkania, vilian i jego armia kosmicznych "chrząszczów", przebieg akcji, a nawet humor. Johns nie omieszkał też wykorzystać standardowego motywu ze Starro, z którym walczyła oryginalna LS w Złotej Erze. Lecz fakt, że te motywy są do granic możliwości ograne w ogóle nie przeszkadza w czerpaniu absolutnej przyjemności z lektury. Podczas lektury autentycznie bawiłem się jak dziecko, które trzymało swój pierwszy TM Semic w rękach  :biggrin: . A na deser Jim Lee. Czegoż chcieć więcej?
  • Zaskoczenie na minus - Deapool Classic t. 2. Czytam tą serię wspólnie z synem i niestety męczę się strasznie. Jakoś żarty Deadpoola mnie nie ruszają, a jego przygody nie obchodzą. Na szczęście pod koniec drugiego tomu przyszedł wspólny zeszyt z Daredevilem, a później z Tyfusową Mary, w którym poczuć można wiatr zmian i większe zainteresowanie całą historią z mojej strony. Dlatego też  dam szansę tomowi 3.
I jeszcze mała dygresja dotycząca kolekcji SBM. Przeczytałem kolejne dwa tomy, które stanowiły nader przyjemną lekturę i dzięki temu w rozgrywce pomiędzy dobrymi, a słabymi tomami kolekcji jest wynik 5 : 1  :badgrin: .
« Ostatnia zmiana: Listopad 02, 2017, 08:43:30 am wysłana przez laf »

Offline SkandalistaLarryFlynt

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #85 dnia: Listopad 04, 2017, 02:41:33 pm »
  Trzeci miesiąc z kolei nadrabiania kolekcji, dzięki czemu jestem już niemalże na bieżąco z WKKM i WKKDC, za to z SM jestem w gęstym lesie, ale w bieżącym miesiącu chyba odpocznę trochę od trykotów i postaram się nadrobić zalegające stosami nieprzeczytane europejskie komiksy. Tak czy siak:
1. Najlepszy przeczytany: "Robin-Rok Pierwszy" ciężko mi się wypowiedzieć o tej pozycji inaczej niż w samych superlatywach. Fabuła napisana przez Chucka Dixona weterana gothamskiego pobojowiska i Scotta Beatty'ego (nie znam) jest wprost urzekająco retro-cudowna, retro w sensie czerpiąca garściami z najlepszych cech tych starych historii a nie najgorszych. Komiks jest podzielony na 4 części, co prawda połączone ze sobą fabularnie, ale każda opowiadająca inną historię z którego to powodu można czytać je bez problemu oddzielnie. A co poza tym w środku? Wszystko co fanowi Batmana i Cudownego Chłopca potrzebne do szczęścia, klimat zepsutego, skorumpowanego Gotham, dobrze ukazane relacje pomiędzy Brucem i Dickiem nie oparte na zupełnie zdrowych zasadach, Batmana tak zafiksowanego na punkcie walki ze zbrodnią że sprawia wrażenie tylko nieco mniej szurniętego niż jego oponenci (to jak postępuje Bruce po spotkaniu z Dwiema Twarzami jest nie tylko nienormalne ale i amoralne - jak dla mnie to wielka rysa na pancerzu naszego Mrocznego Rycerza - KUPUJĘ TO ZA DOLARA), komisarza Gordona wygrażającego Nietoperzowi, starych wrogów w końcu nie tylko groźnych ale i z powrotem autentycznie obłąkanych jak na pensjonariuszy Arkham przystało, wskazanie palcem pewnych problemów społecznych i Alfreda który w pewnych sytuacjach przejmuje na siebie rolę narratora, pełnego troski o swoich przybranych synów i jednocześnie pełnego wątpliwości czy nie wypuścił na ulice lekarstwa gorszego niż choroba. Żeby nie było niejasności scenariusze są prościutkie z jasno wytyczonymi początkiem, rozwinięciem i zakończeniem, dlatego szukający tutaj fabuły pokomplikowanej jak w "Strażnikach" nie mają raczej czego szukać, historyjki kojarzą się raczej z kolejnymi odcinkami "Batman - Animated Series". Wrażenie to potęgują jeszcze rysunki, proste, kreskówkowe mocno w stylu Cooke'a aczkolwiek mają swój własny styl (Batman rysowany jak w Złotej Erze mniam). Ich radosna bajkowa kreska w połączeniu z mocną momentami przygnębiającą i brutalną fabułą tworzy dziwaczny dysonans dzięki któremu,, mamy cały czas wrażenie że to co widzimy i czytamy uwiera nas jednocześnie w głowę i w mózg a takie Gotham powinno właśnie być. Najlepsza pozycja batmanowa jaką czytałem od bardzo dawna i jednocześnie dla mnie najlepsza pozycja z wydanych dotychczas w ramach kolekcji 9/10.
  Drugi najlepszy: "Na tropie Catwoman" kontynuacja, chociaż niebezpośrednia tomu wydanego wcześniej i choć jest trochę słabiej niż w poprzedniku to i tak jest świetnie. Komiks podzielony na dwie części w pierwszej Catwoman poluje na seryjnego mordercę prostytutek i znowu mamy autorów podglądających przez lupę (chociaż z bardzo daleka) problemy naszego społeczeństwa w drugiej klasyczną dla chandlerowskiego czarnego kryminału historię wypełnioną morderstwami, skorumpowanymi glinami, prywatnymi detektywami i nieco gejowato wyglądającymi milionerami - bossami półświatka. Pierwsza część jest słabsza, zakończenie rozczarowuje a czarny charakter jest wymyślony strasznie kretyńsko, ale czyta się szybko bez znudzenia a sama historia jest ważna z punktu rozbudowy charakterologicznej Seliny. Druga zwłaszcza to dla wielbicieli sensacjo-kryminału to już ekstraklasa. Rysunków omawiać nie muszę rysował Darvyn Cooke a jaki jest koń każdy widzi, facet zawsze grał w pierwszej lidze może nie był kandydatem na mistrza ale miejsce premiowane grą w pucharach było w jego zasięgu. Oprócz kolekcji po trykoty sięgam naprawdę rzadko, ale coś czuję że kolejne tomu "Catwoman" wydanej przez Egmont wylądują na mojej półce. No i pytanie mam dlaczego (wnioskując po tym komiksie i tym opisanym jeszcze wyżej) poboczne serie Batmana są wszystkim tym czym powinna być a czym nie jest główna seria? 8/10 (z małym plusikiem).
 2. Zaskoczenie na plus "Liga Sprawiedliwości - Gwóźdź". Nie to żebym się spodziewał słabej historii, ale gdzieś tu wyczytałem niezbyt pochlebną opinię jednego z użytkowników a i jak wspomniałem wcześniej niespecjalnie przepadam za drużynowymi tytułami także wymagań specjalnych nie miałem. A co dostałem? Fajną wciągającą historię zaliczającą się do linii Elseworld (ja ją osobiście bardzo lubię takie historie pod warunkiem, że to jednorazowe wystrzały bez mieszania postaci z różnych światów) dzięki czemu autor może sobie pozwolić na spore odstępstwa od kanonu a tutaj autor sobie pozwala na bardzo dużo i chwała mu za to, bo wyszło świetnie. Ogólnie fabuła opiera się na pomyśle ukazania świata DC w którym nie istnieje Superman (wytłumaczenie tytułu mamy na początku) i nie będzie spojlerem jeżeli podpowiem że wcale ten świat nie wygląda lepiej, a wręcz przeciwnie, klimat historii jest raczej dystopijny (przepadam za takimi historiami szkoda że Davis trochę silniej tego nie zaakcentował), mocno opowieść się kręci w koło tematu tolerancji ale w ten lubiany przeze mnie sposób poszanowania i akceptacji dla inności a nie wciskania pi****letów o tym, że wszyscy jesteśmy tacy sami, kolejny plusik. Rozwiązanie akcji jest nieco głupie moim zdaniem, ale trzeba przyznać że nie przeszkadza za bardzo a jest dosyć zaskakujące. Scenarzysta jest jednocześnie rysownikiem i wychodzi mu to nieźle kilka kadrów jest bardzo słabych ale kilka robi naprawdę spore wrażenie, nie jestem raczej fanem takiego rysowania ale tutaj jest naprawdę dobrze, jak ktoś lubi typowe superhero rysowanie to pewnie oceni jeszcze wyżej. (naciągane ale jednak) 8/10.
  Drugie zaskoczenie "Green Lantern-Geneza". Zauważyłm , że Geoff Johns cieszy się na tym forum sporą dozą sympatii i popularności a ja nie mogę o sobie powiedzieć znam faceta tylko z "Avengers - Impas" o którym w momencie przewrócenia ostatniej strony nie potrafiłem powiedzieć ani jednego słowa i trzech pierwszych tomów "Ligi Sprawiedliwości" wyraźnie skierowanej do bardzo młodego czytelnika, także nie w moich klimatach klimatach. A tu niespodzianka Zielona Latarnia jednym wielkim hołdem dla bardzo lubianego przeze mnie Szmaragdowego Świtu wydanego niegdyś przez TM-Semic, ktoś kto czytał tamtą historię nie poczuje się absolutnie zaskoczony tą chociaż postacie są pozmieniane, dorzucony Sinestro (świetny występ naprawdę widać dlaczego gość przynajmniej do pewnego momentu był najlepszy z najlepszych) w roli mentora Hala Jordana i lekkie przesunięcie akcentów kosmicznych na telenowelowato-dramatyczne. Graficznie jest w porządku styl standardowo superbohaterski, ani nie zachwyca ani nie razi jest po prostu całkiem nieźle. Największa zaleta tego komiksu jest jednocześnie jego największą wadą, ten komiks jest tak sprawnie rzemieślniczą pracą i tak ściśle trzymającą się kanonu, że brakuje mu tej niezbędnej dozy oryginalności żeby określić go jako świetny, brak jest tego pazura i odrobiny artystycznego szaleństwa. Ale po lekturze muszę przyznać, że następnym razem spojrzę na Johnsa łaskawszym okiem skoro już mi udowodnił że potrafi napisać wciągającą historię. Panie i panowie wydawcy może więcej johnsowej Latarni? 7/10
  3. Najgorszy przeczytany "Wonder Woman - Raj Utracony". Jedyne co w tym komiksie jest fajne to miltonowski tytuł. Kolejny komiks podzielony na dwie części w pierwszej trójka greckich Bogów lub Tytanów (nie pamiętam zbyt dobrze Parandowskiego już) opanowuje trzech największych wrogów Batmana - Jokera, Poison Ivy i Stracha na Wróble i dzięki swoim wyznawcom przemienia opuszczony kościół w antyczną świątynię i sprowadzić na ten świat Aresa. Dlaczego w Gotham dzieje się akcja komiksu o Wonder Woman zapytacie? Nie mam pojęcia, pewnie dlatego że Batman wtedy też się najlepiej sprzedawał. O fabule by było na tyle bo całą już zawarłem w jednym zdaniu, ta historia to jedna wielka nonsensowna młócka gdzie co chwilę zostają wteleportowane kolejne losowe postacie, aby powiększyć tylko rozmiar tej komiksowej klęski. Graficznie też jest strasznie, co prawda rysunki technicznie nie są złe (no dobra projekt opętanej rójcy jest arcyżenujący), ale za to na jednej stronie mamy umieszczone po 15 kadrów często w tak absurdalnie małych rozmiarach, że nie wiadomo co przedstawiają na dodatek zmuszeni jesteśmy przebić się przez ścianę tekstu (nie zapominajmy o braku fabuły to nie jest tekst o czymś bo się przecież cały czas biją, tylko gadka w rodzaju "ja go z lewej, ty go z prawej"), co jeszcze bardziej potęguje nieczytelność tego "dzieła" i konieczność oglądania tego barachła przez lupę. Podobno popełnił ten humbug DeMatteis, ale nie chce mi się w to wierzyć. Druga część tomu jest już lepsza, bardziej skomplikowana i dramatyczniejsza, ale nawet ona nie jest średnia. Mamy Temiskirę, mamy dwa plemiona Amazonek nieufne wobec siebie i złą postać, która podsyca animozje między nimi do osiągnięcia własnego celu. Ogólnie rzecz biorąc bardziej skomplikowane fabularne konstrukcje widziałem w Gumisiach, a finał wieńczy wielka bitwa a której jedna strona jest uzbrojona w miecze i topory druga w futurystyczną broń palną (spuśćmy zasłonę milczenia na to). Za to świetna klasyczna historia to druga rzecz fajna oprócz tytułu w tej pozycji. Ogólnie rzecz biorąc szkoda czasu, najgorsza pozycja w WKKDC 2/10.
  Druga najgorsza "Batman - Jestem Gotham". Ja wiedziałem, że to nie pozycja dla mnie, nie spodziewałem się że mi się spodoba, ale ja tak lubię Batmana i jeszcze te 17 złotych w Merlinie, myślę kupię a nóż widelec. Ale nie żadnego zaskoczenia nie było, od samego początku akcja pędzi na łeb na szyję jak w filmach z Vin Dieselem a czytelnik jest zarzucany coraz bardziej absurdalnymi i coraz durniejszymi pomysłami, w stylu Batman nie może nurkować z aparatem do oddychania w lodowatej wodzie bo mu ustnik w masce zamarznie, ale już zapalnik w bombie którą wysadza maszynę do hmmm....zmiany pór roku już nie zamarza (a to dopiero sam początek o akcji z samolotem nie wspominam bo już tu było to poruszane), zupełny amator leje całą Ligę Sprawiedliwości z Supermanem na czele itd, itp. Natężenie eksplozji na metr kwadratowy papieru przekracza zdrowy rozsądek, aż w końcu autor puszcza nam oko w tekstem, że w tym tempie Batmanowi skończą się niedługo pojazdy. Dzieła żenady dopełnia obraz wychudzonego Alfreda w kostiumie, to miał być chyba żart ale jak dla mnie ośmiesza tylko tak fajną i ważną postać. Oś fabuły kręci się wokół dwójki nowych superbohaterów i ten motyw lekko jak dla mnie alanomoorowski jest chyba najmocniejszą  stroną komiksu, tzn. byłby gdyby był napisany porządnie a nie na kolanie. Największą wadą są niezbyt realne rysy charakterologiczne występujących postaci (od czasu do czasu widać pomiędzy eksplozjami, że postaci mają jakieś charaktery), Batman nie zachowuje się jak Batman tylko jak najlepszy ziomek z sąsiedztwa, para bohaterów co prawda nienajgorzej rozpisana pod względem pochodzenia też nie jest zbyt wiarygodna a napewno kwalifikuje się do leczenia psychiatrycznego, jeszcze głupsza jest postać nowego czarnoskórego pomagiera Batmana (sam początek komiksu Batek kusi murzynka: "dawaj zostań moim nowym giermkiem", a ten: "nie nie będę nowym Robinem", Batek wtedy: "ale nie będziesz nowym Robinem mam dla ciebie nowy kostium, zobacz jaki żółty" a murzynek "Łał ale zajebioza, żółty kostium ale czadowy teraz nikt mnie nie skojarzy na bank z Robinem, dobra zgoda" itd. itp). Rysunki są naprawdę w porzadku, gdyby to był jakikolwiek tytuł oprócz Batmana to bym powiedział, że mi się podobają. Ogólnie rzecz biorąc ten komiks to totalnie nie mój klimat, to straszliwe uproszczenie i wypłaszczenie nie tylko postaci, ale i całego uniwersum, natomiast w porównaniu do komiksów Snydera ma tę zaletę, że jest jakiś. Lepszy, gorszy mądrzejszy czy głupszy (głupszy), ale jakiś ma swój charakter, jest jakiś a King ma jakąś koncepcję, nie przynudza. Może, może jak będzie drugi tom w Merlinie też kupić za 17 złotych a ja akurat dwudziestozłotówkę znajdę na ulicy to może...ale wątpię. 4+/10.
  4. Największy zawód "Flash-Urodzony Sprinter", bardzo lubię Waida nie czytałem jeszcze żadnego genialnego jego dzieła, ale też nie spadał poniżej poziomu dobry aż do tego momentu (chociaż patrząc na datę wydania tutaj dopiero szlifował talent). Po prostu komiks bez charakteru standardowy do bólu origin, nie chce mi się aż wierzyć że nie ma lepszych historii z Flashem. Tom składa się z kilku dobranych losowo historyjek z których najdłuższa jest tytułowa o chłopcu zakochanym w swojej cioci (dobrze że chociaż nie w wieku May), który zostaje rażony piorunem. Więcej o tym komiksie nie piszę bo nic mi w pamięć nie zapadło. Rysunkowo podobnie jak fabularnie jest bezpiecznie i bezpłciowo z wyjątkiem historyjki rysowanej przez Humberto Ramosa, którego cenię w Spider-Manie a który tutaj też jeszcze wyraźnie ćwiczył swoją rękę i przez to wyglądają jego plansze dosyć paskudnie. 5/10.
« Ostatnia zmiana: Listopad 04, 2017, 02:51:39 pm wysłana przez SkandalistaLarryFlynt »

Offline laf

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #86 dnia: Listopad 06, 2017, 07:15:10 am »
bardzo lubię Waida
Nie wiem czy w ramach nadrabiania WKKDC dotarłeś już do 22 tomu Odważni i niezłomni: Władcy losu. Bardzo przyjemna lektura. Polecam.

P.S.
Ogólnie rzecz biorąc bardziej skomplikowane fabularne konstrukcje widziałem w Gumisiach
:badgrin: :badgrin: :badgrin:

Offline LordDisneyland

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #87 dnia: Listopad 07, 2017, 10:35:40 pm »
Nieco spóźniony raport dotyczący października...31 komiksów przeczytanych, 20 kupionych.


1-Najlepszy komiks zakupiony: z tych już przeczytanych- "Kroniki birmańskie" Delisle. Komiks nieco mniej interesujący -moim zdaniem - niż zapiski z Jerozolimy, niemniej i tak  świetny. Czekam na polskie wydanie "A User's Guide to Neglectful  Parenting" i innych rzeczy Kanadyjczyka...
Na pierwszy rzut oka wsród  nieprzeczytanych wyróżniają się grubcio Daredevil oraz "Munch" Kvernelanda.

2-najlepszy komiks przeczytany- hmmm. Albo wspomniany już "Guide", albo wspomniany w pkt 5 Namor i jego przygody. Trudno coś wybrać, poznałem w tym miesiącu kilka niezłych tytułów, co może tylko cieszyć. Zresztą  nie pierwszy raz mam kłopot z obsadzeniem tej pozycji zestawienia i  Cthulhu niech za to będą dzięki  :)

3-najgorszy komiks zakupiony- Okko tom 1. Rysunki ładne, scenariusz niezły...ale czegoś mi tu zabrakło.

4-najgorszy komiks przeczytany: "A-Babies vs X-Babies" nr.1. Lubię Younga jako twórcę okładek, ale to już drugi jego komiks, który po przeczytaniu uznałem za stratę czasu.

5-najwieksze pozytywne zaskoczenie - kupiony bez większego zastanowienia "Sub-Mariner: The Depths". Niby tyle już razy wykorzystywany motyw naukowca pragnącego udowodnić , że mityczne stwory nie istnieją, ale mimo to lektura znakomita, Milligan po raz kolejny pokazuje się z dobrej strony, a dzielnie wspiera go Rodi... Atmosfera przypomina mi opowiadania nawiązujące do mitologii HPLovecrafta.
I drugie pozytywne zaskoczenie- antologia  "The Amazing Adventures of Escapist Vol.2" wypożyczone z osiedlowej biblioteki obcojęzycznej. Pomysłów tu tyle, że można by zapełnić serię pejperbeków. Niestety, Chabona czytałem tylko "Związek żydowskich policjantów", pora na kolejne książki...

Natomiast po wypożyczeniu trzech kolejnych  tomów "Sagi o Atlasie i Axisie" zadaję sobie pytanie, skąd bierze się  popularność tego komiksu...i do kogo jest skierowany. Zmarnowałem sporo czasu próbując odpowiedzieć na to pytanie, bezskutecznie. Nadal nie wiem, czy to pozycja dla dzieci, czy dla wielbicieli antropomorfizacji,  nie mam pojęcia- rozczarowanie miesiąca jako żywo. No, ale znalazłem parę kadrów, które obroniły sagę przed  umieszczeniem w punkcie drugim. Pomysł z wybuchającymi owcami - świetny.

I tyle tym razem.


Aha- nakłoniliście mnie panowie do nadrobienia zaległości w lekturach ;) Faktycznie trochie za długo niektóre dobre komiksy stoją nieprzeczytane.


Post scriptum:
Wypożyczyłem z biblioteki "Głowy orłów"- nigdy nie sądziłem, ze coś tak drobnego jak kończenie większości zdań wykrzyknikiem może aż tak mnie zirytować. Najwyraźniej stałem się szczególarzem.



« Ostatnia zmiana: Listopad 08, 2017, 04:43:34 pm wysłana przez LordDisneyland »

Offline SkandalistaLarryFlynt

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #88 dnia: Listopad 12, 2017, 11:12:34 am »
Czytałem Odważnych i Niezłomnych są ok, aczkolwiek mnie aż tak mocno nie zachwyciło.

Offline laf

Odp: Bo chodzi o to, żeby plusy nie przesłaniały nam minusów
« Odpowiedź #89 dnia: Listopad 13, 2017, 08:58:18 am »
Czytałem Odważnych i Niezłomnych są ok, aczkolwiek mnie aż tak mocno nie zachwyciło.
Oczywiście ten komiks to nic odkrywczego. Bazuje na pewnych schematach, przez co razi wtórnością. Ale jednak jak dla mnie Waid potrafił wycisnąć maksimum z różnych klisz superbohaterskich i sklecić w całość, przez co lektura tego komiksu była czystą przyjemnością. Na pierwsze miejsce wysuwają się oczywiście relacje pomiędzy bohaterami i to one, w moim odczuciu, ciągną całą historię do przodu.

4-najgorszy komiks przeczytany: "A-Babies vs X-Babies" nr.1. Lubię Younga jako twórcę okładek, ale to już drugi jego komiks, który po przeczytaniu uznałem za stratę czasu.
Najlepsze miejsce dla takich historii to chyba wyłącznie warianty okładek  :wink:

 

anything