No nie wiem, jak patrzę z perspektywy całego cyklu to chyba wolę Preachera niż Sandmana. Patrzę na to z perspektywy stałej jakości opowieści, tego jak często wracałem do niego (też jako całość). Sandman ma kilka elementów, gdzie Preacher w sumie nie ma startu ale ma też kilka przeciętnych, trochę sinusoida.
Inną sprawą jest to, że w ogóle Preacher jest mi gatunkowo i klimatycznie bliższy dziś (kilka lat temu nie napisałbym tego, kiedyś uważałem, że Sandman to komiks wybitny, dziś zupełnie się z tego wyleczyłem, dzięki Hellblazerowi ale o tym już chyba było gadane).