Dzisiaj właśnie rozpakowałem paczuszkę z Bonito i pierwszym co postanowiłem wziąć do ręki było Persepolis...
Jak słusznie kiedyś stwierdził jeden z wielkich nieobecnych tego forum
"Persepolis" nie jest komiksem dla typowego czytelnika komiksów, wkladającego większość swej życiowej energii w ustalenie, kto jest kim w X-Menach.
dlatego wahałem się nad jego zakupem chyba jeszcze za czasów pierwszego wydania, i teraz też nie do końca byłem pewien, czy to coś dla mnie. to był taki mój komiks graniczny rzec by można. I głownie bałem się nie dlatego, że nie ma tam nowego kostiumu Phoenix czy lania po mordzie (chociaż jak się okazało Marjane raz dostaje
), ale dlatego, że bałem się jakiś własnych porównań do Mausa (rozumiecie, czarno biały, biograficzny, nagradzany - mój prosty umysł w ten sposób szuka analogii), który jest u mnie na ołtarzyku i bałem się, że każdy inny komiks "tego typu" stoi na przegranej pozycji...
no ale w końcu nienagabywany podjąłem samodzielną decyzję w tę lub we w tę i jest.
cytując tego samego, niewiadomego imienia użytkownika
w miejscach skupiających fanów Spidermana i Janusza Christy można usłyszeć dziwne głosy na temat komiksu Satrapi. Gdzie indziej komiks jest przyjmowany dobrze i jednogłośnie chwalony
to ja jednak powiem, że jednogłośnie chwalę... na razie łyknąłem połowę i czuję się z tym dobrze.
przede wszystkim podoba mi się ta pyskata i sarkastyczna smarkula. lubię patrzeć na świat jej oczami. nie sam świat mi się podoba oczywiście, ale sposób jego spostrzegania. We Wiedniu trochę słabiej, ale 2 pierwsze rozdziały bardzo wciągające.
No i jako mile widzialny ekstra dodatek spora dawka wiedzy o Iranie. do tej pory znałem sprawę od strony Amerykańskiej Ambasady (z Argo czy Na Skrzydłach Orłów) ale chyba nie do końca rozumiałem tło. teraz wszytko jest jaśniej.
Generalnie podoba mi się. nie żałuję kasy, nie żałuję czasu, zostanie na półce.
nie na eksponowanym miejscu, ale wracać będę.