W muzyce istnieje taki termin jak songwriting. Dość abstrakcyjne, bardziej intuicyjne pojęcie oznaczające umiejętność pisania piosenek. Wydaje mi się, że w komiksie odpowiednikiem tego sformułowania będzie storyteling. L&K jest dobrym przykładem na istnienie storytelingu. Joe Hill bardzo dobrze nauczył się od ojca obserwować ludzi, dzięki czemu nie ma najmniejszego problemu w kilku kadrach oddać charakter postaci i - co ważne - bardzo dobrze dopasowany do jego wieku. Dzięki temu Locke & Key jest czytadłem, ale czytadłem takim, które zapada (zapadnie) w pamięci na dłużej. I nawet jeśli w późniejszych tomach fabułą się rozlezie to i tak będzie się je super czytać właśnie ze względu na szaro-zwyczajnie i arcyciekawe przedstawione postacie. Z Tylerem można się utożsamiać, trauma Kinsey jest zrozumiała, Body nie irytuje a Psyche Sama intryguje, jak każdy dobrze skrojony villian. Kurcze, chciałbym, żeby to wyszło w twardej oprawce - by postawić na półce w widocznym miejscu i codziennie choć ślizgnąć wzrokiem na grzbiet komiksu, który uważa się za bardzo dobry.