Czytając opis fabuły 1 Deadpoola (Martwi Prezydenci) - walki z prezydentami zombie - spodziewałem się najgorszego. Obawy moje zostały utwierdzone w generalnie bardzo słabych opiniach na forum. Ostatnio w końcu sie przemogłem, przeczytałem tego Deadpoola i - wiem, że to niezbyt popularna opinia - ale moim zdaniem nie był on taki zły.
Najłatwiej odnieść się do warstwy graficznej - a ona mi sie naprawdę podobała. Rysunki i (szczególnie) kolorystyka łatwe, proste i przyjemne, podkreślały "blockbusterowość" (że co?) komiksu i ułatwiały sprawne przejście przez niego. Oczywiście żadne to arcydzieła. W moim prywatnym rankingu daleko im do McKeana czy Rossa, ale wyglądało to naprawdę przyzwoicie, albo nawet i więcej niż przyzwoicie i mnie się podobało.
Co do fabuły - cóż, może oczekiwania ustawiły poprzeczkę tak nisko, że gdy okzało się, że komiks czyta się dośc sprawnie, wystarczyło mi to by potraktować go jako znośną rzecz, a może zadziałał efekt nowości (pierwsze zetknięcie się z tym bohaterem). Może... faktem jest, że mnie Deadpoola czytało się całkiem-całkiem. Oczywiście nie jest to żadne arcydzieło, ale w założeniu chyba miał to być hollywoodzki blockbuster i jako taki sprawdził się u mnie nie najgorzej. Nie skłonił mnie on do głębszych przemyśleń, ale też nie zanudził na śmierć, nie odstręczył rynsztokowym humorem (oczywiście, było kilka - ale własnie nie tak dużo jak sie spodziewałem - żartów z kategorii "głupie", ale było też i kilka momentów przy których autentycznie sie uśmiechnąłem), co więcej obudził coś na kształt emocji, gdy okazało się <spoiler>
(prawie do końca komiksu ) - że agentka na P (ok, zapomniałem nazwiska, chyba Preston :P ) zginęła - hej, rzadko się zadrza, by postać, z którą przez pół komiksu superhero scenrzysta buduje jakąś więź ginęła - wydaje się - tak ostatecznie .Co więcej - wydawało mi się, że w kilku miejscach, autorzy próbują puścić oko do samych siebie, zabawić się w pastisz, ale nie taki otwarty (cokolwiek... jak czytałem kilka dni temu bardziej wiedziałem, co mam na mysli :P ), a w kilku miejscach zagrać na poważniejszych nutach (np. w czasie pojedynku z Lincolnem) - przez to z kolei, że odbyło się to tylko półgebkiem, w kilku miejscach - nie popadło w banał czy moralizatorswto. Nawet - postawię śmiałą tezę - odniosłem wrażenie, że same potyczki z prezydentami były w miarę wyważone pod względem objętości w ramach całości komiksu - tzn. reszta fabuły nie była pretekstowa, a do czegoś prowadzi...Do tego dochodzi smaczek historyczny - jako z zamiłowania historyk-wikipedysta potyczki z historycznymi prezydentami niosły dla mnie jakąś tam ciekawostkę.
Napisawszy to wszystko, nie uważam Deadpoola za dzieło wybitne czy bardzo dobre nawet w swojej kategorii, ale chyba czerpałem większą przyjemność z czytania tego niż z takich blockbusterów jak np. Upadek Avengers (Marvel) czy 1 tom Ligi Sprawiedliwości z New52 (DC). W każdym razie, nawet jestem ciekaw drugiego tomu (choć przyznam, że chyba poczkeam na niego do pierwszego tomu Deadpoola z Marvel Classics, by poznać origin bohatera - a może i na run Kellyego... sam nie wiem)
A, i bym zapomniał - nie mam oryginału, ale tłumaczenie wydało mi się naprawdę w porządku.
Ocena ogólna w skali szkolnej: wahałem się pomiędzy 3+ a 4- ... ale, że musze się zdecydować na coś to - po ponownym przekartkowaniu komiksu 3+ ( ).