Przyznam powtórnie, że jestem zszokowany hipokryzją i w ogóle postawą warszawskiego Ratusza. Do tego stopnia, że aż wierzyć mi się nie chce, że decyzja o cofnięciu dotacji już faktycznie zapadła.
Trochę akurat znam się na tego typu procedurach i jestem niemal pewien, że tego rodzaju decyzja musi zapadać na samej "górze" - zapewne co najmniej na poziomie wiceprezydenta. Że im najzwyczajniej w świecie nie wstyd tak wchodzić w buty swoich adwersarzy z "dobrej zmiany", od których podobno tak się różnią?
Dziwią mnie też liczne tu głosy o niekompetentnych urzędnikach, którzy "przepuścili" taką publikację. Niekompetentny to jest człowiek, który wyprodukował to oświadczenie o tym, że nie znali treści komiksu.
Przecież ocenę merytoryczną wniosków o dofinansowanie przeprowadza się w systemie konkursowym. Oceniają zewnętrzne komisje, wśród których pewnie nie ma zresztą prawdziwych ekspertów od komiksu - raczej edukatorzy, działacze NGO, publicyści.
Oceniony pozytywnie wniosek traktowany jest jako całość i nikt nie ma prawa w nim gmerać. Nie może żaden urzędas sobie powiedzieć, że ten autor mu się nie podoba, albo ta pozycja ma wylecieć z programu. Co najwyżej można przyznać mniejsze dofinansowanie i beneficjent sam będzie musiał z czegoś zrezygnować, ewentualnie prezydent może podjąć decyzję, że - mimo wysokiej noty merytorycznej - dofinansowania jednak nie będzie. I tyle.
Podmiot składając wniosek o środki w trybie trzyletnim ma pewną swobodę wchodzenia w szczegóły realizacyjne. Choć oczywiście na pierwszy rok musi podawać najwięcej danych. Eksperci mogli się wczytać i nazwiska Leśniaka i Skarżyckiego uznać za dobrą rekomendację (przecież trudno o wyższą "markę" we współczesnym Komiksowie). Mogli też w ogóle nie zwrócić na to uwagi, ale i tak: projekt traktowany jest jako całość. I musiał zostać oceniony bardzo pozytywnie, skoro trzyletnie dofinansowanie otrzymał (rok wcześniej - o ile się nie mylę - nie dostał kasy z Ministerstwa Kultury, więc na najbliższą przyszłość na nie nie ma co liczyć - zwłaszcza po tej "aferze").
Nie wiem co poza tą "aferą" może stanowić realną podstawę do zerwania umowy przez Ratusz. Może wydawca nie opisał komiksu prawidłowo? Może na okładce powinien być napis: "Chrupiąca, surowa, nie obrana z kości, prawdziwa martwa żaba"?
Ech...