A to takich to nie lubię. To znaczy, że autor dał d... i nie opowiedział historii jak trzeba.
Prawdę powiedziawszy, historia w "Azylu Arkham" jest opowiedziana jak trzeba. Przeczytałem ją kiedyś bez żadnych dodatków i komentarzy i mnie zachwyciła. Nie odczuwałem żadnego braku, ani żadnej potrzeby dowiadywania się skądinąd o co tam, tak naprawdę, chodzi.
A potem przeczytałem ten scenariusz z komentarzami i wyjasnieniami Morrisona i zobaczyłem w "Azylu" coś, czego dotąd nie widzialem, opowieść bogatszą niż wcześniej, bardziej zakręconą, mocniej osadzoną w tradycjach naszej kultury.
W dodatku nie do końca jestem przekonany, że Morrisona naprawdę chciał pokazać w "Azylu" to wszystko, o czym w swoich komentarzach napisał. Moim daniem jedną opowieść stanowi goły "Azyl...", drugą "Azyl" opatrzony komentarzami, a trzecią sam tekst Morrisona (czyli scenariusz i dopiski do scenariusza, wyjasniające o co autorowi chodziło i skąd wziął pewne pomysły). Ten tekst świetnie się czyta jako opowieść o tym, jak pracuje mózg nakręconego scenarzysty. Polecam.