Dodatki do zbiorczych wydań czytam z reguły raczej pobieżnie, szybko mnie nudzą i są mi do szczęścia niepotrzebne. Komiks to komiks i czytając komiks nie koniecznie chcę na 15 stronach czytać opisy postaci, życiorysy,albo oglądać alternatywne okładki. Jeśli autorzy wybrali jedną okładkę to wystarczy mi jedna. Nawet jeśli jest w mojej opinii gorsza od alternatywnych. Wybrali tą -dzieło skończone. Słabo mnie też interesuje co np. Pan Mezieres robił w latach 70-ych, a jak coś mnie urzeknie na tyle, żebym chciał wiedzieć więcej o autorze to mam google. Wiem, że piszę jak Bazyl o tych niepotrzebnych dodatkach, ale cóż, w tym jednym się z nim zgadzam.
Natomiast inaczej jest z atlasem w Valerianie. To świetny pomysł i chyba jeden z lepszych dodatków jakie powstały przy okazji komiksów. Coś co dopełnia komiks, napisane z jajem, w przeciwieństwie do łopatologicznego opisywania co dany bohater może, jakie ma moce itd... Autorzy puszczają jedno wielkie oko do czytelników
- naprawdę fajna sprawa