Choć czytałem tylko "5000 km na sekundę", to chyba mogę powiedzieć, że też lubię Fiora, bo, po pierwsze, bardzo podobał mi się ten komiks i, po drugie, fajnie się Manuele Fior nazywa, prawie jak jakaś francuska kobieta albo coś.
I być może właśnie ten kobiecy pierwiastek wybrzmiewający w nazwisku autora, podkreślony dodatkowo grafiką na zaprezentowanej okładce, jest powodem, iż powyższe wypowiedzi kolegów nacechowane są jakaś niesamowitą formą wrażliwości (powiedziałbym nawet - nadwrażliwości), która choć jest dla mnie niezrozumiała, to jednak jakoś dziwnie napełnia mnie uczuciem lekko rozdygotanego zadowolenia.
By nie psuć nastroju moją tępą gruboskórnością, oczywiście też wszystkich przepraszam za to, co tutaj napisałem, i z całego serca zapewniam, że pisząc te słowa nie miałem zamiaru nikogo obrażać, a i o żadnym pouczaniu z mojej strony nie może być mowy.