Mam absolutnie ambiwalentny stosunek do autorskich komentarzy do dzieł.
Zawsze za pierwszym razem czytam sam utwór: nie czytam ani wstępów, ani informacji na okładce (no, na te zdarza mi się czasem rzucić okiem). Bo - tu się z Tobą całkowicie zgadzam - utwór powinien sam się bronić. I tak właśnie przeczytałem zarówno "Azyl..." jak i "Nową granicę" i uważam, że oba komiksy świetnie się bronią.
A autokomentarzy nie traktuję jak objawienia, o co naprawdę w komiksie chodzi, ale jako okazję do porównania zamiaru twórcy z tym, jak mu wyszło. Bo to, że Morrison chciał coś osiągnąć, nie oznacza wcale, że mu się udało. Głupi nie jestem, potrafię przeczytać ze zrozumieniem zarówno komiks jak i autokomentarz do niego. I czasem taki autokomentarz wywołuje u mnie uśmiech i stwierdzenie: "wcale nie wyszło, jak chciałeś". Bo autor wcale nie musi wiedzieć najlepiej. Historycy sztuki czesto przywołują Van Gogha, który w listach do brata interpretował swoje obrazy w sposób zupełnie odmienny od powszechnie przyjętych interpretacji.
W USA wydania z komentarzami ukazały się kilka lat po opublikowaniu wydań podstawowych (U nas tak wydany został "Azyl...", ale nie "Nowa granica"). To są wydania adresowane do tych, co chcieliby czegoś więcej niż podstawowa opowieść - podobnie jak wydania filmów na DVD z komentarzami (nikt nie zaczyna oglądania od wersji, w której autor gada do nas spoza kadru).
Uważam, ze Morrison się mądrzy i trochę popisuje erudycją, ale Cooke mówi do mnie jak fan komiksu do fana komiksu i dzieli swoimi osobistymi fascynacjami. Teraz, kiedy przemawia do mnie zza grobu, jeszcze mocniej odczuwam tę osobistą nutę w jego komentarzach. Oczywiście, że nie znam większości archiwaliów, ktore wymienia, ale niektóre z nich już odnalazłem, dzięki temu, że autor powiedział mi, czego szukać.
I zupełnie nie wiem, o co ci chodzi z tą niezrozumiałością Prologu do Nowej granicy. Przecież tam wszystko jest oczywiste i jednoznaczne.