Nie potrafię opisać swojego rozczarowania tytułem Avengers: Na zawsze. Wszyscy chwalili, pytali retorycznie jak to nie będzie go w 60?!?
A ja czytam, czytam i nie mogę skończyć. Normalnie to jeden tomik wchłaniam jak maszyna w godzinkę, może dwie (wyjątkiem byli Superbohaterowie Marvela: Tajne wojny). Co mnie irytuje? W pierwszych rozdziałach konstrukcja kadrów jest okropna, długie, wąskie szybko męczą czytelnika. Sama historia jest nudna jak flaki z olejem, pomimo setki odniesień do poprzednich przygód Avengers. Pomysł polegający na zebraniu członków ekipy z różnych epok był naturalnie bardzo dobry i intrygujący, tylko co z tego skoro brak fabuły niweczy wszystko co pozytywne. Na razie przeczytałem tylko 4 zeszyty w ciągu dwóch dni. Po lekturze 2 zeszytów spałem jak dziecko, tak było wczoraj i przed chwilą.
Rysunki bronią album, chociaż sceny walk są mało wciągające, bohaterowie stoją w środku bitwy i jak się człowiek przyjrzy to zbyt dużej dynamiki tam nie zobaczy. Postacie są zastygłe w miejscu, co jeszcze bardziej wzmacnia poczucie znużenia. Ogólnie straszna lipa i daję ocenę 3/10.