Miałem napisać po przeczytaniu całości, ale skoro są dni otwarte w MVM i jest dostępny bardzo tanio egzemplarz JLI Omnibus, to kilka słów wstępu. JLI to nowa drużyna mało popularnym składem – najbardziej znany jest Batman, który jest liderem tej drużyny. Liderem z prawdziwego zdarzenia, który dowodzi, wydaje rozkazy i nie znosu sprzeciwu od innych członków grupy, których uważa za niewytrenowanych do pracy zespołowej i stara się zwalczać indywidualizm podczas akcji. Najbardziej gryzie się z Gardnerem, który też ma zapędy przywódcze, ale reszta grupy go nie popiera. W zasadzie Liga stara się częściej myśleć i rozwiązywać konflikty zamiast używać siły –oprócz Gardnera- przeciw swoim oponentom, raczej traktują to jako ostateczność. W swoich działaniach są ostrożni i przede wszystkim liczy się wywiad, przygotowanie. Sporo jest dialogów bardzo dobrze napisanych i interakcji między członkami grupy, którzy ścierają się ze sobą jako osobowości, czasem wynikają humorystyczne sytuacje, ale nie są one w żaden sposób wymuszone. Bardzo mocną stroną jest to, że charaktery są świetnie poprowadzone i szybko można ich polubić. Jest trochę mniej akcji, choć jej nie brakuje, ale nie jest tak spektakularna, że jest światowe zagrożenie zagrażające planecie, raczej przyziemne sprawy:
- terroryści opanowują budynek Narodów Zjednoczonych
- problem rozbrojeń nuklearnych przez herosów z innego świata (w ich rzeczywistości ludzie odpalili broń masowego rażenia).
- jest też trochę magii.
W tle jest bardzo ciekawa intryga prowadzona przez Maxa Lorda - knuje, albo prowadzi Ligę do jakiegoś celu, ale jest to tak zrobione, że ciężko powiedzieć dokąd to początkowo zmierza. Jest też medialna otoczka, która towarzyszy Lidze, pojawia się Jack Ryder z propagandowymi reportażami. To tyle po jakiś 150 stronach - miałem czytać powoli, ale szybko idzie się wciągnąć.