Crisis on Infinite Earths przeczytany wczoraj, za jednym podejściem. W punktach można wymienić to co się nasuwa po lekturze:
- ogromna liczba postaci sprawia, że warto znać dość dobrze uniwersum DC, jednak nie jest to bardzo konieczne, wiele postaci ma tylko krótkie występy lub są z nimi związane "smaczki", podstawa to znać głównych bohaterów i ich otoczenie czyli Flash-a, Supermana, Wonder Woman, Kapitana Marvela, Batmana
- całość fabuły rozkręca się dopiero mniej więcej od połowy, pierwsze zeszyty to wałkowanie tego samego i jeżeli ktoś się nie wczuje w klimat nadchodzącej zagłady wszechświatów, będą męczące
- gdybym kupił po angielsku, żałowałbym wydanych pieniędzy, jednak po polsku, w bardzo dobrym wydaniu, nie żałuję
- jasne, trzeba patrzeć z perspektywy lat na ten komiks, zestarzał się ale pewną satysfakcję z lektury można mieć pod warunkiem nie wygórowanych oczekiwań
- niektóre elementy z tego komiksu później wykorzystał Geoff Johns w swoim runie z Green Lantern, postać Anty-Monitora w Sinestro Corps War, postać Superboy'a z Earth Prime (ten pojawia się też wcześniej w Infinite Crisis)
- ogólnie, elementy uniwersum GL są przybliżone nieco, geneza Krony, szalonego Strażnika Wszechświata, planeta OA, jest krótki występ Guy'a Gardnera i kilka Johna Stewarta
Czy dałoby się uprzątnąć ten bałagan jaki był w uniwersum DC łatwiej i szybciej? Tak. Dla czytelnika w latach 80 siła oddziaływania tego eventu zapewne była o wiele większa. Sam komiks oceniam na 3/6. Nie żałuję jednak zakupu, dobrze, że Egmont zdecydował się go wydać w Polsce i jeżeli ktoś zna w miarę dobrze uniwersum DC, fajnie mieć ten tom na półce.