Po głębokim namysle muszę stwierdzić, że moja wcześniejsza wypowiedź była niemadra i nadmiernie emocjonalna.
Sensu w zmienianiu tytułu nie widzę, tym bardziej, że jest to zmiana na gorsze.
Kolorowanie czarno-białych komiksow też mi się nie podoba, bo zabieg ten psuje wszelkie efekty oparte na kontrastach i niedorysowaniach. W samej "Balladzie o slonym morzu" jest kilkanaście takich plansz, w tym jedna pokazująca Corto i Pandorę w morskiej kipieli: nie widać tam, gdzie kończy się człowiek i zaczyna morze - kolor może ją tylko zepsuc. Tak, jak zepsuł planszę z albumu "Tango" pokazującą kule bilardowe (jest w planszach próbnych)
Niemniej, mam pokolorowaną wersję Les Helvetiques i przyznam, że oglądanie jej nie boli. Tak, jak zauważył gobender, kolory są nałożone subtelnie i z wyczuciem.
Liczę też na to, że w wydaniu Egmontu dostanę porządna wersję "Bajki weneckiej" - wydanie Postu jest okropne i że w "Złotym Domu w Samarkandzie" znajdzie się plansza oryginalnie pokolorowana akwarelkami przez Pratta.
Jasne, że kupię te albumy, których nie mam. Ale resztę też kupię - z ciekawości.
Najprawdopodobniej kupię nawet tę "Balladę", chociażby po to, żeby pokazać mojemu przedmówcy, jak bardzo się myli.