A ja z początku nie mogłem odnaleźć się w chaosie "Black Sciencie" - od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w sam środek akcji, dzieje się dużo i szybko, zanim to wszystko ogarnąłem, przeskakujemy do innego wymiaru, i znowu to samo. Ale im bliżej końca, tym bardziej czułem tę konwencję. Taki nowocześniejszy "Valerian". Duży plus za rysunek i kolor. Na pewno przed lekturą drugiego tomu, będę musiał sobie odświeżyć pierwszy.