W dzisiejszej Rzeczpospolitej temat wraca
http://www.rp.pl/Biznes/308299885-Pogrom-ksiegarni-trwa.html#ap-1I ja jak czytam takie słowa, to mnie krew zalewa.
"Żyjemy z podręczników, więc gdy kolejne roczniki uczniów dostają je za darmo, bije to w nas bezpośrednio. (...) Niemcy dają dzieciom bony na książki, zachęcają rodziców, by pociechom czytali – mówi Włodzimierz Albin, prezes Polskiej Izby Książki. Zwraca uwagę, że w Polsce promuje się czytelnictwo tylko w bibliotekach, a potrzebny jest szerszy program. – Oraz ustawa o jednolitej cenie książki, która ułatwiłaby małym księgarniom konkurowanie z wielkimi graczami i e-sklepami – dodaje."
Tak - czyli tradycyjni księgarze pasą się na nas tylko dlatego, że rodzice są zmuszani by kupować dzieciom nowe podręczniki. Przecież podręczniki przeważnie są tylko i wyłącznie kosztem dla rodziców. Jakby nie przymus szkolny, i przekręty w wydawnictwach taka nauka polskiego, matematyki, języków obcych mogłaby się spokojnie odbywać na książkach wydanych i 20 lat temu. Nikomu poza ich producentami i sprzedawcami
nie są potrzebne co rok nowe podręczniki.
Po drugie to księgarnie są dla nas - kupujemy książki, bo mamy na to ochotę. A nie tak, że ktoś postanawia założyć księgarnie i ludzie na danym terenie wg niego, mają tylko u niego kupować książki, po cenach jakie tylko on ustala. Przecież to jest postawienie sprawy na głowie. Nie tak działa wolny rynek.