Autor Wątek: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"  (Przeczytany 5606 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
"Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« dnia: Lipiec 01, 2014, 04:30:53 pm »
Wow, wciąż jestem podekscytowany po lekturze! Absolutna bomba komiksowo-psychologicznej magii. Komiksodramat? Z pewnością. Ale przede wszystkim komiksowy esej psychoanalityczny z elementami opowieści obyczajowej. :) To, jak Bechdel poukładała sceny ze swojego życia oraz z życia innych postaci, te wspomnienia, sny, cytaty, przemyślenia i emocje, aby wznieść niesamowitą narracyjną konstrukcję, budzi mój ogromny podziw. Czyta się to jak wciągającą historię detektywistyczną, z kilkoma niespodziewanymi zwrotami akcji, a finał może i zaskoczyć, i zachwycić.
Tłumaczka Paulina Piotrowska absolutnie podołała, nie przekonuje mnie tylko pomysł z "Kubą Puchatkiem".
A do wydawcy składam jedno poważne zażalenie: brak przypisów.

KukiOktopus

  • Gość
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #1 dnia: Sierpień 11, 2014, 01:14:10 am »
(...) wspomniany wcześniej Flush. Nadto dodać jeszcze mogę na obronę tłumaczki, że polski Puchatek winien mieć na imię Maria, i nie jest jej winą, że został błędnie ochrzczony Kubusiem przez Irenę Tuwim. I to by było na tyle. Czekam na uwagi.
« Ostatnia zmiana: Sierpień 11, 2014, 01:22:28 am wysłana przez KukiOktopus »

Offline turucorp

Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #2 dnia: Sierpień 11, 2014, 01:34:57 am »
Nadto dodać jeszcze mogę na obronę tłumaczki, że polski Puchatek winien mieć na imię Maria, i nie jest jej winą, że został błędnie ochrzczony Kubusiem przez Irenę Tuwim. I to by było na tyle. Czekam na uwagi.

moze od razu "Adelajda" albo "Brunhilda"?  :roll:
najblizej byla Monika Adamczyk-Garbowska stosujac "Fredzie" i rodzaj meski, jedyne uzasadnienie dla "Marii", na ktore jak rozumiem, chcesz sie powolac, to fakt, ze wystepuje w naszym jezyku rowniez jako rodzaj meski.
Niestety, ma to rownie wiele sensu, jak przemianowanie np. Mercedesa na Marie, czyli kompletnie z czapy  :neutral:

KukiOktopus

  • Gość
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #3 dnia: Sierpień 11, 2014, 01:55:49 am »
Jasne, że "Fredzia" z męskim. Widzę, że temat masz opanowany :smile:

Offline Sokratesik

Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #4 dnia: Październik 21, 2015, 02:37:59 pm »
Już przy Fun Home zastanawiałem się za co te nagrody, ale dałem drugą szansę autorce i stwierdzam, że ludzie spędzający tyle czasu u psychoanalityków nie powinni pisać o tym książek. Chyba brak mi empatii  :biggrin:
No i wystarczyło by kilkanaście stron, bo czytam ,czytam i ciągle jest to samo. Jak krajobraz za oknem podczas podróży przez pustynię.
 
« Ostatnia zmiana: Październik 21, 2015, 02:42:18 pm wysłana przez Sokratesik »

KukiOktopus

  • Gość
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #5 dnia: Październik 21, 2015, 03:21:39 pm »
Taaa, mam podobne zdanie, szczegolnie jesli chodzi o wzmiankowany brak empatii. Od siebie dorzucę jeszcze mocno zawężone spektrum takich czysto ludzkich odruchów i zachowań, czego symptomy są zauważalne już w samej treści "Fun Home". Jednak o ile "Fun Home" jeszcze w miarę bezboleśnie mi się czytało (choć z bardzo nikłym zrozumieniem motywów psychologicznych przyświecających autorce-bohaterce), to już "Czy jesteś moja matką?" przywodzi mi na myśl zwierzenia robota, który tak bardzo chciał być człowiekiem, że naczytał się fachowych książek z dziedziny psychologii, myśląc, że wówczas jego symulacja wypadnie jeszcze bardziej wiarygodnie. Niestety obawiam się, że - przynajmniej dla mnie - panna Bechdel model 2.0 test Turinga oblała.

ramirez82

  • Gość
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #6 dnia: Październik 21, 2015, 03:29:45 pm »
Mi też "Fun Home" dobrze się czytało - na tyle, na ile taka przyciężkawa lektura może się dobrze czytać. Ale przy "Jesteś moja matką?" szybko poległem i spasowałem, nie wiem czy kiedyś do tego wrócę...

Offline Sokratesik

Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #7 dnia: Październik 21, 2015, 05:10:55 pm »
A ja dzielnie brnę dalej. Do końca tylko dwa rozdziały, może jeszcze odnajdę sens w tej opowieści?  :smile:

ramirez82

  • Gość
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #8 dnia: Październik 21, 2015, 05:40:10 pm »
A ja dzielnie brnę dalej. Do końca tylko dwa rozdziały

Powodzenia! Może Twój trud zainspiruje innych i weźmiemy z Ciebie przykład!

KukiOktopus

  • Gość
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #9 dnia: Październik 21, 2015, 06:03:08 pm »
O, wypraszam sobie! Ja przeczytałem od deski do deski. I nie powiem - warto było. Bo dzięki temu mogłem grzeszyć, i to jeszcze bez chodzenia do spowiedzi, przez okrągłe 3 miesiące. Tyle sobie nabiłem punktów odpustowych. Dziękuje Alison!!!

Offline Sokratesik

Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #10 dnia: Październik 22, 2015, 01:11:56 am »
Kuki - popatrzyłem na ten temat i co - patrzę - kilka wpisów - jest i Kuki. No cóż. Ja jestem nienormalny. Ciebie też tak odbierałem od początku mojej bytności tutaj. Ale nie przyznałeś się do niezrozumienia świetności tego dzieła - myślę sobie, kurcze, chyba jednak jestem normalniejszy od niego - porażka... No jednak - przyznałeś się w końcu. Nie jestem chyba normalniejszy od Ciebie! Naprawdę się cieszę  :biggrin: .... choć - jeszcze zobaczymy - mam ciągle dwa rozdziały przed sobą  :wink:

KukiOktopus

  • Gość
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #11 dnia: Październik 22, 2015, 07:56:04 am »
Sokratesik, dziękuję za docenienie, ale prawdę powiedziawszy: kto tu jest normalny? Bo czy normalnymi można nazwać pełnoletnich facetów, czasem już niemłodych, którzy wydają grube tysiące na książeczki z obrazkami, zwykle kosztem podstawowych potrzeb życiowych, takich jak jedzenie czy dbanie o stan swojego zdrowia, które nastepnie z lubością całymi dniami, a czasem i nocami oglądają? Czy normalne jest, że pomimo tego, iż często tych książeczek mają już tyle, że nie mieszczą im się w domach, faceci ci aż się trzęsą z niecierpliwości i wpadają w euforię na każdą wiadomość o nowych książeczkach, które przyjdzie im kupić w najbliższym czasie, a ich największymi marzeniami są nie marzenia o kobietach i samochodach, ale o dodrukach książeczek z obrazkami, których jeszcze nie mają? Czy wreszcie normalne jest, że faceci ci z całą powagą potrafią publicznie wydrapywać sobie oczy kłócąc się o to, czy spider-man pokonałby orient mena, i wpadają w depresję i rozmyslają o samobójstwie, gdy większość orzeknie, że jednak nie mieli racji?

Tak, Sokratesik - witamy w zakładzie zamkniętym dla totalnych świrów zwanym niewinnie komiksowem. Dyskusje o normalności są tutaj co najmniej tak nie na miejscu, jak o manicure podczas ostrego ostrzału w wietnamskiej dżungli, a Alison Bechdel mogłaby się od nas wiele nauczyć  :biggrin:

Offline Sokratesik

Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #12 dnia: Październik 30, 2015, 12:59:29 am »
Dobrnąłem do końca!
I jednak - po przemyśleniu - to nie był zmarnowany czas. Coś z tego wynoszę dla siebie. Brak zrozumienia dla autorki, . Każdy jest egoistą - ale po co opisywać i rysować swoje ego przez prawie 300 stron? Tu nie ma nic tylko "ja", "ja", "ja". Komiks o "ja". I czego ta Bechdel chce od tej swojej matki??? Co ona jej takiego zrobiła??
No i nabrałem pewności, że psychoanalitycy są potrzebni... nie inaczej jak księża, rabini, czy wróżbici (szczególnie Maciek)

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #13 dnia: Luty 17, 2016, 08:33:56 pm »
Bo to słaby, niepotrzebny komiks. O "tragikomiksie" słyszeli wszyscy, a komiks zdecydowanie zasłużył na swoją sławę. Pisano o nim również w mediach nie-komiksowych. "Komiksodramat" to próba powtórzenia tamtego sukcesu - nieudana i artystycznie, i komercyjnie. Generalnie recenzentom z gazet papierowych szkoda było miejsca, żeby coś o nim napisać.

Przenoszę cytat tu z wątku o Studio Lain, bo to chyba jego miejsce równoległe może być, tym bardziej że brak satysfakcji (zupełny lub częściowy) wyrażony jesienią minionego roku przez Kukiego i Sokratesika jakoś w poście hansa o tym, dlaczego "Jesteś moją matką?" można wciąż kupić, znajduje mocne spuentowanie. W moim odczuciu zbyt mocne.

"Słaby" i "niepotrzebny"? Bo co? Egocentrykom mówimy nie? Komentarzom czynionym nad własnym procesem twórczym takoż? A ja napiszę, że nieprawda. Że świetne, że fascynujące, że potrzebne zwłaszcza tym, którzy myślą, ze im niepotrzebne. A podobne powyższym nieprzyjemne arbitralne sądy to w mojej rzeczywistości wydają serki pleśniowe, jak ktoś ich na czas z torby na zakupy nie wyjmie.

Jak hans to znajdzie i trochę wyjaśni, uzasadni, to ja chętnie popolemizuję. Taką sakramentalną krytykę bowiem wyjątkowo źle znoszę, odkąd ksiądz w dzieciństwie podarł mi Spider-mana, mówiąc, że to "słabe" i ministrantowi "niepotrzebne".
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

KukiOktopus

  • Gość
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #14 dnia: Luty 17, 2016, 10:16:15 pm »
Winckler, w ciekawy i gleboki sposob zwykles pisac (choc moim zdaniem, majac na uwadze forme, jaką jest forumowy post, niekiedy zbyt przydługawo i stylistycznie w sposob nieco zbyt zawiły) i Twoje posty przykuwają moją uwagę i zainteresowanie jak malo ktore, i w ogole bardzo sie ciesze, ze wypowiadasz sie na tym forum. Problem jednak w tym, ze akurat te Twoje posty, co do ktorych kusiloby mnie podjęcie rekawicy polemiki, dotycza komiksów od ktorych lektury dziela mnie grube dziesiątki, a niekiedy - jak np. przedmiotowym przypadku Bechdel - setki innych przeczytanych komiksów (nie wspominajac juz nawet o ksiazkach). Jak wskazuja bowiem moje pierwsze wpisy w tym wątku, "Jestes moja matką" czytalem po ukazaniu sie tego komiksu w Polsce, to jest w okolicach sierpnia 2014 r., a wiec ok. 1,5 roku temu.

Przypuszczam, ze w przypadku Hansa bylo podobnie i dlatego trudno oczekiwac, ze Hans podejmie rzuconą mu przez Ciebie rekawice, majac bowiem na uwadze powyzsze, Ty w tym pojedynku fechtowałbyś szpada, Hans zas parowalby pchnięcia jedynie wykałaczką. No chyba ze stosownie do art. 23[1] par. 8 nowelizacji Kodeksu Boziewicza z dnia 23 sierpnia 2014 r. zgodzilbys sie prowadzic polemikę pisząc swe posty z zamknietymi oczami i palcami lewej stopy swojej siąsiadki spod czternastki.