psycho-zanudzacze w stylu Marvels
Swoją wypowiedzią 8azyliszek sprowokował mnie do podzielenia się swoimi wrażeniami z lektury Marvels, który to komiks czytałem (zresztą po raz czwarty) w tamtym tygodniu.
Przedstawienie wydarzeń Marvela z punktu widzenia zwykłego człowieka to może nie nowatorski pomysł, ale jego wykonanie w przypadku Marvels jest z pewnością oryginalne. I nie mam na myśli ciągłego obcowania z superbohaterami i wydarzeniami, które odcisnęły fundamentalne piętno na Ziemi 616, ale chodzi mi tu o zwykłe, wręcz przyziemne relacje międzyludzkie.
Widzimy ludzkie zaskoczenie i strach na wieść o pojawieniu się "Cudownych", obawy przed mutantami i nawoływanie do ich wymordowania, kadry z epickich bitew oraz próby niesłusznego zaszczucia herosów. A wszystko to widziane oczyma prawdziwego bohatera tego komiksu, czyli Phila Sheldona i okraszone jego błyskotliwym komentarzem, godnym obiektywnego reportera. Trzeci zeszyt, kiedy Sheldon wraca do domu w trakcie walki FF z Galaktusem i komentuje reakcje poszczególnych osób sam nie będąc świadkiem dziejących się wydarzeń po prostu wbija w fotel.
W tym komiksie można zachwalać niemalże wszystko: ciekawy pomysł (sprowadzenie superbohaterów do ról drugo- i trzecioplanowych), prawdziwe wzruszenia (za każdym razem kiedy dochodzę do momentu odejścia młodej mutantki z domu Phila naprawdę uranian łzę), przemyślenia głównego bohatera (które nie nużą, lecz intrygują i skłaniają do przemyśleń, a wręcz pchają całą fabułę do przodu) no i oczywiście rysunki, co do których nie ma takich słów aby opisać ich wspaniałość, a więc zamieszczę tylko to, co poniżej.
P.S. jeszcze ostatnie kadry kiedy Sheldon i jego żona robią sobie zdjęcie z
, zwykłym, normalnym chłopcem. I taki rodzaj humoru, inteligentny i nienachalny uwielbiam, a nie te suchary, które rzuca wyidealizowany u nas Deapool.
Podsumowanie:
najlepszy komiks jaki czytałem do tej pory w ogóle.