On był tylko wykonawcą. Do tego bardzo sprawnym, więc z jednej operacji szedł na drugą bo miał zlecenie. Gdy zrobił swoje, chciał odejść na zasłużoną emeryturę jak gen. Petelicki , to jego zleceniodawcy go olali. Co miał robić? Zaszył się w mało znanym państewku, ale nie przewidział, że prezydent tegoż państewka zechce zrobić rewolucję. Musiał zareagować i wyszedł na zbója.
A jak dobrze policzyć, to jego ludzie maja na koncie znacznie mniej ofiar niż regularne armie, że tu wspomnę tylko Kambodżę, Rwandę, Kongo czy Angolę. Im nie zależało na tłuczeniu wszstkich jak leci, lecz na zlikwidowaniu konkretnych osób.