Ale byłyby jaja, gdyby jeden ze scenarzystów "Casablanki", Howard E. Koch, powiedział w 1955 roku: "Ten koleś, Philip Epstein chciał, żeby Ilsa odleciała z Victorem, ja miałem pomysł, żeby została z Rickiem. Nakręć końcówkę jeszcze raz, Michael! ". I już nie ma kultowego "początku pięknej przyjaźni". A potem Julius Epstein w 1980 mówi: "Ej, mój brat i Howard nie mieli racji, to zawsze był film o miłości Ricka i kapitana Renault, zmieńmy końcowy tekst na "Louis, może teraz pójdziemy do mnie, kudłaty prosiaczku?".
I trzypokoleniowa rodzina nagle rozmawia o tym samym klasycznym filmie, a konkluzje mają rozbieżne totalnie.
Nie mam nic przeciwko ingerencjom twórców w swoje wcześniejsze dzieła (vide sześć chyba wersji "Blade Runnera). "Poprawiony" Incal , Star Wars czy Watchmeni niech sobie będą i żyją, ale pod warunkiem dostępności oryginałów.