Rzeczywiście "Rodryk" pod względem scenariusza szału nie robi, ot, zwykła przygodówka o szlachetnym rycerzu, który podejmuje się wykonania powierzonej mu misji. W porównaniu z najlepszymi tego typu historiami ("Blueberry"!
), brakuje mi tutaj wszystkiego, co być powinno, solidnie skonstruowanych bohaterów, napięcia, emocji, zwrotów akcji itp. Kto wie, może w zamyśle miał to być tylko początek jakiejś dłuższej serii? A jak to często bywa, początki nie są najlepsze. Za to kreska Vance'a bez zarzutu - i dla niej zdecydowanie warto zapoznać się z Rodrykiem. Vance bardzo dobrze sobie radzi w historycznych, kostiumowych realiach, co zresztą widzieliśmy już w Hawkerze - patrząc na zawartość cyklu Tout Vance, to chyba najbardziej lubił rysować tego typu komiksy - los sprawił, że jednak jego sztandarową serią jest współczesny sensacyjniak. W bonusie ilustracje Gustave Doré przedstawiające wyprawy krzyżowe, które inspirowały Vance'a. Zabrakło mi tutaj kilku słów o okolicznościach powstania "Rodryka".
Czekam na kolejne takie perły z lamusa od Ongrysa!