Na pewno nie było takiej różnicy po zmianie scenarzysty jak w Blueberrym, chociaż miałem nadzieje na troche więcej. O wiele lepsze wrażenie zrobił na mnie jeden jedyny autorski komiks Boucqa jaki czytałem, wydane w latach 80-ych satyryczne Pioneers of Human Adventure, pełne absurdu i przerysowań, ale i energii i pasji (kojarze jeszcze szorciak ze Świata Komiksu w tym klimacie). Bouncera napisał Boucq po bożemu, chociaż nie brakowało dość mocnych momentów to to taki western w starym stylu, napisany profesjonalnie, ale już bez pasji, m.in. troche głębi bohaterom zabrakło. Mimo wszystko ciągle lepiej niż w Tulipanku czy XIII, gdzie miałem wrażenie że Boucq spędza kilka miesięcy nad scenariuszami napisanymi w kilka godzin.