Ja uwielbiam ramotki Marvela (DC zresztą też). Pamiętam jak bedac dzieciakiem napawłem się serialem animowanym Fantastycznej Czwórki, gdy był emitowany u nas w TV, bodajże w soboty, w drugiej połowie lat 70. (obok Żółwia Tuptusia i Kosmosu 1999). Liczba Galactusów, które narysowaliśmy z kumplami w owych pięknych latach, przekraczała zdolność liczenia niejednego z nas, szacowana jest bowiem na średnio 2,3 Galactusy dziennie na osobę.
I tak sobie teraz myślę, że być może kluczem do prawidłowej percepcji (czytaj: emocjonalnej) komiksowych ramotek super hero, który dostępny jest przynajmniej takim ramolom jak ja, jest wyobrażenie sobie, jak by odbierali dziś te komiksy, gdyby ukazywały się one u nas w tamtych latach w Świecie Młodych. Dla mnie odpowiedź na powyższe pytanie jest prosta: CZAD!!! Bo wydaje mi się, że, przez analogię, własnie tak odbierają te komiksy dzis amerykańscy komiksiarze, ktorzy czytali je jako dzieci.