A tymczasem po lekturze "Misji na Marsa" przekonałem się, że Brubaker nie jest jak pizza.
Dobry Brubaker jest - owszem - bardzo dobry. Ale niedobry Brubaker wcale nie jest dobry...
Żeby nie ramolić nad wadami tego zbędnego - moim zdaniem - komiksu wypiszę to, co uważam za jego zalety:
- Osobliwy dobór postaci, zazwyczaj drugoplanowych i niszowych. Szkoda tylko, że w przypadku Moon Knighta sprowadziło się to do
utraty przytomności na Marsie
i nieciekawych komentarzy. War Machine także poza lataniem niczym się nie odznaczył. Jakiś wątły zalążek osobowości otrzymała bodaj tylko Walkiria (z grona postaci "drugoplanowych").
- Pewna zbieżność wątków dotyczących pradawnego kultu na Marsie z... "Fatale".
- Świetlnie narysowany przez Larka i Aję ostatni zeszyt. W ogóle podjęta w nim historia lepsza od poprzedniej.
- Jeśli ktoś lubi: "boobs and butt" w wykonaniu Deodato jr. to znajdzie tu co najmniej kilka. Ja tam za jego rysunkami nie przepadam...
Dzięki powyższemu nie jest to komiks bezwartościowy. Ale niestety co najwyżej do przeczytania i zapomnienia.