A na przykład spuszczania się nad Wonder Woman zupełnie nie rozumiem. Nudne to to i nie widzę w tym nic specjalnie ambitnego. Ambitna to jest "Nowa Granica" czy "Kryzys tożsamości" - wielowątkowe superhero, które funkcjonuje na kilku różnych płaszczyznach, nieraz takich, których nie da się odkryć bez przypisów. Albo gigantycznej wiedzy branżowej
Mam duży problem z wulgarnością tej wypowiedzi i seksistowska perspektywą na na świat w nią wpisaną. Więc reaguję, choć moja wypowiedź nic wspólnego z Marvel Now! mieć nie będzie, za co przepraszam. O tym, co kogo nudzi, tylko napiszę. Bo w moim świecie bardziej to bowiem świadczy o znudzonym, niż o źródle jego nudy. Widzisz, pocztar, autorom i edytorom tej serii Wonder Woman wydawało się, jak sądzę, ze konteksty, z którymi igrają, należą do kanonu literatury Zachodu (w odróżnieniu od komiksów z lat pięćdziesiątych, do których nawiązuje Cooke, trochę bardziej enigmatycznej dla przeciętnego zjadacza chleba - a nawet pożeracza komiksów - przestrzeni odniesień) - i dlatego przypisów nie dodali. Kontekst potrzebny przy lekturze WW, podpowiem zatem, to mitologia, u nas najczęściej czytana w opracowaniu Parandowskiego już na wczesnych etapach szkoły. Odświeżyć sobie można w dojrzalszej wersji Kubiaka, albo w ogóle iść na całość i sięgnąć albo bardzo dorosłą wersję Kárla Kerényi'ego. Wtedy może ekscytacja przy okazji lektury WW odczuwana będzie trochę większa, choć wytrysku intelektualnego porównywalnego z tym, który przy Mrocznym Rycerzu Cię dopada, obiecać, rzecz jasna, nie mogę.