Chodziło mi wyłącznie o brutalność, której ramirez, jak sam mówi, nie trawi.
Nie że w ogóle nie trawię, jeśli nawet to takiej jak u Ennisa cz Rodrigueza. Lubię przemoc, ale taką jaką pokazują Scorsese, Peckinpah, Kubrick, Coenowie, Haneke w "Funny Games", czy Refn w "Driver" i "Bronsonie". Tarantino też lubi popłynąć w tym temacie, ale u niego lubię to.