Autor Wątek: Salambo  (Przeczytany 25051 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline hans

Salambo
« dnia: Marzec 21, 2016, 06:17:43 pm »
Jestem w trakcie lektury Salambo i muszę powiedzieć, że to jest niesamowite. Jest w tym albumie jakaś magia. Nieskrępowana wyobraźnia Druilleta sprawia, że oglądając plansze, czuję się jak za czasów, gdy jako dziecko, kiedy nie było zbyt wielu komiksów, w pokoju starszego brata dorwałem jakieś numery "Nowej fantastyki". Niektóre z rysunków ilustrujących NF wydawały mi się jak z innego świata - były takie bogate i przedstawiały istoty dla mnie tak fantastyczne, że rozpalały moją wyobraźnię i nie pozwalały o sobie długo zapomnieć. Gdy czytam teraz Druilleta, przypomina mi się tamta dziecięca fascynacja.
Piękny jest ten album.
No i mamy jeszcze otoczkę, narrację oraz kompozycję stron, która sprawia, że nie widzimy kadrów jako osobne, raczej widzimy całą planszę jako spójny malunek (szczególnie, że wiele z nich jest nimi). To tworzy takie wrażenie, że zapominamy, że czytamy komiks. Bo my przecież zaglądamy w jakiś inny fantastyczny świat zaskakujący naszą wyobraźnię. Coś pięknego - mam nadzieję, że taki będzie cały komiks :smile:

Offline Nawimar

Odp: Salambo
« Odpowiedź #1 dnia: Marzec 21, 2016, 09:54:13 pm »
"Salambo" to znakomity tytuł i oby pozostałe prace Druilleta również doczekały się polskiej edycji.

Offline radioblackmetal

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 448
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • ... .. .
Odp: Salambo
« Odpowiedź #2 dnia: Marzec 21, 2016, 10:12:38 pm »
ciekawe jakie szanse na wydanie miałby jego "Vuzz" ?  :badgrin:


"salambo" już zamówione, z chęcią przygarnę kolejne pozycje od Druilleta
The darkness will swallow everything

Offline Motyl

Odp: Salambo
« Odpowiedź #3 dnia: Marzec 22, 2016, 06:40:31 am »
Zgadza się, bardzo zacna pozycja. A tu kilka słów o komiksie - http://paradoks.net.pl/read/28792-salambo-recenzja

Offline hans

Odp: Salambo
« Odpowiedź #4 dnia: Marzec 25, 2016, 05:31:27 pm »
Ciężka jest magia "Salambo". To, co w pierwszych chwilach zachwyca i budzi zauroczenie w większych ilościach męczy. Komiks jest wyjątkowy, ale to nie znaczy, że musi się podobać. Pisanie w podniosły sposób o każdym, nawet zwyczajnym wydarzeniu to gruba przesada. Na początku zachwyca, jednak ciągły i nieprzerwany patos nuży i męczy. Rysunki wciąż uważam za wyjątkowe i pobudzające wyobraźnię. Ale nie mogłem zdzierżyć, gdy zobaczyłem foto-story w przedstawianiu nagiej Salambo.
Ogólnie - podziwiam Druilleta za wyobraźnię i ogrom pracy, jaki wykonał rysując ten komiks, ale zbyt się męczyłem podczas lektury, żeby sumarycznie ocenić go jako znakomitą pozycję.
Niewiele osób się odzywa, a widziałem, że było dużo zachwyconych perspektywą wydania "Salambo". Szkoda, bo bardzo jestem ciekawy, jak inni go odebrali.

Offline absolutnie

Odp: Salambo
« Odpowiedź #5 dnia: Marzec 25, 2016, 05:35:21 pm »
Rysunki wciąż uważam za wyjątkowe i pobudzające wyobraźnię. Ale nie mogłem zdzierżyć, gdy zobaczyłem foto-story w przedstawianiu nagiej Salambo.


Druillet kilkakrotnie używał fotek w swoich albumach. W "Le Nuit"dał fotografie swojej zmarłej żony, jako bogini królestwa, w którym zginą marnie wszyscy bohaterowie albumu. W "Salambo"dał fotki drugiej żony. Pewnie, żeby się pochwalić.
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Salambo
« Odpowiedź #6 dnia: Marzec 25, 2016, 05:47:55 pm »
Nie musi. Ale bywa, że się podoba. Albo wręcz urzeka - maestrią wykonania, konsekwencją i okazanym zrozumieniem dla niegdysiejszej estetyki. 

Nie rozumiem zarzutu dotyczącego podniosłości, bo styl Flauberta daleki jest od patosu, choć autor miałby do niego prawo zważywszy na temat. Wręcz przeciwnie: straszliwe cierpienia, męki wyniszczającego konfliktu i uczucia głównych bohaterów opisywane są w słowach oszczędnych, czasem, można powiedzieć, wręcz lakonicznie. Przebieg wydarzeń referowany jest rzeczowo. Efekt wzniosłości byłby już prędzej zasługą (albo winą, zależy, jak się to ocenia) Druilleta, a zatem obrazowania, nie pisania. Choć ja nie mam takiego wrażenia. Majestatyczność plansz wynika z poetyki dystansu wybranej przez autora adaptowanego tekstu. Jest w tym splendor, ale jest i zimna bezwzględność opowiadacza. Niezwykłe!
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline hans

Odp: Salambo
« Odpowiedź #7 dnia: Marzec 25, 2016, 07:08:48 pm »
Co masz na myśli, pisząc o poetyce dystansu? Najpierw piszesz

Nie rozumiem zarzutu dotyczącego podniosłości, bo styl Flauberta daleki jest od patosu

a później

Majestatyczność plansz wynika z poetyki dystansu wybranej przez autora adaptowanego tekstu.

Bo zgadzam się z Twoim wrażeniem majestatyczności wynikającej z tekstu. Właśnie o tym pisałem. Niestety majestatyczność podawana w sposób ciągły zaczyna przytłaczać.
Natomiast nie mam zarzutów do stylu Druilleta. Sposób w jaki ten album oddziałuje na wyobraźnie jest niezwykły. Uwielbiam za to ten album. A z drugiej strony całość jest dla mnie zbyt ciężka z powodu poetyki tekstu. Najlepiej by było go czytać partiami :)
No dobra, mam jeden zarzut. Jest nim ukazanie Salambo w postaci zdjęcia. No cóż, zupełnie mi to nie gra ze stylem przyjętym w albumie do oddania czegokolwiek innego. Jeśli to miało podkreślić wyjątkowość Salambo, to się udało. Ale nie jest wyjątkowość w pozytywnym sensie, w jakim przedstawia ją Flaubert.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Salambo
« Odpowiedź #8 dnia: Marzec 25, 2016, 08:18:02 pm »
Przez poetykę dystansu rozumiem właściwy dla powieści Flauberta sposób "stylistycznej obojętności" względem dramatycznych sytuacji opisanych w powieści. Spektakularne obrazy Druilleta, wydaje mi się, także są pracą rozumnego kronikarza raczej niż zaangażowanego świadka. Emocji w tym mało. Może zamiast majestatycznych winienem był dla większej klarowności pisać o monumentalnych obrazach. Chodziło mi w każdym razie o dostojeństwo i budzącą podziw skalę, sytuację w której obserwowane postaci czy sytuacje mogą nam imponować, ale ograniczają szanse na identyfikację z postaciami, utrudniają zaangażowanie, które zwykle prowokuje styl podniosły.

To detale. Pewnie po prostu inaczej odnosimy się do tego samego zjawiska: stylistycznej oschłości wobec tego, co spektakularne i wielkie (a więc w romantycznej estetyce, z którą francuski powieściopisarz się spierał, chętnie konsumowane w patetycznym sosie właśnie). Ja jestem pełen uznania, ze "efekt Flauberta" udało się przeszczepić na karty komiksu, Ty odczuwasz znużenie... Kto zresztą wie, czy Twoja reakcja nie jakoś tam bardziej na miejscu: Salambo jest ważną figurą w imaginarium dekadenckim a poczucie zniechęcenia i znużenia łączy się pełniej z widokiem zniszczonej wojną Kartaginy. Być może w kontekście epoki, która wydaje literacki pierwowzór, taka właśnie reakcja emocjonalna jest najbardziej adekwatna. 
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline hans

Odp: Salambo
« Odpowiedź #9 dnia: Marzec 25, 2016, 09:51:52 pm »
Racja, że opisywane wydarzenia nie angażują emocjonalnie, ale to nie umniejsza ogromu patosu, jakim epatuje "Salambo".
Nie czytałem tekstu Flauberta, więc nie wiem, jak mocno cytowane fragmenty oddają styl i sens utworu. Jeśli cała powieść jest pisana w ten sposób, a jej celem było oddanie w monumentalny sposób oblężenia Kartaginy, to w komiksie znajdziemy to wszystko. Patrząc pod tym kątem, można powiedzieć, że "Salambo" jest udaną adaptacją.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Salambo
« Odpowiedź #10 dnia: Marzec 26, 2016, 12:05:45 pm »
 Powieść pisana jest właśnie tak. Czytając komiks, czytamy fragmenty powieści, być może miejscami skrócone lub skontaminowane, ale nie zmienia to faktu, że (zgodnie z informacją na okładce) Flaubert jest współautorem tego tomu.
I nie mogę w związku z tym przejść obojętnie obok sugestii epatowania patosem w „Salambo”. W obu wersjach (i  w powieści samej, i w komiksie) autorzy najczęściej dokładają starań, by czytelnika ustawić obok prezentowanych wydarzeń. Nie widzę tu nigdzie emocjonalnej manipulacji, wpływania na uczucia, przynależących do patosu jako retorycznej strategii (od czasu Arystotelesa). Oszczędnie stosowane są też środki stylistyczne, które mogłyby „unosić” czytelnika.  Jeśli na przykład zestawić to, jak opowiedziana jest porażka barbarzyńców pod Tunesem, z naładowanymi emocjami finalnymi scenami pojedynku na Księżycu w finale sagi o Phoenix albo ze scenami bitwy w „Gladiatorach” Duchâteau i Rosińskiego, to ewidentnym staje się odmienne podejście Druilleta, który nawet gdy Flaubert trochę opuszcza gardę i pisze, że „najemnicy (…) traktowali wojnę jak rytuał zapomnienia” oraz że „im dłużej  plądrowali świątynie obcych ludów i wyrzynali nieznane sobie wcześniej plemiona, tym mocniej wierzyli jedynie w przeznaczenie i śmierć”, samodzielnie buduje kontrapunkt dla takiej charakterystyki w postaci groteskowej fizjonomii pokazanych na pierwszym planie wojowników. Na następnej planszy obrazowi starcia armii towarzyszy z kolei już jedynie suchy komentarz, emocje widać tylko na twarzach wojowników wrysowanych w ramę kadru. Widzimy rzeź, dowiadujemy, że barbarzyńcom wydawało się przez chwilę, że wygrywają… Ja patrzę tu na mrówki zaangażowane w zaciekły spór, którego istota nie ma większego znaczenia. Dystans jest zbyt wielki, bym się czymkolwiek przejmował. Jako czytelnika obdarowano mnie boską perspektywą i nikłymi zdolnościami empatii. Moja ciekawość jest tym samym przede wszystkim estetyczna. To zresztą perspektywa jakoś tam kompatybilna z uczuciami wojowników, którzy przecież szukają zapomnienia i wierzą jedynie w koniec.
Nomen omen - finał komiksowej fabuły, w którym, inaczej niż w powieściowym oryginale,
Spoiler: pokaż
Matho musi ocaleć, też traci na podniosłości. Takie rozstrzygniecie fabularne modyfikuje znaczenie romansowego wątku powieści, w której symetryczna śmierć kochanków stanowiła jeden z najbardziej podniosłych punktów całej akcji.
Druillet,
Spoiler: pokaż
ratując Sloane’a i
rezygnując z tego ważnego dla kompozycji wydarzenia, dodatkowo osłabia w swojej adaptacji efekt wzniosłości ostatnich powieściowych scen.         
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline hans

Odp: Salambo
« Odpowiedź #11 dnia: Marzec 26, 2016, 12:30:03 pm »
Z jednej strony nie widzisz patosu w tekście, a z drugiej stwierdzasz, że majestatyczność bierze się właśnie z tekstu. Mam wrażenie, że mówimy o tym samym, ale Ty po prostu nie zgadzasz się na użycie słowa "patos". W każdym razie mnie ta majestatyczność w większej ilości zaczęła przygniatać.

Offline misiokles

Odp: Salambo
« Odpowiedź #12 dnia: Marzec 26, 2016, 01:40:49 pm »
Fajnie sobie przeczytać wstępniaki do trzeciego tomu Valeriana, w którym fajnie jest zaznaczone że Mezieres swój sposób rysowania przyjął taki a nie inny, byle być w kontrze do pompatycznego Druiileta :)

Offline graves

Odp: Salambo
« Odpowiedź #13 dnia: Maj 05, 2016, 11:03:38 pm »
Przeczytałem kilka dni temu Salambo. Jednocześnie wiedziałem, czego mogę się spodziewać znając inne komiksy Philippe'a Druillet'a, ale i tak zostałem całkowicie zaskoczony.


Pomimo, że "Salambo" należy do cyklu "Lone Sloan" - w albumie, który otrzymaliśmy od Egmontu zawarte są 5-7 części "Lone Sloane" - to jest całkowicie odmienne od pozostałych tomów. "Lone Sloane - czerwonooki" zostaje w tej trylogii całkowicie wyrwany ze swojego zwykłego otoczenia i jako "Matho" wciela się w wodza barbarzyńców za czasów Kartaginy.
Początkowo narracja jaka jest zastosowana w tej opowieści - szczególnie przeładowanie tekstem na niektórych stronach, przy jednoczesnym całkowicie pominięciu go na innych sprawiających wrażenie albumu z grafikami - przeszkadzało mi. Po pewnym czasie jednak świat ten całkowicie mnie pochłonął i dałem się ponieść opowiadanej historii.


Wracając jeszcze do cyklu "Lone Sloane" to składa się on z 9 tomów:
1. Le mystere des abîmes 01/1966
2. Les 6 voyages de Lone Sloane 10/1972
3. Delirius 01/1973
4. Gail 05/1978
5. Salammbô 10/1980
6. Carthage 11/1982
7. Matho 01/1986
8. Chaos 07/2000
9. Delirius 2 01/2012

Mnie się bardzo podobał album "Les 6 voyages de Lone Sloane" w którym wyjaśnione jest w jaki sposób Ziemianin uzyskał czerwone oczy.

Jeśli ktoś chciałby się zapoznać z jednym z poprzednich albumów zatytułowanym "Gail", to był on wydany w języku angielskim w 8 numerach "Heavy Metal" (zaczynając od numeru 03).

Dzięki niezawodnemu https://archive.org/ możemy poznać część z bogatego księgozbioru "Heavy Metal"

Dokładnie kolejne części albumu "Gail" można znaleźć tutaj:
Heavy_Metal_v01_03
Heavy_Metal_v02_03
Heavy_Metal_v02_04
Heavy_Metal_v02_05
Heavy_Metal_v02_06
Heavy_Metal_v02_07
Heavy_Metal_v02_08
Heavy_Metal_v02_09
"It is an old maximum of mine that when you have excluded the imposible, whatever remains, however improbable, must be the truth."

Offline NuoLab

Odp: Salambo
« Odpowiedź #14 dnia: Maj 06, 2016, 07:31:54 am »
A mnie, pomijając odczuwalny zachwyt, raziło kiedy w tekście była mowa wyraźnie słoniach z trąbami a na rysunkach były jakoweś monumentalne bestie wojenne ale bez żadnych trąb.
Czy w oryginale też tak jest ?